Najcichsze pomieszczenia świata – po pobycie w nich ucałujesz serdecznie sąsiada, który wierci w ścianach od 6.00 rano!

Te miejsca mają się przysłużyć rozwojowi najnowszych technologii. Building 87 i Orfield Labs mogłyby jednak pobić popularnością chyba każdy escape room czy dom strachów!
.get_the_title().

Na liście życzeń każdego z nas od czasu do czasu pojawiają się „cisza i święty spokój”. A skoro jest popyt – jest i podaż. Jesteśmy gotowi zapłacić niemałe pieniądze za wyjazd na „warsztaty milczenia”. Na półkach księgarń można znaleźć takie pozycje jak „Cisza. Siła spokoju w świecie pełnym zgiełku” Thich Nhat Hanha czy „Cisza. Esencja naszego umysłu” Ryszarda Kleina.

Być może niedługo rynek muzyczny zaczną podbijać płyty, na których nie będzie nagrane zupełnie nic.

To i tak nie pozwoli nam jednak zaznać ciszy całkowitej. Zawsze do naszych uszu dotrą jakieś decybele. Jeśli naprawdę zależałoby nam na sprawdzeniu jak wygląda świat w wersji mute, najlepiej wybrać się na wycieczkę do USA.

Źródło: Microsoft

Według Księgi Rekordów Guinnessa najcichszy pokój na świecie – Building 87 – znajduje się w Redmond, w stanie Waszyngton.

Jest to komora bezodbiciowa, w której osiągnięto wartość dźwięku na poziomie -20,35 dB.

Stworzyła ją firma Microsoft w celu badań nad swoimi produktami. Sprawdzana jest tu głośność działania ekranów bezdotykowych czy nawet odgłos podłączenia ładowarki do urządzenia. Tu również szczegółowym testom poddawana jest jakość dźwięku Cortany – osobistego asystenta Microsoft.

Głośniej w mediach jest jednak ciągle o poprzednim rekordziście w tej kategorii, czyli Laboratoriach Orfielda w Minneapolis, które mogą pochwalić się wynikiem -9,4 dB. Skoro to miejsce spadło z pozycji lidera, dlaczego oczy i uszy świata wciąż skierowane są w jego stronę? O ile Microsoft za ultragrube, wyciszone ściany swojego pokoju wpuszcza głównie własnych ekspertów, to Orfield Labs organizuje wycieczki dla ochotników w cenie 125 dolarów za 1,5 godziny i 175 dolarów za 2 godziny.

Źródło: Orfield Labs

Myślicie, że trzeba być szalonym, żeby zapłacić taką kasę za posiedzenie w ciszy? Okazuje się, że oszaleć można dopiero na miejscu. Nie bez powodu większość programu wycieczki to pogadanki o tym co, jak i dlaczego, a same odwiedziny w komorze trwają raptem kilka minut. I najprawdopodobniej nikt nie żąda zwrotu pieniędzy, bo za krótko mógł się nacieszyć ciszą.

To dlatego, że w tym miejscu dźwiękiem stajemy się my sami. Brzmi fascynująco, ale na dłuższą metę nasz organizm funduje nam combo wrażeń nie do wytrzymania!

Bicie serca, krew pulsująca w żyłach, odgłos mrugania i przełykania, nasze wdechy i wydechy, szelest ubrań. Nagle okazuje się, że każdy z nas jest człowiekiem-orkiestrą! Niektóre dźwięki nie dotrą jednak do naszych uszu. W komorze przekonamy się, że bez odgłosu stawianych kroków poczujemy się totalnie zdezorientowani, a nawet możemy stracić równowagę!
Orfield Labs przygotowało także specjalną ofertę dla mediów. Dziennikarze mają możliwość spędzenia w komorze aż 45 minut. Dodatkową atrakcją są wyłączone światła i kompletny zakaz wydawania jakichkolwiek dźwięków.

Źródło: Orfield Labs

W międzynarodowej prasie powtarzana jest informacja, że 3 kwadranse to absolutne maximum, jakie człowiek może znieść w tych warunkach.

Po 30 minutach każdy śmiałek musi podobno usiąść, a po 45 minutach zaczynają się halucynacje…

Orfield Labs na swojej oficjalnej stronie dementuje jednak newsa, jakoby istniał jakiś oficjalny rekord czasu spędzonego w ich komorze. Nie wiemy, czy te zdawkowe informacje traktować jako zachętę do zabawy, czy wręcz przeciwnie – zawoalowane ostrzeżenie?

Źródło: cnn.com, Microsoft, Orfiel Labs
Tekst: Kinga Dembińska

MOTO