Irańczycy nadal dotykają i… liżą miejsce kultu w Kom
Wydawałoby się, że w dobie pojawienia się w dowolnym państwie lawinowo zarażającego kolejne osoby wirusa minimalizowanie ryzykownych czynników, które mogłyby wystawić nas na zagrożenie, stanowi odruchowe i naturalne zachowanie każdego człowieka. Prawda? Jak się okazuje – wcale nie. A przynajmniej nie w Iranie.
Kom. Święte miasto szyitów liczące sobie ponad milion mieszkańców. To właśnie tu doszło do pierwszych zakażeń koronawiruem w Iranie – w tym śmiertelnych. Metropolia była i wciąż jest celem ogromnej liczby krajowych pielgrzymek – a o stopniu religijnego zaangażowania wielu z Irańczyków nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Przykład idzie zresztą z góry, gdyż przywódcy religijni nie dostosowali się do wytycznych z Ministerstwa Zdrowia, że warto byłoby rozważyć zamknięcie na jakiś czas świątyń. No i poszedł.
Jeden z wiernych postanowił pokazać jak silna jest jego wiara i w zgodzie z lokalnym zwyczajem… ostentacyjnie lizał przez dłuższy czas fragment zewnętrznej części miejsca kultu mającego ponoć uzdrawiającą moc.
Ten rytuał wykonuje tam wiele osób i choć obiekt co jakiś czas jest odkażany, nie trzeba chyba nawet mówić jak łatwo przenosić w ten sposób koronawirusa. Upublicznione w mediach społecznościowych przez dziennikarza Masiha Alinejeda wideo – ostrzegamy, dość niesmaczne – możecie obejrzeć poniżej.
Równie niezręczne jest zdjęcie z chłopcem komplementowanym za to, że jego język miał kontakt ze „świętymi drzwiami”.
Tym gestom towarzyszyły takie słowa jak „Nie dbam o to, co się wydarzy” czy „Nie boję się koronawirusa”.
Covid-19 zbiera w Iranie wyjątkowo tragiczne żniwo – oficjalne dane mówią póki co o 66 zmarłych i 1501 zarażonych. Nieoficjalne szacunki (i zapewne prawdziwe, bo pochodzące między innymi od starających się chronić tożsamość lekarzy) wspominają o co najmniej pięciokrotnie wyższych wskaźnikach.
Pojawiają się też trudne do zweryfikowania informacje o kilkuset zgonach tylko w jednym szpitalu czy konstatacja, że biorąc pod uwagę liczbę zmarłych, przy bieżącej umieralności skala zachorowań musi być znacznie wyższa. Nad słowami takimi jak te trudno przejść do porządku dziennego: – Szpitale są pełne zainfekowanych ludzi, słyszeliśmy o setkach zgonów. Potrzebujemy więcej placówek medycznych.
Irańskie władze, w tym prezydent Hassan Rouhani, próbują uspokajać obywateli, informując że sytuacja jest pod kontrolą. Choć od momentu, gdy zachorowała też wiceprezydent kraju Masumeh Ebtekar czy wiceminister zdrowia Iraj Harirchi, ich wiarygodność bardzo spadła.
Eksperci obawiają się, że Iran z racji położenia i skomplikowanej sytuacji wewnętrznej – zarówno swojej, jak i sąsiednich państw (m.in. Afganistan i Irak) – może być jednym z krajów, które najbardziej na całym globie odczują skutki koronawirusa, przyczyniając się jednocześnie do gwałtownego rozprzestrzeniania go w bezbronnym w przypadku epidemii regionie. Oby te mroczne przewidywania jednak się nie sprawdziły.
Tekst: WM