Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Film balkonowy, czyli wzruszający dowód na to, jak wielka siła tkwi w… zwykłej rozmowie

Okazuje się, że spontaniczne dialogi z przechodniami również mogą osiągnąć status sztuki.
.get_the_title().

Niedaleko pada jabłko od jabłoni. W 1995 roku swoją premierę miał przepiękny film Marcela Łozińskiego – 'Wszystko może się przytrafić’. Sześcioletni chłopiec (a prywatnie syn reżysera, Tomek) przeprowadzał w nim spontaniczne, przesiąknięte dziecięcą wrażliwością rozmowy o życiu z dorosłymi ludźmi. Zderzanie jego naiwnej i pełnej nadziei optyki z doświadczeniami osób, których codzienność wielokrotnie naznaczona już była cierpieniem, samotnością, brakiem celu, śmiercią bliskich czy nawet wojną, złożyło się na niezwykły, mądry i chwytający za serce kolaż pokazujący jak wartościową rzeczą potrafi być zwykła rozmowa. Tę metodę świadomego ingerowania poprzez własnego bohatera w świat, tak by rozmówcy jeszcze bardziej się otwierali, autor nazywał 'zagęszczaniem rzeczywistości’.

Minęło 26 lat. W 2021 roku drugi syn reżysera, Paweł Łoziński, na bazie 165 dni zdjęciowych stworzył 'Film balkonowy’, którego oficjalna premiera kinowa miała miejsce 8 kwietnia tego roku.

Historia niejako zatoczyła koło, gdyż siłą tej produkcji znów są dotykające duszy, bardzo bezpośrednie rozmowy, a zwłaszcza to, co przecieka w bijących z nich niedopowiedzeniach.

Sam koncept filmu wydaje się niezwykle prosty – Łoziński postanowił zagadywać o przeróżne, czasem prozaiczne, a czasem nieco głębsze sprawy przechodniów przemieszczających się w swojej codziennej życiowej gonitwie pod jego balkonem.

Wydawałoby się, że taki pomysł jest skazany na rozmycie się w banałach lub że pójdzie w dziwną stronę, do której przyzwyczaił nas ostatnio YouTube:

A tymczasem wszystko sprawnie zagrało, zapewne zwłaszcza dzięki ogromnej dozie życzliwości wobec każdego z rozmówców i braku ciągotek do ich oceniania. Spontaniczna okazja do podzielenia się swoją własną historią wyciągnęła z ludzi tyle dobra i kolorytu, że z zebranego materiału można by pewnie nakręcić co najmniej kilka takich filmów. Poprzestano na 80 wybranych rozmowach, wśród których równie pasjonujące jak te bardziej rozbudowane, smutne i pogmatwane są najprostsze przemyślenia zahaczające o różne życiowe uniwersalia i pozwalające wczuć się w perspektywę każdej z przechodzących osób.

Zobaczcie choćby panią, która w zwiastunie pojawia się w 1:48, z rozbrajającym uśmiechem i książką w dłoni opowiadającą o tym, jaką drobinką jesteśmy w całym tym kosmicznym ogromie. Po czym dodaje 'ups’ będące chyba najlepszą reklamą i kwintesencją 'Filmu balkonowego’.

’Ups’ uświadamiające, zarówno jej, jak i pewnie wielu innym spacerowiczom, że pod wpływem chwili pozwolili sobie na moment uroczego gawędziarskiego ekshibicjonizmu, z którego wyłania się właśnie ten najfajniejszy, szczery kontakt, gdy zamiast zakładania kolejnych masek i udawania jakichś wyidealizowanych wersji siebie, po prostu przez chwilę wszyscy jesteśmy naturalni.

Niewątpliwym atutem 'Filmu balkonowego’ jest właśnie ten egalitaryzm i równowaga w wartościowym traktowaniu każdego człowieka, jego doświadczeń i systemu wartości. Bez patrzenia na kogokolwiek z góry, tylko z empatią i zrozumieniem, co bardzo ważne zwłaszcza przy chwilowo wykolejonych życiorysach, gdy bohaterowie szukają punktu zaczepienia, by wrócić na prostą. Silna potrzeba wygadania się może sugerować, że na co dzień bardzo rzadko ktokolwiek chce ich wysłuchać, co powinno być dla nas wszystkich ważną, uwrażliwiającą lekcją. Nie ma też co ukrywać, że polaryzacja w Polsce od lat wznosi się na poziom, który po wielokroć uniemożliwia ludziom z różnych baniek jakąkolwiek sensowną komunikację.

Wszystko, co w normalnym trybie mogłoby stanowić zarzewie dyskusji przeradzającej się w konfrontację, tu staje się ciekawą historią z antropologicznym rysem, zawieszoną gdzieś pomiędzy obserwacją uczestniczącą a cinema verite.

Jedni powiedzą, że to łatwizna, bo reżyser właściwie z automatu otrzymuje pakiet mniej lub bardziej ciekawych tematów, z których może potem zmontować właściwy film. Drudzy zakrzykną, że najciekawszych historii dostarcza przecież samo życie. Warto jednak pamiętać, że (prawie) każdą z tych osób trzeba też otworzyć, zaciekawić, wzbudzić jej zaufanie i zapewnić strefę komfortu do podzielenia się przemyśleniami. Łozińscy – zarówno Paweł, jak i Marcel – mają doskonałe wyczucie, ogrom naturalności i ciepła wobec bohaterów swoich filmów. I najpewniej właśnie w tym tkwi ich dokumentalny talent i sukces.

No bo pomyślcie sami. Jak wy, wyrwani na moment z codziennego pędu 'spraw ważnych i ważniejszych’, zareagowalibyście na okazję do otworzenia się przed jakimś gościem z balkonu niczym przed dobrym, dawno niewidzianym znajomym?

Fot.: kinomuranow.pl
Tekst: WM

KULTURA I SZTUKA