Tam, gdzie bogaty z biednym wiódł żywot. Ateńskie polykatoikies

Kto kiedykolwiek odwiedził stolicę Grecji, musiał zetknąć się z charakterystycznymi budynkami, które wyglądem przypominają fragmenty układanek z klocków LEGO. Polykatoikies na pierwszy rzut oka nie dostarczają wyjątkowych wrażeń estetycznych, ale skrywają w sobie pewien urok. Iskrę ideału, która niespodziewanie została wykrzesana przez konieczność.
.get_the_title().

Ciepło, gwar i bliska obecność drugiego człowieka. To właśnie pierwsze wrażenia po kontakcie z miejską tkanką stolicy Grecji. Ateńskie ulice są ciasne, ale dzięki przepełniającemu je życiu nie wywołują klaustrofobii. Można to odczuć, nawet przechadzając się po nich w Google Street View. Wtedy też w oczy rzuca się otaczająca je zabudowa. W dużej mierze składa się ona z piętrowych modernistycznych budynków, które kontrastują z lekko doklejonymi antycznymi zabytkami spoglądającymi ze wzniesień.

Gęsto rozsiane polykatoikies wzbudzają mieszane uczucia. Podstawowy zarzut odnosi się do wyglądu ich elewacji, który można określić terminem: brutalnie ascetyczny.

Konstantinos Pantazis i Marianna Rentzou z biura architektonicznego Point Supreme, którzy zajmują się projektem rewitalizacji polykatoikies podkreślają, że nie są one brzydkie jako typ budynku, lecz problem tkwi w konkretnych realizacjach, które w zdecydowanej większości były wykonywane z myślą o minimalizacji kosztów, bez zwracania uwagi na estetyczną jakość przestrzeni. Nie wszyscy widzą w polykatoikies obskurne betonowe bryły. – To nie jest kwestia piękna. Mylimy się, porównując Ateny do innych europejskich metropolii. Polykatoikies stworzyły coś nowego, niezależnego od estetyki – zaznaczyła podczas panelu dyskusyjnego organizowanego przez ateńskie centrum kultury Onassis Ioanna Theocharopoulou, adiunkt w Parsons School of Design w Nowym Jorku. – Warto zrozumieć historię społeczeństwa, które stworzyło tę formę architektoniczną – dodała.

Niepowtarzalny klimat, jaki roztacza miasto, niekoniecznie musi wiązać się z atrakcyjnością wizualną jego zabudowy. Piękno często wyłania się z tego, jak mieszkańcy korzystają z możliwości, które stwarza im konkretna zorganizowana przestrzeń. Powstaje ono niejako w akcji.

„Ateny jako polykatoikia”. Wizualizacja stworzona przez architektów z Point Supreme/Źródło zdjęcia: pointsupreme.com

Prawdą jest, że udało się stworzyć w polykatoikies funkcjonalne przestrzenie do życia przy stosunkowo niskich kosztach. Mieszkałem również w innych krajach, ale moje lokum nigdy nie było tak przestronne, jak w stolicy Grecji. Tam nawet niezbyt majętny student zwykle mieszka sam w mieszkaniu z ogromną sypialnią, co jest nie do pomyślenia w większości dużych europejskich miast, gdzie musi dzielić przestrzeń ze współlokatorami – mówi w rozmowie z F5 pochodzący z Aten Michael, który obecnie mieszka w Zurichu.

Plakat z polykatoikią zachęcający turystów do odwiedzania Aten. Projekt stworzony przez architektów z Point Supreme we współpracy z Johnem Karahaliosem/Źródło zdjęcia: pointsupreme.com.

