Marki kosmetyczne usuwają ze swojej komunikacji takie sformułowania jak 'rozjaśniające’ i 'wybielające’
Azjatycka pielęgnacja zazwyczaj kojarzy nam się z dbaniem o skórę wymagającym wyższyego stopnia wtajemniczenia, który chciałoby osiągnąć wiele Europejek i Amerykanek. Takie książki jak „Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji” autorstwa Cho Charlotte albo „Skóra. Azjatycka pielęgnacja po polsku” Barbary Kwiatkowskiej błyskawicznie stały się w Polsce bestsellerami. Znajdują się w nich porady na temat tego, jak za pomocą odpowiedniej, systematycznej pielęgnacji pozbyć się niedoskonałości i uzyskać efekt zdrowej, promiennej skóry. Gdzieś na marginesie pozostaje jednak inna kwestia dotycząca urody: obsesja Azjatek na punkcie jasnej cery.
Koncerny kosmetyczne oczywiście dodatkowo ją podsycały, wypuszczając produkty, które miały „wybielić” twarz, a tym samym – jak głosił przekaz marketingowy – zwiększyć atrakcyjność klientek. Nadszedł jednak czas na zmiany.
Śmierć George’a Floyda, która zapoczątkowała falę antyrasistowskich protestów w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie, przyczyniła się również do wnikliwszego spojrzenia na ofertę i komunikację marketingową wielkich marek. W obawie przed bojkotem i pod naciskiem konsumentów, którzy wystosowywali petycje podpisane przez tysiące osób na całym świecie, wielkie koncerny zaczęły podejmować działania, które pozwolą im odciąć się od posądzeń o rasizm czy o utrwalanie stereotypów rasowych.
PepsiCo wycofało niesamowicie popularną na rynku amerykańskim markę Aunt Jemima, a gigant spożywczy Mars zmieni nazwę i logo marki Uncle Ben’s.
@JNJNews Johnson and Johnson
To stop selling skin whitening brands globally. Such a powerful move amidst #BlackLivesMatter protests
Giving up on such huge markets in Asia esp India.Such steps are necessary! Commendablehttps://t.co/xt35xmK8Yx
— Rohit (@rohgnair) June 22, 2020
Podjęcie pewnych kroków zapowiedziały też wielkie koncerny kosmetyczne. Najradykalniejsze jak do tej pory są te zapowiedziane przez markę Johnson & Johnson, która nie będzie już sprzedawać produktów „wybielających” cerę. Chodzi o linie Nautrogena Fine Fairness i Clean & Clear – Clear Fairness. Te sera, kremy i inne kosmetyki teoretycznie miały walczyć z przebarwieniami i zaburzeniami pigmentacji.
W praktyce jednak chodziło o to, że są one w stanie rozjaśnić karnację, zapewniając nie tylko efekt promienistej skóry, ale wręcz jej wybielenie.
Sam fakt, że te produkty ie były dostępne w Ameryce, tylko w Azji i na Bliskim Wschodzie, najdobitniej potwierdza to założenie.
Inni kosmetyczni giganci również postanowili podjąć pewne działania. Największa na świecie firma kosmetyczna L’Oreal, która w swojej ofercie posiadała m.in. krem Garnier White Naturals Skin Complete, zobowiązała się do usunięcia z opakowań, opisów produktów i reklam takich słów jak „wybielenie”, „rozjaśnienie”, „jasny”. Podobną decyzję podjął też Unilever.
Co ciekawe, te decyzje nie spotkały się z całkowicie pozytywnym przyjęciem. Kiedy firma Johnson & Johnson podała do informacji publicznej swoją decyzję, w social mediach pojawiły się wręcz głosy krytyki – głównie ze strony Azjatów, którzy nie są zadowoleni z tego, że odbiera się im możliwość osiągnięcia takiego wyglądu, jaki preferują. W Azji kult białej cery jest bardzo mocno zakorzeniony i sięga zamierzchłych czasów – jasna karnacja była przypisywana osobom o lepszym statusie społecznym.
Do dziś w ogłoszeniach matrymonialnych Azjatek można znaleźć zachęcę w postaci deklaracji o posiadaniu jasnej skóry.
Jednak nie tylko Azjaci krytykują tego rozaju posunięcia wielkich firm. Wiele osób jest sądzi, że takimi działaniami marki zapewniają sobie po prostu darmową reklamę. Zgodzicie się z tym?
Zdjęcie główne: instagram @neutrogena i Anastasia Ostopovych/Unsplash
Tekst: KD