Nuda jest inspirująca

Rozmawiamy z Grajperem, reżyserem teledysków do Tamagotchi i Nowego Koloru. Świeżość jego prac jest oczyszczająca.
.get_the_title().

Lubisz różowy kolor?

Lubię, bardzo! Lubię odczarowywać kolory, bo nie podoba mi się stereotypowe przypisywanie ich do płci. Jeżeli pytasz o Tamagotchi, to koleżanka zdradziła mi, że istnieje coś takiego jak kolor Bakera-Millera.

Jest to kolor, który naczelnicy więzień wprowadzili w zakładach karnych, malując nim cele. Okazało się, że redukuje on wrogie i agresywne zachowania wśród więźniów.

Ich testosteron jest osaczony różem, który kojarzy im się z kobiecością, co początkowo wyzwala w nich agresję, natomiast po czasie działa na nich uspokajająco. Różowy trafia do mnie wyjątkowo, bo jest traktowany jako flagowo kobiecy kolor. Cieszę się, że jest teraz modny, że nastąpiła zmiana i coraz więcej mężczyzn się do niego przekonuje, zacierając stereotypowe myślenie.

Jak to się stało, że zostałeś reżyserem?

Takie pytania są dla mnie najtrudniejsze. Chyba zacznę trochę od tyłu. Przede wszystkim czuję się widzem i odbiorcą, a dopiero później twórcą. Jestem nałogowym kinomanem, uwielbiam poznawać nowych twórców czy odkrywać nowe estetyki. Chłonę inspiracje zewsząd. Oglądałem bardzo dużo filmów i po prostu naturalną koleją życia stało się dla mnie, że z biegiem czasu zapragnąłem zajmować się reżyserią.

Myślę, że jakiś wpływ miał na to również mój wujek, który prowadził wypożyczalnię kaset VHS i zawsze, z każdej możliwej okazji dostawałem kasety wideo.

Za czasów bardzo wczesnego dzieciństwa dostałem chociażby „Króla Lwa”, którego katowałem na potęgę, znałem wszystkie teksty i zresztą po dziś dzień kocham ten film. Ogólnie bardzo dobrze i z dużym sentymentem wspominam czasy wypożyczalni wideo, bo dziś, w dobie internetu działamy na zasadzie poleceń, a wtedy mieliśmy możliwość kontaktu z drugim człowiekiem, z którym mogliśmy wejść w dialog, wszystko było namacalne, a wybór filmu był mniej policzalny. Myślę, że wtedy zaczęła się we mnie rodzić pasja do filmu. Później miałem jakieś perturbacje, bo nie wiedziałem gdzie iść na studia, wybrałem elektronikę i telekomunikację w Poznaniu.

Podczas studiów oglądałem bardzo dużo filmów, zafascynował mnie Kieślowski i to właśnie jego postać miała bezpośredni wpływ na to, czym się dzisiaj zajmuję.

Kończyłeś jakąś szkołę filmową?

Rozpocząłem dwuletnie studium, z którego po kilku miesiącach zrezygnowałem, bo dosyć starannie zamykali mi tam głowę, więc można powiedzieć, że jestem samoukiem. W międzyczasie pracowałem jako kelner w warszawskiej knajpie, tam zarobiłem na pierwszą kamerę i zacząłem kręcić filmy. Miałem kolegów, którzy mieli kolektyw DJ-sko-producencki The Lordz Team, więc naturalnym było, że zacząłem robić im relacje z imprez i tak to się wszystko zaczęło. Robiłem wszystko sam, one man camera crew. Muszę przyznać, że początki były trudne, w szczególności w sferze finansowej, ale myślę, że nauczyło to mnie pokory i umiejętności doceniania tego, co jest.

Twoje pierwsze zarobione pieniądze?

Praca kelnera w Szparce, a z filmu… nie wiem, czy ubrania można uznać za wynagrodzenie, ale pierwszy był barter z Turbokolor – robiłem reportaż z malowania muralu przez Swanskiego na Nowolipki. 

Doda czy Rozenek?

A Rozenek to jest która? Z braku wiedzy powiem, że Doda.

Co Cię inspiruje w pracy?

Trudno wybrać jedną dziedziną. Sztuka, natura, ludzie, rozmowy, spacery po mieście. Lubię obserwować tkankę miejską, jej funkcjonowanie, zachowania ludzi. To jedno z moich głównych źródeł inspiracji.

Nuda jest bardzo inspirująca, ja potrzebuję jej do tworzenia

Jak się przygotowujesz do projektów?

Przede wszystkim potrzebuję czasu, bo zawsze staram się jak najbardziej angażować. Po powstaniu konceptu staram się dobrze zgłębić temat.

Jeśli chcę zrobić teledysk więzienny, oglądam 10 fabuł lub dokumentów o więziennictwie, jeśli tematyką są lata 90., przypominam sobie ówczesną modę, sztukę, oglądam filmowe pomniki z tamtych lat żeby poczuć klimat i nasiąknąć odpowiednią estetyką.

Jestem raczej twórcą, który dużo ma już spisane na papierze, na planie staram się zmieniać jak najmniej. Lubię to, że 90 proc. artystów, z którymi pracuję przychodzi do mnie i mówi: „masz utwór, weź coś wymyśl”. Dzięki temu mam poczucie zaufania, wolności artystycznej i swobody, które co prawda musiałem sobie wypracować, ale było warto. Teledyski traktuje jak spotkanie artysty muzycznego z twórcą filmowym i to jest super, bo później po zarzuceniu pomysłu wzajemnie się inspirujemy. 

Jak to się stało, że zostałeś reżyserem klipów Taco?

Wyszło to trochę przez przypadek, Janek z Flirtini jest menadżerem Otsochodzi i Taco, przyszedł do mnie z propozycją utworu Nowy Kolor. Zrobiliśmy klip, który miał być trochę mrugnięciem okiem do amerykańskich teledysków, nie spodziewałem się, że rozejdzie się tak szeroko. 

Co najbardziej lubisz w swojej pracy?

Wspomnianą wcześniej wolność, nieustanne poznawanie nowych ludzi i nowych dziedzin. Każdy projekt wymaga ode mnie poznania nowego tematu i zdobywanie wiedzy w tylu różnych dziedzinach. To mi daje wiele radości.

Twoje ulubione klipy (mogą być Twoje!) :

To ciekawe, nigdy nie robiłem takiego podsumowania, spróbujmy!

Polskie:

1. „I Promise” Radiohead w reżyserii Michała Marczaka

2. “Katachi” Shugo Tokumaru w reżyserii duetu Kijek/Adamski

Zagraniczne:

1. „Until The Quiet Comes” Flying Lotusa w reżyserii Kahlila Josepha

2. „99 Problems” Jay’a Z w reżyserii Marka Romanka

3. „Pass This On” The Knife w reżyserii Johana Rencka

Ulubieni reżyserzy?

W filmie mam swoją świętą trójcę: Kubrick, Jodorowsky i Kieślowski.

Jeśli chodzi o teledyski, to z polskich twórców Kijek/Adamski, Marczak i Bujas/Kosz, z zagranicznych Jonze, Murai i Gavras.

Co ostatnio wpadło Ci w oko? Jakaś nowinka, nowa zajawka?

Wstrząsający artykuł o ilości słomek, jakie zużywamy na świecie, te liczby zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Każdego dnia w samych Stanach Zjednoczonych do śmietnika trafia pół miliarda sztuk, to są liczby, które mówią same za siebie.

Rozmawiała: Dominika Kurska

TU I TERAZ