Ateńska polykatoikia stała się nawet tekstem kultury. W latach 2008-2011 grecka telewizja MEGA emitowała serial o wymownej nazwie „Ja Polykatoikia” („H Πολυκατοικία”), który zaskarbił sobie uznanie wielu widzów. Opowiada on o losach mieszkańców jednej z polykatoik reprezentujących szeroki przekrój społeczny Aten – obecni są m.in. bezrobotna Natali, pracująca na stanowisku managerskim Loukia, imigrant z Albanii Tzovani czy nadzorca Thanasis. Codzienne tarcia pomiędzy nimi znikają wówczas, gdy postanawiają połączyć siły „dla dobra budynku” i rozwiązać problem, na którym opiera się akcja dramatyczna konkretnego odcinka. Na przykład w jednym z epizodów bohaterowie w końcu postanawiają wspólnie wykonać niezbędne prace remontowe.

Czołówka serialu „Ja Polykatoikia”/Źródło zdjęć: megatv.com

Serial „Ja Polykatoikia” wyraża afirmatywny stosunek do formy architektonicznej, której nazwę nosi w swoim w tytule. Nieco inne światło rzuca znacznie wcześniejsza produkcja filmowa – komedia „Ta dervisopaida” Steliosa Tatasopoulosa z 1960 roku jest prześmiewczą krytyką całego procesu powojennej odbudowy Aten. W jednej ze scen dwóch robotników pracujących na placu budowy zostaje zagadniętych przez lokalnego fryzjera o to, czy kiedykolwiek wcześniej wykonywali podobne zajęcie. Jeden z nich odpowiada, że „to ich obowiązek”, ale „w istocie, dzisiaj po raz pierwszy w życiu coś tworzą”. Fryzjer, kręcąc głową, rzuca z lekką pogardą „rozumiem, rozpoczęła się rozbiórka Aten”. W tej perspektywie burzenie starej zabudowy stolicy i stawianie w jej miejsce nowoczesnych wielopiętrowych konstrukcji jawi się jako grzebanie tradycji, niszczenie starego porządku. Ta scena ujawnia także inną ciekawą stronę tego procesu – że w budowaniu uczestniczyć mógł każdy (stare archiwa są pełne zdjęć, na których widać gospodynie domowe zajmujące się tynkowaniem) i że była to praca zespołowa.

Wielokondygnacyjny apartamentowiec polykatoikia pojawił się w Atenach już w 1910 roku. Jednak były to pojedyncze „egzemplarze”.

Ważnym krokiem w rozwoju tego systemu architektonicznego było uchwalenie w 1929 roku prawa „własności poziomej”, które umożliwiało, by każde mieszkanie w budynku mogło mieć innego właściciela oraz wprowadzało zbiorowe zarządzanie wspólną przestrzenią. Prawdziwym kamieniem milowym były późniejsze przepisy wprowadzone w 1959 roku ustanawiające system finansowania zwany antiparochi, który polegał na tym, że w zamian za ziemię pod budowę deweloperzy oferowali jej posiadaczom określoną ilość mieszkań, kiedy te zostaną już ukończone. Głównym bodźcem do gwałtownego namnażania się polykatoikies była przede wszystkim ogromna migracja wewnętrzna po zakończeniu wojny domowej w 1949 roku. Do Aten zaczęły napływać ogromne masy zubożałych ludzi z prowincji i mniejszych ośrodków miejskich.

Greckiego państwa nie było stać na socjalne programy mieszkaniowe, dlatego przyzwoliło na rozwój budownictwa nieformalnego.

Odbudowa stolicy, która miała również zapewnić warunki mieszkaniowe dla nowo przybyłych, odbywała się w sposób fragmentaryczny. Nie istniały centralne plany zagospodarowania przestrzennego, które, jak w innych dużych ośrodkach miejskich, wyznaczałyby strefy mieszkalne, handlowe oraz robotnicze. Opracowywaniem projektów architektonicznych zajmowali się inżynierowie budownictwa, a nie dyplomowani architekci. Udział państwa w tym procesie poza ustanowieniem wspomnianych przepisów był minimalny i sprowadzał się do wprowadzenia ulg, które zwalniały deweloperów z obowiązku płacenia podatku VAT od obrotu nieruchomościami, a właścicieli ziemi z płacenia podatku od uzyskanej nieruchomości – obowiązywała ich jedynie niewielka opłata administracyjna.

