Na początku wybraliśmy się pod Złote Tarasy, bo tam przecina się w tej chwili najwięcej szlaków i ludzkich historii. Jedni spieszą na pociąg, inni dopiero z niego wysiedli i biorą pierwsze wdechy stołecznego powietrza, jeszcze inni czekają na znajomych, żeby połazić po Złotych albo iść na Wolę.
Zagadujemy młodego chłopaka z deską, którego wcale nie peszy fakt, że to nagrywamy. Wydaje się pewny siebie. – Myślę, że ludziom podoba się moja stylówka i czasem sami podchodzą i mówią, że jest spoko – przyznaje bez ceregieli. Ma na sobie koszulę ojca i tiszert z własnym nasprejowanym tagiem.
Z częstym hejtem pod swoim adresem spotyka się za to nasz kolejny rozmówca Mikołaj, osoba niebinarna. – Ludzie często się ze mnie śmieją, wygrażają, a nawet sugerują, żebym się zabił. To nie jest nic przyjemnego, ale staram się tym nie przejmować, bo na koniec to jest ich problem, nie mój – mówi. Wyróżnianie się to dla niego sposób na wyrażenie się poprzez wygląd, wynikające z szerokich zainteresowań. Znaczna część tego, co ma na sobie, to wynik samodzielnej pracy według własnego projektu.
Spod Złotych kierujemy się w stronę Placu Pięciu Rogów, zagadując po drodze jeszcze kilka osób. Wszyscy podkreślają, że wyróżnianie się jest dla nich ważne, ale musi mu towarzyszyć nieprzejmowanie się opiniami innych. Jeśli nikogo przy tym nie krzywdzisz, jesteś sobą i czujesz się z tym dobrze, hejt przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie.