Techno jest muzyką – zadecydował niemiecki sąd
Pandemia i związany z nią lockdown to trudny czas dla klubów. Wiele z nich walczy o przetrwanie od marca, a kolejne obostrzenia stają się gwoździem do ich trumny. W maju pisaliśmy o tym, że część berlińskich klubów otworzyło się po lockdownie w nowym reżimie sanitarnym, najczęściej jako ogródki piwne, w których z oczywistych przyczyn obowiązywał surowy zakaz tańca. Latem donosiliśmy z kolei o sposobie, jaki na przetrwanie pandemii znalazło kultowe Berghain. Słynący z kolejek i ostrej selekcji klub zamienił się w galerię sztuki. Berghain już w 2016 roku zostało uznane przez niemiecki sąd za miejsce o dużym znaczeniu kulturowym, a to oznacza… niższe podatki.
Stawka VAT dla przestrzeni rozrywkowej to 19 proc., tymczasem w przypadku placówek kulturalnych to zaledwie 7 proc.
Oczywiście nie poszło tak łatwo – właściciele Berghain musieli długo argumentować, że wizyta w ich klubie ma funkcję kulturotwórczą, a występ DJ-a w pewnym sensie nie różni się od koncertu w filharmonii.
Teraz podoba argumentacja została rozszerzona także na inne niemieckie kluby. 29 października tamtejszy sąd stwierdził, że kluby z muzyką elektroniczną powinny płacić niższą stawkę podatku od sprzedaży biletów (7 proc., a nie 19 proc.), podobnie jak to jest w wypadku miejsc, w których odbywają się koncerty z udziałem klasycznych instrumentów. „[Didżeje] wykonują własne, nowe utwory, używając instrumentów w szerszym znaczeniu i tworząc nowe sekwencje dźwiękowe, które mają własny charakter” – czytamy w orzeczeniu niemieckiego sądu. To z pewnością dobra informacja, ale czy obniżony VAT wystarczy, by kluby przetrwały pandemię?
Zdjęcie główne: Antoine Julien/Unsplash
Tekst: NS