Klucz do sukcesu starożytnego miasta: kolektywizm
Miasto Monte Albán stanowiło najważniejszy ośrodek Zapoteków, czyli rdzennych mieszkańców Meksyku i położone było na Wyżynie Meksykańskiej w stanie Oaxaca. Założone zostało około 500 roku p.n.e., a jego upadek nastąpił w 800 roku, tak więc jego historia liczyła sobie 1,3 tys. lat.
W tamtym czasie ludzie gromadzili się raczej tam, gdzie był dostęp do wody i żyzna ziemia. Tymczasem Monte Albán było tego totalnym zaprzeczeniem.
Położone na wysokości 2 tys. m n.p.m. miasto od źródeł wody dzieliło około 4 kilometrów, a do tego okoliczne tereny nie były specjalnie żyzne. A mimo to przyciągało ludzi z całej okolicy. Dlaczego? Archeologowie Linda Nicholas i Gary Feinman, którzy od wielu lat prowadzą prace wykopaliskowe na tym terenie, postanowili znaleźć odpowiedź na to pytanie. W magazynie naukowym ’Frontiers in Political Science’ sugerują, że powodem niegdysiejszej popularności osady mogło być bogactwo kulturowe, a konkretnie wysoki standard życia oraz brak despotycznych władców.
– W ciągu kilku stuleci rozmiar miasta potroił się – mówi Feinman. Około roku 0 żyło tu około 17 tys. osób, co wskazuje na to, że mieszkańcy musieli tu także migrować z dalekich miejsc. W przypadku starożytnego Egiptu czy mezopotamskich miast-państw symbole statusu, takie jak groby pełne klejnotów i złożonych w ofierze ludzi czy pozostałości po pałacach, są dla archeologów nie do przeoczenia. Tymczasem w Monte Albán było inaczej – choćby dlatego, że budynki były podobnych, niewielkich rozmiarów, dużo było wspólnej przestrzeni, a świątynie były skromne.
Dlatego też archeologowie doszli do wniosku, że nie panowała tu autokracja, w ramach której jeden despotyczny władca miał najwięcej, tylko kolektywistyczne rządy.
Mieszkańcy uwikłani byli także w sieć ekonomicznych zależności i wymieniali się towarami, dbając o to, by nic się nie zmarnowało i każdy miał tyle, ile mu potrzeba. Oczywiście badacze podkreślają, że nie oznacza to, że wszyscy mieszkańcy mieli identyczną pozycję. – Kiedy mówimy, że było to względnie kolektywistyczne zarządzanie, nie mówimy, że było to utopijne lub całkowicie egalitarne, a wszyscy byli równi. Byli ludzie, którzy byli nieco lepiej sytuowani niż inni i byli też tacy, którzy byli urzędnikami, liderami lub koordynatorami nawet od samego początku, ponieważ nie jest możliwe, by tak wielu ludzi podejmowało decyzje bez pewnego rodzaju przywództwa. Ale naszym zdaniem władza nie była skoncentrowana w jednej osobie ani nawet w jednej rodzinie; było to bardziej to, co nazwalibyśmy władzą rozproszoną – wyjaśnia Gary Feinman.
Położona na wzniesieniu osada dawała mieszkańcom poczucie bezpieczeństwa, a względna równość budowała poczucie przynależności i skłaniała mieszkańców do większej solidarności i współpracy.
Ta teoria podważa wcześniejsze ustalenia – dotychczas sądzono, że wszystkie przednowoczesne społeczeństwa, z wyjątkiem ateńskiego polis i Republiki Rzymskiej, były rządzone przez despotycznych władców. – Świat przednowoczesny, podobnie jak świat współczesny, nie był całkowicie autokratyczny. W przeszłości, tak jak w teraźniejszości, istniała zmienność zależna od czasu i miejsca – mówi Feinman i podkreśla, że dlatego przeszłość jest bliżej teraźniejszości niż mogłoby się wydawać.
Zdjęcie główne: SharpShooter/Deposit Photos
Tekst: NS