Nieco mroczniejsza strona tej budowlanej decentralizacji wiąże się inżynierią społeczną. W greckiej wojnie domowej klęskę poniosły siły komunistyczne. Nowy demokratyczny rząd poprzez unikanie tworzenia dużych, jednolitych obszarów przemysłowych chciał ujarzmić rewolucyjny potencjał klasy robotniczej. Gospodarka budowlana na małą skalę miała na celu kontrolowanie populacji.

Budowę polykatoikies oparto o modernistyczną koncepcję Dom-Ino autorstwa Le Corbusiera, w której żelbetonowe słupy uwalniają budynek od nośnych ścian wewnętrznych. Prostota takiej konstrukcji pozwoliła przyspieszyć budowę, a także obniżyć jej koszty.

Schemat koncepcji Dom-Ino/Źródło zdjęcia: Le Corbusier and Pierre Jeanneret, OEuvre Complète Volume 1, 1910–1929, Les Editions d’Architecture Artemis, Zürich, 1964

System budowy polykatoikies okazał się bardzo wydajny, co spowodowało znaczne gospodarcze ożywienie. De facto od lat 50. do momentu tuż przed wybuchem kryzysu ekonomicznego w 2008 roku budownictwo stanowiło główny filar greckiej gospodarki. Oparte o wymianę grunt-mieszkanie antyparochi było jedynym mechanizmem finansowania sektora budowlanego, który wyrósł niezależnie od systemu kredytowego. Ba, było znacznie od niego popularniejsze. Do 1979 roku pieniądze pochodzące z kredytów mieszkaniowych stanowiły zaledwie 16 proc. nakładów przeznaczonych na zakup mieszkań. Późniejsze złagodzenie wymogów kredytowych nieco zmieniło te proporcje, ale i tak tuż przed kryzysem kredyty mieszkaniowe stanowiły zaledwie 34 proc. PKB Grecji, czyli o połowę mniej niż w innych krajach Unii Europejskiej.

W okolicach 2006 roku Grecja miała współczynnik 84,6 proc. własności prywatnej, jeśli chodzi o rynek nieruchomości (drugi wynik po Hiszpanii). Jak zauważa Panos Dragonas, profesor architektury oraz miejskiego designu na Uniwersytecie w Patras, „posiadanie mieszkania stało się jednym z najważniejszych elementów tożsamości nowo powstałej greckiej klasy średniej”. Niektórzy eksperci zarzucali, że zjawisko to doprowadziło do powstania podmiotowości czerpiącej swą siłę ze skrajnego indywidualizmu, czego oznaką jest fakt, że każde mieszkanie mogło służyć jako instrument ekonomicznej spekulacji.

Wizualizacja Aten pt. „Hołd dla Madelon Vrisendorp”, której autorami są architekci z Point Supreme/Źródło zdjęcia: pointsupreme.com

Statystyki mówią, że na obszarze miejskim Aten ilość polykatoikies wzrosła z 15 proc. wszystkich budynków w 1964 roku do 40 proc. w 1976 roku. Według wyliczeń Thomasa Maloutasa, profesora na Wydziale Geografii Uniwersytetu Harokopio, w Atenach między latami 50. a 80. XX wieku wzniesiono około 35 tys. konstrukcji typu polykatoikia. W większości o identycznym układzie.

Zdjęcie pochodzące z kolekcji pt. „Rozprzestrzenianie się Aten” autorstwa Yiorgisa Yerolymbosa. Kolekcja wchodziła w skład greckiego pawilonu na wystawie Venice Biennale 2012/Źródło zdjęcia: Thegreekfoundation.com

Polykatoikia stała się architektoniczną matrycą, generycznym modelem, który dzięki dużej elastyczności był realizowany na masową skalę w zasadzie we wszystkich dzielnicach Aten. Panos Dragonas wspomina, że nieograniczone powielanie polykatoikies „uformowało krajobraz miejski pozbawiony sztywnych granic”.

