Wypożyczanie to nowe kupowanie, czyli skąd będziemy brać ubrania?

Według statystyk jedna na siedem kobiet w Wielkiej Brytanii uważa, że bycie sfotografowaną dwa razy w tej samej sukience oznacza poważne modowe faux-pas. Jak jednak radzić sobie z presją posiadania nowego stroju na każde uroczyste wyjście? Nowa tendencja w globalnej modzie jest na to odpowiedzią.
.get_the_title().

Chęć posiadania nowych rzeczy, które przykują uwagę innych, nie jest niczym nowym. Przez ostatnie dekady kobiety i mężczyźni prześcigali się w kreowaniu najbardziej zaskakujących, olśniewających i czasem też najdroższych stylizacji. Te, raz założone, w sporej ilości przypadków trafiały prosto w otchłanie szafy, z których już nigdy nie zostały wyciągnięte. Jakżeby inaczej, skoro pojawienie się w tej samej stylizacji na dwóch okolicznościach, w dodatku w gronie tych samych osób, było i nadal w niektórych kręgach jest postrzegane jako poważna modowa wpadka. Poszukiwanie nowych, unikatowych stylizacji, które nie zrujnują kilkumiesięcznego budżetu, zaprowadziło konsumentów do miejsca, które jeszcze do niedawna wywoływało mieszane uczucia.

Second-handy, ciucholandy, szmateksy czy jakkolwiek je nazywacie, dzisiaj przeżywają swój renesans i według statystyk zaczynają poważnie zagrażać galeriowym sieciówkom.

Skąd wynika to zagrożenie? Cena i unikalność. Te dwa czynniki wystarczają, aby skutecznie zachęcić kobiety (i mężczyzn również) do buszowania w koszach z ubraniami z odzysku. Do tych dwóch motywatorów doszedł w ostatnich latach jeszcze jeden: moda odpowiedzialna. Dzisiaj konsumenci patrzą na to, co i ile kupują bardziej, niż kiedykolwiek przedtem.

Chociaż według raportu The State of Fashion 2019, kupujemy więcej ubrań niż jeszcze 15 lat temu, spora ilość z nas zaczyna uważniej przyglądać się temu, na co wydaje pieniądze.

W tej grupie jest też coraz więcej osób, które w ogóle zastanawiają się nad tym, czy kupowanie rzeczywiście jest najlepszą i jedyną odpowiedzią na ich potrzeby. Po co kupować, skoro można poszperać w szafie babci, mamy, siostry, a czasem nawet i brata? Po co wydawać setki złotych na sukienkę, którą założę raz, góra trzy razy w życiu?

W odpowiedzi na te dylematy pojawiły się sklepy i start-upy, które szybko podchwyciły rodzącą się nową tendencję. W Stanach Zjednoczonych najbardziej popularnym z nich jest Rent The Runway, w Polsce koncept Love The Dress. To wypożyczalnia luksusowych sukienek od znanych projektantów, które można wypożyczyć za dużo mniejszą cenę, niż ta, która widnieje w katalogu. Chociaż ceny wypożyczenia kreacji zazwyczaj oscylują w granicach 400 złotych, dla wielu kobiet i tak są to zaoszczędzone pieniądze. Istnieją przecież eventy i wydarzenia, na których „nie wypada” pojawić się w kreacji bez znanej metki.

Zamiast więc wydawać na nią fortunę i potem chować tę fortunę na dno szafy, można wystroić się na wielkie wyjście w bardziej ekonomiczny, a przy tym bardziej ekologiczny sposób.

Za granicą, gdzie nowa tendencja jest jeszcze bardziej widoczna, takie marki jak Stella McCartney, Patagonia czy Richemont chętnie przyłączają się do promowania idei: wypożycz, odsprzedaj, odnów.

Trend wypożyczania, odsprzedawania, odnawiania czy dzielenia się przekłada się również na inne dziedziny życia.

Jak wskazuje raport The State of Fashion 2019, wypożyczanie wchodzi nam w krew dzięki takim inicjatywom jak Netflix, Spotify czy ZipCar.

Coraz rzadziej kupujemy płyty, książki czy filmy. Te platformy przyzwyczaiły nas do korzystania z pewnych dóbr okresowo, a nie na stałe. Te przyzwyczajenia i cały mechanizm ma też dużą szansę zadziałać w modzie. W skali globalnej już widoczne są spore zmiany zachodzące w mentalności konsumentów. Indywidualne motywacje są różne: od ekonomicznych, przez poszukiwanie unikatowych ubrań w sklepach vintage oraz second-handach, aż po najistotniejszy czynnik, czyli wzgląd na ochronę środowiska. W ostatecznym rozrachunku to ono najwięcej korzysta na tym, że nasze szafy powoli przestają pękać w szwach.

Tekst: Malwa Wawrzynek

FASHION