Dystansowanie społeczne a hiszpanka. Miasta przestrzegające zasad odbudowały się szybciej
Pandemia grypy hiszpanki zabiła w latach 1918-1920 od 50 do 100 mln osób na całym świecie. Epidemia, która przetoczyła się przez świat 100 lat temu, dziś, w dobie koronawirusa, może nas wiele nauczyć – szerzej pisaliśmy o tym tutaj. Choć czasy się zmieniły, niektóre rzeczy pozostały bez zmian – kwarantanna, izolacja, mycie rąk, maski i radykalny dystans społeczny to nadal najbardziej skuteczne, historycznie potwierdzone i jak na razie jedyne metody, które mamy, by zminimalizować rozprzestrzenianie choroby. Amerykańscy naukowcy z Federal Reserve of New York i Massachusetts Institute of Technology pokazali to ostatnio na przykładzie Minneapolis i Saint Paul. To bliźniacze miasta, które leżą na przeciwległych brzegach rzeki Missisipi.
W 1918 roku Minneapolis zareagowało szybciej.
Gdy jesienią pierwsze osoby w regionie umarły na hiszpankę, miasto natychmiast się zamknęło – 12 października zamknięte zostały szkoły, kościoły, teatry, a nawet sale bilardowe. Słowem: wszystkie miejsca, w których wirus mógłby szybko się rozprzestrzeniać. Wówczas nawet tamtejsza służba zdrowia nie była przekonana, że należy reagować aż tak szybko i tak agresywnie. Jednocześnie, w tym samym czasie Saint Paul nie zrobiło nic, bo tamtejsze władze przekonane były, że epidemia jest pod kontrolą. Miasto poszło w ślady Minneapolis dopiero w listopadzie, czyli aż trzy tygodnie później. W stosunku do reszty Stanów Zjednoczonych bilans ofiar w obu miastach nie był duży – należy jednak podkreślić, że śmiertelność w Minneapolis była niższa niż w Saint Paul.
Naukowcy zestawili dane związane ze śmiertelnością podczas pandemii, środkami zaradczymi przyjętymi przez miasta, a także późniejszym stanem ich gospodarki. Okazało się, że to Minneapolis, które od razu wdrożyło zasady dystansowania społecznego, znacznie szybciej odbudowało się gospodarczo. W 1919 roku i w następnych latach sytuacja ekonomiczna była tam lepsza. Naukowcy sądzą więc, że agresywne restrykcje nie szkodzą gospodarce. Obserwując obecną sytuację, może się to wydawać nieco paradoksalne, naukowcy jednak spieszą z odpowiedzią. – Sama pandemia jest niezwykle destrukcyjna dla gospodarki. Z kolei wszystkie rozwiązania, które łagodzą dotkliwość pandemii, mogą być korzystne dla gospodarki – mówi Emil Verner z Massachusetts Institute of Technology.
Dzięki restrykcjom wznawianie działalności gospodarczej staje się łatwiejsze, a śmiertelność w czasie pandemii spada.
Na koniec warto podkreślić, że hiszpanka, w przeciwieństwie do koronawirusa, upodobała sobie osoby w wieku produkcyjnym. Tymczasem sytuacja na rynku pracy wyglądała wówczas inaczej niż teraz, bo żywicielami rodzin byli głównie mężczyźni. Gdy umierali, rodzina potencjalnie zostawała bez środków do życia. Jedno się jednak nie zmienia – to pandemia jest szkodliwa dla gospodarki, a nie środki zaradcze, które podejmuje się, by z nią walczyć.
Zdjęcie główne: History Daily
Tekst: NS