Niemal każda polykatoikia ożywia ulicę, przy której się znajduje. Jest półprzepuszczalna, jej charakter sprzyja osmozie sfery prywatnej i publicznej, co nieco paradoksalnie skutkuje żywiołowością przy zachowaniu intymności i poczucia bezpieczeństwa. „Wnętrze” oraz „otoczenie” są w ciągłej rozmowie, jak zauważa niemiecki profesor architektury Richard Woditsch. – Ateńskie ulice żyją cały czas. Praktycznie o każdej porze można napotkać ludzi spacerujących po okolicy – mówi Woditsch.

W większości innych miast obszary mieszkalne są bardzo ciche, w Atenach przypominają ule. Wszystko jest wymieszane – na piętrach pomiędzy prywatnymi mieszkaniami znajdują się apteki, zakłady krawieckie, biura notarialne, galerie sztuki czy nawet małe kina.

To tworzy ciekawy rodzaj aktywnej wspólnoty. Nietrudno jest spotkać sąsiada, np. wychodząc na balkon czy przebywając w częściach budynku przeznaczonych do wspólnego użytku. Niektóre polykatoikies na najwyższych piętrach nawet mają przeznaczone dla wszystkich mieszkańców tarasy, na których znajdują się kawiarnie – opowiada F5 Michael. – Warto wspomnieć, że stałym elementem życia w tych budynkach jest uczestniczenie w walnych zgromadzeniach właścicieli oraz lokatorów, gdzie rozstrzygane są takie kwestie jak remonty, wybór zarządcy oraz przeznaczenie mieszkań, które od dawna pozostawały puste.

Zróżnicowana konfiguracja lokali wewnątrz polykatoikii umożliwia to, co socjologowie nazywają „mieszaniem społecznym”. Ten rodzaj budynku jest dobrą ilustracją rozwarstwienia pionowego, które zachodzi poprzez organizację przestrzeni. Wyższe piętra zamieszkują ludzie zamożniejsi, niższe (włącznie z piwnicą) przybysze ze wsi, biedni studenci, imigranci. Taka segregacja pod względem majątkowym i pochodzenia wewnątrz polykatoikii pozwalała uniknąć zdecydowanie bardziej niepożądanej polaryzacji poziomej – nie było w Atenach dzielnic, które byłyby zamieszkiwane wyłącznie przez bogatych ani takich, w których mieszkaliby tylko ludzie biedni. Problem gettoizacji był w stolicy Grecji nieobecny. Polykatoikia w każdej części miasta była mniej więcej tym samym budynkiem.

„Ateński pejzaż miejski”/Zdjęcie: BrotherMagneto

Zmniejszenie ogólnego rozwarstwienia poprzez stworzenie przestrzeni, w której oba końce drabiny społecznej się do siebie przybliżają, a często nawet się ze sobą stykają, było w dużej mierze niezamierzonym efektem. Według Panosa Dragonasa polykatoikia okazała się „pomyłkowym zlikwidowaniem wszystkich problemów współczesnej urbanistyki”. Podczas dyskusji w centrum Onassis profesor Maloutas stwierdził równie jasno, że polykatoikia to „doskonały przykład tego, jak specyfika konkretnego budynku może wpłynąć na geografię społeczną w sposób, którego nikt nie był w stanie przewidzieć”.

