Kobalt to dla Demokratycznej Republiki Konga nowy kauczuk. I to jest jej przekleństwo
Szacuje się, że w okresie eksploatacji Konga Belgijskiego przez Belgię, szczególnie między 1885 a 1908 rokiem, za panowania króla Leopolda II, życie straciło tam od 5 do 10 milionów ludzi. Liczby te obejmują zarówno osoby zmarłe z powodu pracy przymusowej, głodu, chorób, jak i ofiary bezpośrednich aktów przemocy, takich jak tortury i egzekucje. Pracowników przymusowych poddawano nieludzkim warunkom pracy i okrutnym karom, takim jak obcinanie rąk za niewypełnienie norm zbioru kauczuku. Obraz tego barbarzyństwa został dobitnie nakreślony przez Josepha Conrada w Jądrze Ciemności.
Okazuje się, że wyzysk kolonialny, brutalność, chciwość i moralny upadek, jakie zwykle towarzyszą eksploatacji bogactw naturalnych trwa do dziś, ale tym razem nie chodzi już o kauczuk ale o kobalt potrzebny w Twoim elektryku.
Kobalt jest pierwiastkiem, który odgrywa kluczową rolę w nowoczesnej gospodarce, szczególnie w kontekście technologii i energii odnawialnej. Jest jednym z głównych składników baterii litowo-jonowych, które zasilają nowoczesne urządzenia elektroniczne, takie jak smartfony, laptopy, a także pojazdy elektryczne (EV). W bateriach pełni rolę stabilizatora katody, co poprawia wydajność i trwałość akumulatorów. Jest też szeroko wykorzystywany w superstopach, które są stosowane do produkcji elementów silników lotniczych oraz turbin gazowych, a także w katalizatorach chemicznych, które są używane w procesach rafinacji ropy naftowej i produkcji chemikaliów. Można byłoby tak jeszcze długo wymieniać, wskazując przemysł chemiczny, energetyczny, medyczny…
Według szacunków U.S. Geological Survey (USGS), światowe wydobycie kobaltu w 2023 roku osiągnęło rekordowy poziom około 190 tysięcy ton, co oznacza wzrost o 15% w porównaniu z rokiem 2022, a prognozy wskazują na dalszy średni roczny wzrost wydobycia o 8,1%.
To dużo. A skąd się go bierze? Tak, z Konga, choć już nie belgijskiego ale demokratycznego czyli Demokratycznej Republiki Konga (DRK), która odpowiada za około 70% światowej produkcji tego metalu. A jak to się odbywa? Polecamy ten film, ale uprzedzamy, że jest przerażający.
Trudno uwierzyć, że to 2024 rok. Mamy tu przymusową pracę, kilkuletnie dzieci, zerowe standardy bezpieczeństwa i żadną opiekę zdrowotną i społeczną czyli to wszystko co ruch robotniczy wywalczył sobie przeszło 100 lat temu.
Pracownicy są narażeni na kontakt z toksycznymi pyłami i substancjami chemicznymi, co prowadzi do problemów zdrowotnych, takich jak choroby płuc i inne dolegliwości związane z zatruciem metalami ciężkimi. Wynagrodzenia dla górników są często niskie, a brak regulacji i kontrola nad kopalniami sprawiają, że wydobycie kobaltu jest często nieformalną i nieuregulowaną działalnością.
Dodatkowo wydobycie kobaltu wiąże się z degradacją środowiska, zanieczyszczeniem wód gruntowych i zniszczeniem lokalnych ekosystemów, co negatywnie wpływa na życie społeczności zamieszkujących w pobliżu kopalni.
Kopalnie na papierze może i należą do DRK, ale prawo do wydobycia surowca mają inni, przede wszystkim chińskie firmy, które znacząco zwiększyły swoje inwestycje w tym sektorze, przejmując część z nich m.in. od Szwajcarów, którzy redukują swój biznes w tym segmencie. Chińskie firmy zainteresowane są przede wszystkim intensyfikowaniem produkcji i nie dbają przestrzeganie norm i praw człowieka, a niezależne kontrole wykazały w nich wszystkie opisane wyżej przypadki. Ponadto nie przyczyniają się do rozwoju lokalnej społeczności, ale zamiast tego utrzymują bliskie relacje z centralnymi władzami DRK, co bywa postrzegane jako strategia zabezpieczania swoich interesów i prowadzi do podejrzeń o do oskarżeń o korupcję. W efekcie zyski z wydobycia kobaltu rzadko trafiają do obywateli, a korzyści z eksploatacji są często skoncentrowane w rękach zagranicznych korporacji i miejscowych elit politycznych.