Przepracowani, zestresowani i zadłużeni. To mieszkańcy Korei Południowej
Południowokoreański serial 'Squid Game’ bije rekordy popularności, a liczbę widzów szacuje się obecnie na ponad 140 mln. Czym przyciąga nowa produkcja Netfliksa? Przede wszystkim nietuzinkową fabułą: grupa ekstremalnie zadłużonych Koreańczyków zostaje zaproszona do udziału w tajemniczej rozgrywce, która ma przynieść im majątek. Choć początkowo wydaje się niewinna i dziecinna, szybko przeradza się w walkę na śmierć i życie. Bohaterowie padają jak muchy, nie brak scen gore, a ekstremalne pomysły Dong-hyuk Hwanga, który jest reżyserem i scenarzystą produkcji, zdają się nie mieć granic. Ale brutalność to nie wszystko – 'Squid Game’ bez żadnych wątpliwości jest także metaforą drapieżnego kapitalizmu i jak w soczewce skupia problemy koreańskiego społeczeństwa. Nie ma czegoś takiego jak równe szanse, a bieda i długi są faktem. Ale faktem jest też to, że niektórzy są ekstremalnie bogaci. 'Squid Game’ to kolejna choćby po nagradzanym 'Parasite’ południowokoreańskiej produkcja która maluje kapitalizm w ciemnych barwach. Dlaczego ostrze krytyki twórców z tego regionu wymierzone jest akurat w tym kierunku? Okazuje się, że mają ku temu niemało powodów.
Korea Południowa dziś jest technologiczną i popkulturową potęgą.
Hallyu, czyli koreańska fala
Na Półwyspie Koreańskim leżą dwa skrajnie różne państwa: autorytarna Korea Północna i demokratyczna Korea Południowa. Jednak nie zawsze tak było, bo podział ten dokonał się po II wojnie światowej, w 1945 roku. Korea Południowa aż do końcówki lat 80. była dyktaturą, w której rządziła junta wojskowa. Dopiero w 1987 roku przyjęto tam konstytucję. Na następną dekadę przypada czas wzmożonego rozwoju gospodarczego państwa. Dziś pod względem rozwoju społecznego zajmuje 26 miejsce na świecie, jej PKB stale rośnie, a gospodarka należy do najszybciej rozwijających się na świecie. Do tego jest 5 największym globalnym eksporterem – jak szacuje Koreańskie Ministerstwo Strategii i Finansów aż 85 proc. PKB pochodzi właśnie z eksportu. W ubiegłym roku do najczęściej eksportowanych towarów należały komputery, chipy, półprzewodniki, produkty biotechnologiczne i baterie litowo-jonowe.
Nie sposób więc nie wspomnieć także o tym, że jest technologiczną potęgą. Stawia na rozwój nowoczesnych technologii i konkurencyjnych produktów. Jest globalnym liderem innowacji, a takie marki jak LG, Samsung czy Hyundai są dziś znane na całym świecie. Ale nie tylko one, bo Korea Południowa kojarzy się dziś także ze zjawiskiem hallyu, czyli tak zwanej koreańskiej fali. To wzmożona popularność pochodzącej stamtąd popkultury – seriali, komiksów, a zwłaszcza muzyki, czyli bijącego wszelkie rekordy K-popu. Ale nie tylko popkultury, bo hallyu to także innowacyjne koreańskie technologie, kosmetyki czy jedzenie, które w dużych miastach Polski jest dosłownie na wyciągnięcie ręki. Korea Południowa ma ogromne ambicje, by stać się światową potęgą i jak burza idzie po swoje. To jednak ma swoją cenę. A płacą ją obywatele.
Zdjęcie: Assembly / Malala Found
To jedno z najbardziej zestresowanych społeczeństw na świecie.
Stres od dziecka
Korea Południowa ma najwyższy wskaźnik samobójstw wśród wszystkich państw OECD. Korea Południowa dzierży to niechlubne miano od 2003 roku. W 2018 statystycznie na 100 tys. osób zabijało się tam 24,7. Wśród przyczyn wymienia się nie tylko czynniki związane z życiem prywatnym i zdrowiem psychicznym jednostek, ale też kwestie ekonomiczne i społeczne.
Życie w Korei Południowej od początku przesiąknięte jest gigantycznym stresem – mówi się, że to jedno z najbardziej zestresowanych społeczeństw na świecie. Zdaniem tamtejszego ministerstwa zdrowia publicznego to właśnie stres doprowadza do 90 proc. samobójstw. A jest się czym stresować. System edukacji oparty jest na drapieżnej konkurencji. Rok szkolny trwa w Korei 11 miesięcy, a dzieci spędzają nawet 16 godzin dziennie na lekcjach i zajęciach pozalekcyjnych – wszystko po to, by dostać się na trzy najlepsze uniwersytety w kraju, które przyjmują naprawdę niewiele osób. Presja, by być najlepszym, jest więc gigantyczna od najmłodszych lat. W rezultacie Korea Południowa ma dobrze wykształconych specjalistów, ale i największy na świecie procent samobójstw w grupie wiekowej 10-19 lat.