Wiążące się z globalizacją tendencje do rozrostu miast przy jednoczesnym opuszczaniu ścisłego centrum przez dotychczasowych jego mieszkańców przekształciły także miejską tkankę Aten. Zaczęły się nowe migracje wytwarzające różnorodniejsze wspólnoty w opuszczonej przestrzeni. Wiele dzielnic, z których wyniosły się firmy produkcyjne lub usługowe, wkrótce przekształciło się w modne obszary pełne klubów nocnych, kawiarni i tawern. Różnorodność i żywiołowość wielokulturowych obszarów, kolorowe rynki i etniczne restauracje przyciągnęły nowo powstałą klasę kreatywną miasta: głównie młodych ludzi, dobrze wykształconych i zorientowanych międzynarodowo, którzy tam zamieszkali, założyli swoje pracownie projektowe i galerie sztuki. Wpłynęło to również na charakter polykatoikies. Pojawiły się ich bardziej zcustomizowane wersje, np. z mieszkaniami przypominającymi lofty. Jak podsumowuje Dragonas „globalizacja sprawiła, że miasto powtórzeń ustąpiło miejsca miastu różnorodności”.

Balkony ateńskich polykatoikies/Źródło zdjęcia: Google Street View

Chyba najbardziej charakterystyczną cechą polykatoikies, która od razu rzuca się w oczy podczas podziwiania panoramy Aten, są zakończenia niektórych z nich przypominające schodki albo fragmenty układanek z klocków lego. Jest to rezultat przepisów wprowadzonych kodeksem budowlanym z 1955 roku. W jego świetle w polykatoikies liczących ponad pięć pięter każda kolejna kondygnacja od strony balkonowej musi być węższa o 2,5 m od poprzedniej, co tworzy wspomniany specyficzny układ. Uzyskane w ten sposób wolne przestrzenie są miejscami na wielkie tarasy, często zapełniane kompletami wypoczynkowymi i bujną roślinnością.

Wizualizacja Aten pt. „Ateńskie lego”, której autorami są architekci z Point Supreme/Źródło zdjęcia: pointsupreme.com

Innym ważnym elementem architektonicznej tożsamości polykatoikies są głębokie, często zawijane balkony mogące pomieścić nawet pełnowymiarowy stół obiadowy. – Mogą źle wyglądać z zewnątrz, ale przy ładnej pogodzie (a o to w Grecji nietrudno) oferują naprawdę wiele przyjemności. Ludzie przesiadują na balkonach godzinami – spożywają na nich posiłki, odpoczywają, biesiadują razem ze swoimi przyjaciółmi. Często, gdy bywam w Atenach odwiedzić starych znajomych i popołudniami wędruję ulicą, z trudem udaje mi się powstrzymać cieknącą na zapach grillowanego mięsa ślinkę – wspomina Michael.

„Geometria”. Wielki taras na dachu polykatoikii/Zdjęcie: Nikos Patsiouris.

Dużo moich dziecięcych wspomnień wiąże się właśnie z balkonami. Pamiętam, jak moja mama wykonywała prace domowe na balkonie, żeby mogła mnie pilnować, kiedy bawiłem się na ulicy. I często wołała mnie stamtąd, kiedy nadchodziła pora obiadowa. Moi rodzice w upalne letnie noce wystawiali składane łóżko na balkon, kiedy w środku było zbyt gorąco, aby usnąć – zasypiałem więc, patrząc w górę na gwiazdy – dodaje. Jednak greckie niebo poszarzało w 2008 roku. Jak się okazało na znacznie dłużej niż w innych krajach.

