Antynataliści. Brak prokreacji rozwiąże problem przeludnienia?
Na kobiety, które otwarcie mówią o tym, że nie chcą mieć dzieci, patrzy się nadal jak na kosmitów. Antynatalistów jest jednak coraz więcej. Uważają oni, że stałe zwiększanie populacji nie ma większego sensu. Powodów jest wiele.
Jednym z nich jest przekonanie o tym, że każda istota żywa cierpi i doświadcza bólu – tym samym powołując ją na świat wbrew jej woli, naraża się ją na cierpienie.
Obecnie coraz częściej mówi się o tym, że dzieci urodzone w XXI wieku będą dotkliwie doświadczały skutków dynamicznych zmian klimatycznych, w tym głównie suszy, uszczuplających się zasobów planety, szerzących się na całym świecie zaraz, konsumpcjonizmu i wyścigu szczurów. Innym argumentem jest fakt, że wielu rodziców podchodzi do sprawy samolubnie, oczekując od swojego potomstwa opieki w wieku starczym. Co ważne, antynatalizm nie jest ani wymysłem dzisiejszych czasów, ani tym bardziej ugrupowań feministycznych. To stanowisko filozoficzne sięga korzeniami czasów starożytnej Grecji.
Według amerykańskiego ministerstwa zdrowia aż 3 proc. matek żałuje decyzji o urodzeniu dziecka.
W Polsce nadal jest to temat tabu, a więc nikt nie przeprowadzał takich badań. W ubiegłym roku głośno było o Raphaelu Samuelu z Bombaju – ten młody, dobrze zarabiający mężczyzna planował pozwać swoich rodziców o to, że przyszedł na świat wbrew swej woli (szerzej pisaliśmy o tym tutaj). W rozmowie z BBC Raphael przyznał, że świat byłby lepszy, gdyby ludzkość wyginęła. Jego zdaniem wydawanie na świat potomstwa zmusza je do kroczenia ściśle określoną ścieżką: edukacji, kariery, dochodzenia do majątku, posiadania potomstwa i śmierci. Mężczyzna porównuje to do niewolnictwa. Rodzice Samuela są prawnikami, a do jego stanowiska podchodzą z całkowitą powagą. Chociaż może wydawać się to dziwne, jego matka uważa, że wychowała myślącego i odważnego młodego człowieka. Warto jednak dodać, że do procesu raczej nie doszło – ostatnie doniesienia medialne na temat Samuela datuje się na kwiecień ubiegłego roku.
Na portalach społecznościowych zakłada się coraz więcej grup zrzeszających osoby o poglądach antynatalistycznych, gdzie wymieniają one poglądy i żywo dyskutują. Antynataliści nie są agresywni ani nie mają otwartych zapędów terrorystycznych – ich argumenty oparte są o fakty dotyczące m.in. zużycia zasobów naturalnych. Okazuje się bowiem, że mieszkańcy krajów rozwiniętych zużywają do 9 razy więcej zasobów niż w krajach nierozwiniętych. Ocenia się, że najwięcej zużycia dotyczy Stanów Zjednoczonych.
Gdyby taki „trend” utrzymał się na całym świecie, to potrzebowalibyśmy aż 6 takich planet jak nasza, aby zaspokoić wszystkie nasze potrzeby.
Co sądzicie o antynatalizmie? Czy rosnąca populacja zagraża życiu na Ziemi? Czy ludzkość, mimo zmieniających się warunków klimatycznych, będzie trwać przez kolejne pokolenia?
Tekst:PKW