Potem też nie jest łatwiej. Środowisko zawodowe także oparte jest na ogromnej konkurencji. Choć poziomy stresu są tam porównywalne do Singapuru czy Japonii, samobójstw jest więcej. Dlaczego? Tamtejsza kultura stawia na pracowitość, skromność i stoicyzm, a nader wszystko na dbanie o honor rodziny. To nie jest wyjątek, jeśli chodzi o kraje azjatyckie, natomiast to, czym Korea się wyróżnia, to ogromna stygmatyzacja, jeśli chodzi o choroby psychiczne. Dlatego też Koreańczycy niechętnie zwracają się po pomoc do specjalistów – wstydzą się, że to oznaka ich słabości i dowód na to, że nie są pracowici. Szacuje się, że spośród 90 proc. osób, które popełniło samobójstwo w konsekwencji problemów ze zdrowiem psychicznym, pomocy szukało zaledwie 15 proc.
Na starość wcale nie jest lepiej. Jeśli chodzi o samobójstwa osób powyżej 60. roku życia, Korea Południowa jest na czele rankingu OECD. Tu przyczyną często jest niestety po prostu bieda, która dotyka mniej więcej połowy tamtejszych seniorów. Jako że system emerytalny w Korei liczy sobie nieco ponad 30 lat, część z nich nie ma żadnego źródła dochodu. Dorosłe dzieci przeprowadzają się do miast, z rzadka przesyłając pieniądze starzejącym się rodzicom, a ci popadają w biedę i samotność. Nie chcąc być obciążeniem dla rodziny, decydują się na samobójstwo.
A do tego dochodzi jeszcze kwestia pandemii. Aż 7 na 10 Koreańczyków deklaruje, że koronawirus dodatkowo ich zestresował. W badaniu przeprowadzonym niedawno przez grupę naukowców, na czele której stał profesor Yoo Myung-soon, zaledwie 4,5 proc. ankietowanych odpowiedziało, że wcale nie odczuwa stresu.
Zdjęcie: KKday
52 godziny pracy i 14 shotów mocnego alkoholu tygodniowo.
All the work and no play
Ile się pracuje w Korei Południowej? Powiedzieć, że dużo, to nic nie powiedzieć. Tamtejszy tydzień pracy wynosi 52 godziny i został nie tak dawno skrócony z 68. Ale to oficjalnie, bo nieoficjalnie w grę wchodzą nadgodziny, od których Koreańczycy nie stronią – statystycznie biorą ich nawet 100 w miesiącu. W rezultacie Koreańczycy są najbardziej zapracowanym narodem OECD. Kult pracy, ogromne ambicje i gigantyczna konkurencja – to wszystko przekłada się na fakt, że śmierć z przepracowania to niestety w tym kraju częste zjawisko. Ma nawet swoją nazwę: gwarosa.
Jeśli więc nie zabijesz się ze stresu, możesz umrzeć z przepracowania. Nie wygląda to za wesoło. Co więc można zrobić, by trochę się wyluzować? Na przykład się napić, prawda? Tu dochodzimy do kolejnego problemu, który toczy koreańskie społeczeństwo. To alkoholizm. Korea Południowa jest pierwsza na świecie, jeśli chodzi o konsumpcję mocnych alkoholi. Szacuje się, że przeciętny dorosły Koreańczyk wypija 14 shotów tygodniowo (dla porównania w USA mniej więcej 3). Nadużywanie alkoholu jest społecznie akceptowane w społeczeństwie, w którym wizyty u psychoterapeuty czy psychiatry wiążą się z ogromną stygmatyzacją. I niestety także zbiera ponure żniwo: aż 40 proc. prób samobójczych Koreańczycy podejmują właśnie pod wpływem alkoholu.
Do tego dochodzi ogromna samotność. Według badań Ipsos w 2020 roku doskwierała ona 1/3 Koreańczyków. Izolacja społeczna to poważny problem, który wpływa na stan psychiczny mieszkańców kraju. Wedle szacunków 1/3 tamtejszych gospodarstw domowych będzie wkrótce jednoosobowa. Czy to powód do zmartwień? Nie zawsze, bo jednocześnie w Korei w siłę rośnie honjok. To osoby, które żyją same i lubią podejmowanie aktywności w pojedynkę – samotne podróże czy wypady do restauracji nie wpędzają ich w depresję, są źródłem przyjemności i satysfakcji. Wiele młodych osób nie chce wchodzić w związki, bo zwyczajnie brak im na to czasu i energii, z tego samego powodu nie mają wielu przyjaciół, a samotne spędzanie czasu wolnego w żadnym wypadku im nie przeszkadza. W kraju pojawiają się zresztą kolejne oferty dla samotników – na przykład bary, do których można się udać na drinka w pojedynkę bez obaw o to, że ktoś nas będzie niepokoił.