Kryzys wydrążył ideę

„Twarz polykatoikii”/Zdjęcie: Aesthetics of crisis

„Architektura albo rewolucja” – autorem tych słów jest Le Corbusier, czyli duchowy mentor polykatoikies. Jak już zostało wspomniane, dzięki zdecentralizowanej, nieformalnej odbudowie Aten udało się skanalizować ryzyko robotniczego buntu, który mógłby utrudnić polityczne życie rządzącym wówczas demokratom. Jednak potężny wstrząs ekonomiczny, jaki uderzył w 2008 roku, był na tyle mocny, że ulice greckich miast zawrzały od frustracji swoich mieszkańców. Światowy kryzys finansowy ujawnił słabości greckiej gospodarki i fikcyjność dobrobytu opartego na kredytach, w przypadku Grecji bardziej konsumpcyjnych i inwestycyjnych niżeli mieszkaniowych. Populacja Aten zmniejszyła się po raz pierwszy w historii, spadając w 2011 roku do nieco ponad 3 mln. Ograniczony popyt na mieszkania sprawił, że tysiące nowo wybudowanych pozostało pustych. Po 2006 roku zmieniło się prawo o antiparochi i teraz właściciel ziemi musiał zapłacić państwu podatek w wysokości 18 proc. wartości mieszkania, które otrzymał w zamian za grunt. Załamało to cały system. Firmy budowlane wolały kupować działki za pieniądze, zamiast dokonywać wymiany za mieszkania i dodatkowo dopłacać do pokrycia podatku.

Niewykończona polykatoikia/Źródło zdjęcia: Google Street View

Recesja gospodarcza wraz z budową dużych centrów handlowych na peryferiach spustoszyła drobny handel.

Małe sklepy opuściły partery polykatoikies. Porowatość budynku została ograniczona, ponieważ życie przestało tętnić w jego arkadach. Kilka metrów przed nimi zaczęły toczyć się inne historie – ludzi pozbawionych pracy oraz dachu nad głową.

Posiadanie domu, niegdyś spełnienie marzeń klasy średniej, teraz stało się źródłem strachu. Panos Dragonas pisał w swoim artykule w 2014 roku, że depresja, która trwa w Grecji, to coś więcej niż kryzys zadłużenia i kryzys fiskalny – to kryzys projektu biopolitycznego polykatoikies, który stworzył nowe miasto, nową strukturę społeczną i nowy sposób życia. – Od 2014 roku pojawiły się nowe kwestie. Przede wszystkim ekspansja znanego wszystkim turystycznym miastom Airbnb, która spowodowała także w Atenach absurdalny wzrost czynszów, co zmusiło wielu starych najemców do opuszczenia centralnych dzielnic. Oczywiście teraz nawet Airbnb ma ogromne kłopoty z powodu COVID-19 – komentuje w rozmowie z F5 Dragonas.

Kryzys wytworzył wyjątkowo zły nastrój. Między mieszkańcami polykatoikies zaczęły występować poważne tarcia dotyczące systemu centralnego ogrzewania. Niektórych z nich nie było stać na pokrycie kosztów ogrzewania w zimie. Jeżeli pozostali chcieli mieć ciepło w swoim mieszkaniu, to albo musieli pokryć brakującą kwotę, albo znaleźć inne rozwiązania grzewcze – mówi Michael.

Wizualizacja pt. „Uczenie się od Aten”, której autorami są architekci z Point Supreme/Źródło zdjęcia: pointsupreme.com

Pomimo tego, że sytuacja uległa poprawie i Grecja podźwignęła się z głębokiego kryzysu ekonomicznego, to polykatoikia jako ogólna typologia, która miałaby służyć konstruowaniu nowych budynków, w obecnej formie powoli wychodzi z użycia. Kryzys poważnie naruszył jej fundamenty. –  W trakcie załamania w Atenach pojawiły się zgentryfikowane dzielnice i obszary zamieszkiwane prawie wyłącznie przez imigrantów. Polaryzacja pozioma zaczęła wypierać znacznie elastyczniejszą i mniej szkodliwą polaryzację pionową – wspomina Dragonas.

Jednak dziedzictwo dotychczasowych polykatoikies nadal pobrzmiewa.

Stare ateńskie balkony wciąż żyją. Z poziomu ulicy dobiega gwar kawiarnianych stolików. Światła zapalają się i gasną, jeśli ktoś zamyka swój lokal umiejscowiony w arkadzie. Obecność innych ludzi jest zawsze wyczuwalna. I to bez wyrzutów sumienia z powodu ingerowania w czyjąś prywatność.

Zdjęcie główne: Nikos Patsiouris/Flickr.com
Tekst: Paweł Konar

FUTOPIA