Badacze sprawdzili, dlaczego tak często wracamy do swoich ex
Zakończyliście związek – c’est la vie. Poczyniliście już konkretne kroki, żeby definitywnie zamknąć ten etap w życiu. Może z pomocą konsjerża do spraw rozstań, o którym pisaliśmy tu, uwiliście już przytulne gniazdko na drugim końcu miasta, a może nawet wymazaliście swoją nieaktualną już miłość z pamięci i ze zdjęć (jest taka opcja – więcej o tym tutaj).
Tymczasem zamiast podążać – solo lub z kimś innym – nową drogą życia, potrafimy wrócić na starą, czyli zejść się ze swoimi ex. Naukowcy postanowili sprawdzić, jaka jest tego przyczyna.
Badania University of Kansas z 2013 roku wykazały, że aż połowa par wraca do siebie po zerwaniu. Te 50 proc. to dość imponująca liczba i aż się wierzyć nie chce, że tak to właśnie wygląda. Może jednak powinniśmy brać poprawkę na to, że czasem nasi bliscy nie chcą nam się przyznać, że znów romansują z tą osobą.
Przecież chwilę po zerwaniu wymusili na nas obietnicę, że walniemy ich czymś ciężkim w głowę, jeśli choćby wspomnimy imię ex.
Tymczasem ci sami naukowcy doszli do wniosku, że istnieją dwa główne powody ponownego zejścia się. Pierwszy z nich jest taki, że wierzymy, a przynajmniej bardzo chcemy wierzyć w to, że nasza druga połówka zmieniła się na lepsze. Jakże mogłoby być inaczej – szok i trauma powodowane stratą tak cudownej, idealnej i jedynej w swoim rodzaju osoby – mowa o nas – musiały doprowadzić do mocnego postanowienia poprawy. Drugi powód jest taki, że uznajemy, że kiedy już emocje opadną i wyraźniej widzimy, co było problemem w naszym związku, będziemy potrafili się zdecydowanie lepiej się komunikować, więc tym razem to musi się udać.
Niedawno temat rozstań i powrotów wzięli na warsztat także naukowcy z University of Utah i University of Toronto. Zapytali oni o pobudki osoby, które rozważały odejścia od partnerów lub podjęły już taką decyzję. Wśród odpowiedzi na pytanie, dlaczego nadal jesteście razem lub moglibyście do siebie wrócić, padały takie powody jak wspomniana już wiara w pozytywną przemianę partnera, zobowiązania rodzinne, emocjonalne zaangażowanie czy obawa przed życiem w pojedynkę.
Dodatkowo aż 66 proc. osób wskazało na intymność i współzależność, jaką wykształciło z partnerem przez okres swojego związku.
Za rozstaniem przemawiała natomiast utrata zaufania, emocjonalne oddalenie się od siebie i ogólne niedopasowanie, przejawiające się licznymi kłótniami. W 38 proc. chodziło o zdradę. Niemniej jednak aż 49 proc. uczestników badania przyznało się do kompletnie mieszanych, ambiwalentnych uczuć w związku z widmem zakończenia związku. Potwierdziły się też poprzednie wyniki – 50 proc. osób wcześniej czy później wróciło do swoich ex.
Właśnie w tej ambiwalencji uczuć naukowcy upatrują się głównej przyczyny kręcenia sequela naszych historii miłosnych.
Każdy, kto przeżywał rozterki sercowe albo bujał się z decyzją o odejściu miesiącami, może stwierdzić z przekąsem „Wow! Dzięki Kapitanie Oczywisty!”.
W tych badaniach kryje się jednak większy szans, gdyż celem naukowców była też odpowiedź na to najważniejsze pytanie: „Czy to może się udać?”. Ich zdaniem ta mieszanka emocji decydująca o tym, czy odejść, czy zostać, czy do siebie wrócić jest okej.
Słabe są natomiast powroty do siebie, gdy jesteśmy samotni, znudzeni, przestraszeni, że nie poradzimy sobie sami – czyli pobudki nienakierowane tak naprawdę na sytuację w naszym związku.
W innych wypadkach, jeśli powodem rozstania nie były bardzo poważne okoliczności, jak np. przemoc fizyczna czy psychiczna partnera, a każdej ze strony nadal na sobie zależy – druga szansa dla związku ma sens. Taki jest wniosek psychologów zajmujących się tym tematem i z tym chyba pozytywnym akcentem was zostawiamy. Zawsze to w razie czego jakieś małe usprawiedliwienie smsów wysyłanych po pijaku do ex w zeszły weekend. 😉
Zdjęcie główne: „Podziemny krąg” (1999)
Tekst: Kinga Dembińska