Nowy trend wellness na Instagramie polega na wpuszczeniu słońca tam, gdzie nigdy nie sięgało
Ludzie robią różne rzeczy dla urody i dobrego samopoczucia. Czasem bardzo kosztowne, bolesne bądź dziwne. Najnowszy trend, który pojawił się na Instagramie, wpisuje się w tę ostatnią kategorię, choć mamy ochotę stworzyć dla niego jakąś nową, bo to jest jednak całkowicie nowy poziom absurdu.
A chodzi o świecenie – gołym zadkiem w stronę słońca i vice versa.
Na szczęście ta osobliwa praktyka ma swoją oficjalną, obcojęzyczną nazwę – parineum sunning, bo nie wiemy, czy starczyłoby synonimów d*py, by móc spokojnie wyjaśnić, o co w tym wszystkim właściwie chodzi.
Z dużym prawdopodobieństwem ten trend zapoczątkowała Metaphysical Meagan, która na swoim instagramowym koncie przedstawia się 30 tysiącom obserwatorów jako nauczycielka, uzdrowicielka, wcielona syrena, wyznawczyni tantryzmu i sztangistka. Żadnym z tych życiowych wcieleń nie wzbudziła jednak takiego zainteresowania, jak zdjęciem dodanym kilka tygodni temu.
Całkowicie naga zażywa na nim kąpieli słonecznej, w dość nietypowej pozie – jej istotą jest to, aby słońce świeciło prosto w odbyt.
A właściwie zamiast „odbyt” możemy napisać: w „gate of life of death”, czyli bramę życia i śmierci. To nie Metaphisical Meagen jest autorką tego poetyckiego określenia. Zaczerpnęła je taoizmu, skąd pochodzi pomysł na właśnie taką formę dbania o swój umysł i ciało.
Przedostające się bowiem przez wspomnianą „bramę” wgłąb nas samych promienie słoneczne mają nieść ze sobą wiele dobrego.
Uzdrowicielka w swoim viralowym już poście wylicza kolejne zalety wystawiania pupy na słońce, które jak zapewnia, płyną z jej osobistych obserwacji i doświadczeń. Takie opalanie ma natychmiastowo podnosić nasz poziom energii, jako że „gate of life and death” jest właśnie miejscem jej przepływu. Dlatego też działa podobno bardziej pobudzająco niż poranna kawa, a przy tym jest dużo zdrowsze. Ponadto podniesie naszą kreatywność, poprawi działanie różnych organów, pomoże utworzyć zdrowszą wieź z naszą seksualnością i wpłynie pozytywnie na nasz sen.
Kobieta przyznaje, że pozwala sobie na pięciominutowe sesje opalania codziennie rano. Już 30 sekund słońca świecącego w to zwykle dla niego niedostępne miejsce ma dawać takie efekty jak cały dzień spędzony na dworze.
Nowy trend spotkał się z dużym zainteresowaniem i jego orędowniczka ma już swoich naśladowców. Choć ciężko póki co powiedzieć, kto faktycznie wierzy w moc takiego opalania, a kto raczej sobie z tego żartuje. W każdym razie sesję parineum sunning odbył już np. amerykański DJ i producent muzyczny Diplo. Oczywiście według zasady „pic or it didn’t happened” zamieścił na swoim Instagramie zdjęcie z tego wydarzenia.
Tymczasem amerykański aktor Josh Brolin, znany m.in. z takich filmów jak „To nie jest kraj dla starych ludzi” czy „Sicario”, przestrzega swoich fanów przed tą nową modą.
Twierdzi, że skusił się na wypróbowanie dobroczynnych właściwości takiego dogłębnego kontaktu ze słońcem i skończyło się to poważnym poparzeniem newralgicznych części ciała.
Całą akcję opisuje w tym poście:
Brolinowi przytakują lekarze, którzy nie są szczególnymi entuzjastami nowej mody.
Twierdzą, że o ile witamina D jest mile widziana przez nasze organizmy, to nie ma żadnych dowodów na to, że serwowana w takiej formie przynosi jakiekolwiek pożądane skutki, a z ekspozycją na słońce zawsze należy bardzo uważać.
Hype na opalanie „bramy życia i śmierci” uważają za kolejny przykład dezinformacji z łatwością rozprzestrzeniającej się w social mediach. I może to pora, by opuścić Instagrama, póki jeszcze nasze oczy nie zostały skalane zdjęciami z parineum sunning ale wykonanymi en face, czy raczej w tym wypadku en ass.
Zdjęcia główne (od lewej): @ra_of_earth; @diplo
Tekst: KD