Nowa Zelandia walczy z przemocą domową. Da się? Da się!
Jeśli chodzi o przemoc domową i przemoc w związkach, Nowa Zelandia ma najgorsze statystyki ze wszystkich krajów rozwiniętych. Mimo że aż 80 proc. przypadków pozostaje niezgłoszonych, każdego roku policja interweniuje w ponad 105 tys. incydentów związanych z przemocą domową – to średnio jedna interwencja na 5,5 minuty. Dodatkowo szacuje się, że przemoc domowa kosztuje kraj od 4,1 mld do 7 mld dolarów nowozelandzkich rocznie (czyli od około 9,8 mld do 16,8 mld złotych). Nowozelandzki parlament nie pozostaje jednak obojętny. Wczoraj posłowie przegłosowali ustawę, która ma pomóc ofiarom przemocy domowej w nowym starcie.
Ustawa daje ofiarom prawo do 10-dniowego płatnego urlopu, podczas którego znajdą nowy dom i zapewnią bezpieczeństwo sobie i swoim dzieciom.
Przegłosowanie ustawy (63 posłów było za, a 57 przeciw) to zwieńczenie 7-letniego wysiłku Jany Logie, posłanki partii zielonych, która przed zostaniem politykiem działała w schronisku dla kobiet. – Ta inicjatywa zmusza do reakcji całe społeczeństwo. Nie pozostawiamy wszystkiego w rękach policji, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że wszyscy odgrywamy rolę w pomaganiu ofiarom. Chodzi również o zmianę norm kulturowych i powiedzenie „wszyscy mamy w tym swój udział, to nie jest w porządku” – tłumaczy Logie. Posłanka tłumaczy też, że przemoc domowa nie respektuje podziału na życie prywatne i zawodowe – oprawcy często wkraczają do miejsca pracy ofiary, stalkując je, grożąc im przez telefon czy internet lub strasząc ich współpracowników. Często także próbują sprawić, aby ofiara została zwolniona lub sama odeszła z pracy, aby ją od siebie bardziej uzależnić.
Nowa Zelandia jest pierwszym krajem na całym świecie, w którym wprowadzona została tego typu uchwała.
Nowa ustawa dająca ofiarom przemocy domowej prawo do dodatkowego 10-dniowego urlopu wejdzie w życie w kwietniu przyszłego roku.
Źródło: Guardian, nzherald