Zmiany, zmiany, zmiany, czyli 5 dużych współczesnych artystów, którzy wyszli z założenia, że stać w miejscu to się cofać

Czyja wolta stylistyczna zrobiła na was największe wrażenie?
.get_the_title().

Ostatnie miesiące, a nawet tygodnie, przyniosły sporo ciekawych stylistycznych wolt w wykonaniu artystów ze ścisłego muzycznego topu. Kto postanowił odświeżyć swój wizerunek w myśl zasady, że stać w miejscu to się cofać? Oto nasi faworyci!

1. Destroyer (Dan Bejar)

Jak było:

Jak jest:

Dan Bejar, czyli Destroyer, słynął przez lata z wyrafinowanego popu, ubarwianego kreatywnymi melodiami i aranżami oraz delikatnymi rockowymi naleciałościami, co bardzo uwznioślało tę na pozór przystępną muzykę. Punktem kulminacyjnym była chyba w tym względzie płyta 'Kaputt’ z 2011 roku. I choć ostatnio coraz częściej dało się wyczuć u artysty ciągotki w stronę różnych audialnych eksperymentów, emanacją tej drogi wydaje się mający premierę 11 stycznia singiel 'Tintoretto, It’s For You’.

Post-punk i art rock krzyżują się tu na bardzo wielu polach, a całość otulona jest dźwiękowym brudem i świetnym hałaśliwym refrenem.

Apetyt na open’erowy koncert Bejara jeszcze wzrósł!

2. Thom Yorke

Jak było:

Jak jest:

Prawdziwy człowiek-instytucja – bo jak inaczej mówić o jednym z głównych fundamentów być może najważniejszego zespołu ostatnich dekad, czyli Radiohead? Solowa kariera Yorke’a zahaczała o taneczne oraz melancholijne brzmienia, jednak na 2022 rok razem z kolegą z kultowej grupy (równie świetny Jonny Greenwood) i perkusistą Sons of Kemet (Tom Skinner) przygotował coś ekstra.

Projekt The Smile rozciąga się stylistycznie gdzieś pomiędzy post-punkiem i art rockiem (czyli w sumie krok dość podobny jak u Destroyera) i tak mocno odstaje od tego, do czego przyzwyczailiśmy się u Yorke’a, że z naprawdę sporą niecierpliwością czekamy na całą płytę.

Co więcej – skład również będzie można zobaczyć na żywo w trakcie tegorocznego Open’era!

3. Toro y Moi

Jak było:

Jak jest:

Chaz Bundick, czyli jeden z najzdolniejszych twórców finezyjnych, wakacyjnych melodii, jakich znajdziecie na globalnej muzycznej mapie, tym razem postawił na… chillout. A ściślej – pozwolił sobie na zupełnie odjechane i jajcarskie wcielenie, w którym, hmm… Primus spotyka się z Listonoszem Patem? Przed wami 'Postman’!

4. Coldplay

Jak było:

Jak jest:

Coldplay przez lata zapracował sobie na łatkę zespołu od ckliwych, balansujących na granicy mainstreamu i alternatywy radiowych ballad i ładnych teledysków. Oczywiście czasem zdarzały się pewne odstępstwa od normy, ale z grubsza schemat był podobny.

Tym milszym zaskoczeniem była wydana w zeszłym roku 'Coloratura’, w której zespół odważnie jak na siebie odpłynął od dotychczasowego szablonu, serwując 10-minutową kosmiczną audialną odyseję utrzymaną w klimacie progressive rocka i space rocka.

Chrisie Martinie, panowie, idźcie tą drogą!

5. Pan Daijing

Jak było:

Jak jest:

Pasjonujące rzeczy dzieją się również w światku nieco trudniejszej w odbiorze muzyki eksperymentalnej. Pochodząca z Chin Pan Daijing to postać kultowa dla wszystkich sympatyków dekonstrukcji dźwięku w duchu post-industrialu i elektroakustyki. Wydane w bieżącym roku 'Tissues’ to zaś zanurzona w tej estetyce… opera. I to jaka! Nawet jeśli nie przepadacie za tą formą, gwarantujemy, że w takim pulsującym, elektronicznym wydaniu operowy śpiew artystki zostanie w waszej pamięci na zawsze – bardzo polecamy!

Tekst: WM

KULTURA I SZTUKA