Bardzo brzydkie rysunki: 5 sytuacji, w których mam ochotę zabić
1. Anioły i Demony.
W drzwiach restauracji pojawia się para z czteroletnim chłopcem o minie skazańca. Usadzony na krześle wygina usta w podkówkę. Słodki widok. Chłopiec jest ślicznym małym cherubinkiem z blond czuprynką. Nagle dociera do mnie wrzask rodem z dna piekieł. Malec wije się jak piskorz i odpiera kolejne łyżki zupy. Chciałam romantycznej kolacji, trafiłam na egzorcyzmy. Rachunek proszę!
2. Święte oburzenie.
Domówka. „Jak to nie widziałaś tego filmu?!” – kolega podnosi głos, wybałuszając oczy. No nie widziałam, po prostu. „Nawet się nie przyznawaj! Nawet nie mów tego na głos! To jest klasyka! To jest arrrcydzieło kinematografii!!!”. Chyba za mało wypiłam.
3. Telefoniczni mordercy.
„I powiedz tej dziwce, żeby już nigdy mi się na oczy nie pokazywała!” Wyraźnie rozgniewany współpasażer krzyczy do telefonu, dzieląc się swoimi perypetiami z połową tramwaju. „Jak mi nie odda tych pieniędzy, to nogi jej powyrywam” – pięść uderza rytmicznie w oparcie mojego krzesła. Nie wiem, czy mam się przesiąść, wyjść, czy „nogi komuś powyrywać”.
4. Koneserka z mięsnego.
Na dziale mięsnym wyjątkowo nie ma kolejek. Przede mną stoi jedna staruszka. To na pewno nie potrwa długo. „Jaka jest ta szyneczka, tu przy szybie? Nie, nie ta, ta z lewej… Aha, aha… To poproszę 5 deko. A ten schabik to z kiedy? Z wczoraj? To nie, to nie… A tutaj ten boczuś? Jakby mi mogła pani go pokazać, jak w środku wygląda. Nie, to jednak poproszę sopockiej. 10 deko. Pół proszę pokroić cienko, a pół grubo…” Właśnie zostałam wegetarianką.
5. Polowanie na sarny.
Spacer. Widzę, jak w moją stronę człapie niewysoki mężczyzna, z uśmiechem tak promiennym, jakbyśmy znali się od lat. „Hej wpadłaś mi w oko, pójdziemy na kawę?” – wypala jednym tchem. Przyspieszam kroku. „Nie, dziękuję, jestem zajęta” (i nie mam ochoty z tobą rozmawiać). „Nie uciekaj mi sarenko!” Słucham!?