Przeklinasz w pracy? Zamiast nagany należy ci się pochwała za budowanie dobrych relacji w zespole i podnoszenie jego efektywności
Szef niepostrzeżenie zmaterializował się za waszymi plecami, kiedy akurat byliście pochłonięci polowaniem na wyprzedażach online? Widząc nadbiegającego do windy dyrektora finansowego, omyłkowo nacisnęliście przycisk zamykający drzwi? A może ktoś zużył mleko do kawy, ale zostawił przy ekspresie pusty karton? Powodów, dla których w pracy ciśnie się na usta niecenzuralne słowo, jest całe mnóstwo.
Jeśli zamiast zakląć w duchu, dajecie upust swoim emocjom i przeklinacie na głos – to dobrze!
Potwierdzają to wyniki badań przeprowadzonych przez naukowców z Great Britain’s University of East Anglia. Autorzy badania – Yehuda Baruch i Stuart Jenkins – udali się do magazynu wysyłkowego jednej z firm. Tam stali się naocznymi świadkami, a w zasadzie uważnymi słuchaczami rozmów pracowników. Bardziej niż firmowe plotki czy szczegóły ich życia rodzinnego, interesowała ich jednakilość padających tam przekleństw. A także to, jaki wpływ miały one na ogólnie panujący w magazynie klimat.
Zdaniem badaczy przekleństwa – o ile nie były używane we wrogi, obraźliwy dla drugiej osoby sposób – pozytywnie wpływały na relacje między pracownikami. Beruch i Jenkins uważają, że dzieje się tak dlatego, że osoba, która lubi przeklinać również w życiu prywatnym i nie powstrzymuje się od używania brzydkich słów w pracy, wypada w ocenie innych lepiej.
To dlatego, że zachowuje się naturalniej i pokazuje pewną cechę swojej osobowości, która – nawet jeśli nie wszystkim się za bardzo podoba – jest prawdziwa i tworzy spójny obraz przeklinającego.
Próby krygowania się mogłyby powodować nienaturalne zachowanie, które zdecydowanie nie wpływa na budowanie dobrych relacji w zespole.
Ponadto przeklinanie pomaga nam odreagować stres. Lepiej siarczyście zakląć, niż walić klawiaturą o biurko, rzucić służbową komórką o ścianę czy wyżyć się przy pierwszej lepszej okazji na pani z księgowości. Nie zmienia to faktu, że wasz szef słysząc słowa na „k” i na „p”, może nie być pod wielkim wrażeniem i podczas ewaluacji nie dopisać wam kilku punktów za wybitne umiejętności społeczne.
Zwłaszcza że dalsze badania nad przeklinaniem w pracy dowiodły, że w dwóch sytuacjach powinno się tego wystrzegać: gdy rozmawiamy z klientem lub osobami na dużo wyższych stanowiskach od nas, czyli przede wszystkim z szefem.
Niewskazane jest również używanie przekleństw w mailach czy innych formach komunikacji pisemnej. Jeśli jednak zdarzy się, że w wyżej wymienionych przypadkach wypsnie się wam taki „kwiatek”, to przed naganą możecie ratować się argumentem, że przeklinanie tworzy dobre relacje z współpracownikami, co oznacza bardziej zintegrowany zespół, a to z kolei przekłada się na lepsze efekty pracy i wzrost produktywności. Zwłaszcza że – jak zauważa w swojej pracy „Taking a piss” dr Barbara Plester – przeklinanie wprowadza w teamie atmosferę luzu i komfortu, co pozytywnie wpływa na nastrój współpracowników. To z kolei sprzyja żartom, przekomarzaniu się i dobrej zabawie, czyli katalizatom kreatywności, która może się przydać chyba w każdym zawodzie, a w niektórych jest wręcz niezbędna.
Niestety mimo tych doniesień, rzucanie mięsem w miejscu pracy pozostaje tematem tabu. Szefowie czują, że powinni za nie co najmniej upomnieć pracownika, a sami przeklinający nie mają poczucia, że mogą sobie pozwolić na przeklinanie.
Aż 81 proc. pracowników jest przekonanych, że mówienie brzydkich słów stawia ich w złym świetle i może podważać ich kompetencje.
Badacze sami przyznają, że jeśli chodzi o przeklinanie w pracy, zasady gry nie są do końca jasne, a więc radzą nie sugerować się jedynie wynikami ich prac, ale raczej postawić na własną ocenę sytuacji i przede wszystkim intuicję.
Zdjęcie główne: film „Kłamca, kłamca”
Tekst: KD