Zmarł David Graeber, wybitny antropolog, który w książce „Bullshit Jobs” wypunktował bolączki współczesności
Bardzo smutne wiadomości dotarły z Wenecji. W wieku 59 lat zmarł David Graeber, profesor antropologii na London School of Economics.
Yesterday the best person in a world, my husband and my friend .@davidgraeber died in a hospital in Venice.
— Nika Dubrovsky (@nikadubrovsky) September 3, 2020
Szerszej publiczności jest on zaś znany przede wszystkim ze swojej anarchistycznej aktywności oraz działalności uwrażliwiającej na nierówności społeczne. Wielu intelektualistów, jak historyk Rutger Bregman, nazywa go jednym z największych myślicieli naszych czasów. Doceniany był również za aktywizm (chociażby Syria), stawanie w obronie słabszych oraz za to, że umiał po prostu, co na naszym podwórku ostatnio szczególnie „na topie”, zachować się przyzwoicie.
Graeber to m.in. autor książki „Dług, pierwsze pięć tysięcy lat”, w której w charakterystyczny, erudycyjny sposób pokazywał, w jaki sposób zależności oparte na obiegu pieniądza generują w przestrzeni publicznej nieustanne relacje przemocowe. Apelował też o zaprzestanie ustawicznego zadłużania się przez nasze społeczeństwo i wynikającego z niego życia na kredyt. Tą lekturą przebił się do mainstreamu. Creme de la creme jego działalności pisarskiej okazała się jednak inna książka – „Praca bez sensu. Teoria”, będąca jedną z najcelniejszych (ale i najbardziej gorzkich) diagnoz współczesności. Punktem wyjścia jest w niej założenie, że wbrew oczekiwaniom takich postaci jak ekonomista John Maynard Keynes automatyzacja zamiast skrócić tydzień pracy i odjąć nam obowiązków przyniosła zgoła inny efekt.
Czas, który moglibyśmy w związku z technologicznym postępem zaoszczędzić, przeznaczamy zamiast tego na czynności nie mające ani żadnego znaczenia, ani wartości.
Ma to niezwykle destrukcyjny wpływ na ludzką psychikę, gdyż wikła ogromną część współczesnego społeczeństwa w niewolniczą ekonomiczną relację polegającą na życiu z poczuciem, że to, co robimy, nie ma najmniejszego sensu. I dla nas, i dla innych. Etos pracy (w tym ten protestancki, gdzie odgrywała ona szczególną rolę w kształtowaniu tożsamości) zanika więc według profesora na naszych oczach, zawieszając ponad połowę ludzi aktywnych zawodowo w nieszczęściu, braku sensu i spełnienia.
By lepiej to unaocznić, Graeber wyróżnił 5 grup pracowników, dzieląc ich, w dużym uproszczeniu, na określone podtypy.
Mamy więc wśród nich zarówno osoby, których mało znaczące obowiązki sprowadzają się do troski o to, by ich przełożony czuł się ważny (wszelkie posady „służalcze”), jak i ludzi wlewających w rynek puste znaki i toksyny w sposób pozbawiony jakiejkolwiek wartości (np. korporacyjni prawnicy czy telemarketerzy). Mamy kategorię licznych prac skupionych na naprawianiu problemów, które nie istnieją i dopiero trzeba je stworzyć (obrazowy przykład z „uspokajaczami” pasażerów oczekujących na bagaż na lotnisku), jak i pozorantów jedynie udających że robią coś bardzo ważnego.
I wreszcie, jako wisienka na torcie, tzw. „taskmasters”, czyli ci, którzy rozdają stanowiska o absurdalnych nazwach lub w kontrolujący sposób zarządzają nimi, wmawiając komuś, że jest akurat kierownikiem średniego szczebla czy innym młodszym specjalistą do spraw XYZ.
I tu chyba najlepiej można wychwycić intuicję przyświecającą Graeberowi o globalnym udawaniu mas w świecie gigantycznych dysproporcji. Nie bez powodu to właśnie jemu przypisuje się wymyślenie hasła „We are the 99%”.
Gdzie szukał on recepty na tę, wydawałoby się, sytuację bez wyjścia? W bezwarunkowym dochodzie podstawowym!
W ocenie Graebera tylko w ten sposób można dziś przywrócić ludziom godność i chęć do podejmowania aktywności stojących w zgodzie z ich motywacjami i zainteresowaniami, co powinno przełożyć się bezpośrednio na ogromny skok poziomu zadowolenia społecznego. I choć o zaletach i ewentualnych wadach takiego świadczenia pisaliśmy wielokrotnie, z tej akurat perspektywy rzeczywiście argumentacja Graebera wydaje się warta przemyślenia nawet dla przeciwników.
Odszedł kolejny bardzo ciekawy człowiek.
Tekst: WM