Pandemia tylko pogłębiła problemy finansowe Koreańczyków.
'Squid Game' IRL
W serialu 'Squid Game’ do tytułowej gry zapraszano najbardziej zadłużone osoby. Nieprzypadkowo, bo poziom zadłużenia gospodarstw domowy w Korei Południowej jest rekordowy. Według danych Bank for International Settlements odpowiada aż 105 proc. PKB, podczas gdy średnia dla pozostałych 43 badanych państw to 62 proc. Skąd to się bierze? Po pierwsze ceny mieszkań w Seulu są astronomiczne, a tymczasem jest to w zasadzie jedyne miasto, do którego ciągną Koreańczycy, którzy chcą zrobić karierę – w seulskiej aglomeracji żyje połowa mieszkańców kraju. Do kredytu na mieszkanie dochodzi kredyt na samochód i kredyt na edukację dzieci – zarówno szkoła, jak i zajęcia pozaszkolne czy korepetycje kosztują niemało, a tymczasem to one mają być przepustką do sukcesu młodego pokolenia. Konsumpcyjny styl życia także zbiera tu swoje żniwo, a potrzeba posiadania nowych markowych ubrań zrujnowała niejedną dobrze sytuowaną rodzinę.
Pandemia pogłębiła problemy finansowe Koreańczyków. W Korei Południowej stosunkowo łatwo jest otrzymać kartę kredytową i często zdarza się, że obywatele mają więcej niż jedną. Jednej używają do spłacania drugiej, a w końcu sięgają po wysoko oprocentowane chwilówki. Tak właśnie wciągają się w spiralę pożyczek, które miały im pomóc związać koniec z końcem. Nic więc dziwnego, że w 'Squid Game’ zarówno główny bohater, który jest życiowym nieudacznikiem, jak i jego brat, który należał do grona szczęśliwców mogących pochwalić się dyplomem jednej z najbardziej prestiżowych uczelni w kraju, koniec końców lądują na tym samym wózku.
Korea Południowa to także kraj ogromnych nierówności ekonomicznych. OECD szacuje, że pod tym względem państwo jest w światowej czołówce. Aż 16,7 proc. mieszkańców żyje poniżej relatywnej granicy ubóstwa (czyli 50 proc. średnich wydatków gospodarstwa domowego w danym kraju). Jeśli chodzi o koreańskich seniorów, wyniki są jeszcze bardziej zatrważające – bieda dotyka aż 40 proc. z nich. Koreańczycy powyżej 65 roku życia są biedniejsi od wszystkich rówieśników z państw OECD.
Czy da się jakoś rozwiązać te problemy?
Z pewnością nie wszystkie i nie naraz, niemniej podejmowane są pewne wysiłki, by życie w Korei Południowej stało się nieco łatwiejsze. Kilka lat temu pojawiły się historie o millenialsach, który przeciwstawiają się tamtejszemu kultowi pracy. Nie chcą się zaharowywać, by piąć się coraz wyżej na szczeblach kariery – nie widzą w tym sensu. W przeszłości wielu Koreańczyków rezygnowało z pracy, gdy nie uzyskiwali do 40. odpowiednio satysfakcjonującej pozycji. Wykonywanie poleceń wydawanych przez młodszych, ale wyżej plasujących się w firmowej hierarchii wydawało im się niehonorowe. Dziś sytuacja powoli się zmienia i coraz więcej pracowników zamiast niezdrowej ambicji wybiera work-life balance. Ciągnące się w nieskończoność nadgodziny, szaleńcze tempo, a w konsekwencji gwarosa wzbudzają rosnący sprzeciw. Być może sytuacja zmieni się jeszcze bardziej wraz z wchodzącym właśnie na scenę pokoleniem Z, które obserwowało swoich rodziców i – miejmy nadzieję – wyciągnęło odpowiednie wnioski.
Zaczęliśmy od 'Squid Game’, więc i na 'Squid Game’ zakończymy. W ubiegłym tygodniu kilkadziesiąt osób w przebraniach nawiązujących do serialu wzięło udział w proteście pracowników, w którym łącznie uczestniczyło około 16 tys. osób. Organizatorem protestów była Koreańska Konfederacja Związków Zawodowych, która wzywała do poprawy warunków zatrudnienia, zwłaszcza w małych firmach, zakończenia umów o pracę na czas nieokreślony, nieutrudniania pracownikom zakładania związków zawodowych, a także apelowała do rządu o zabezpieczenie miejsc pracy w warunkach pandemii oraz o wzmocnienie sieci transportu publicznego, opieki medycznej, mieszkalnictwa i edukacji.
Koreańscy twórcy coraz częściej biorą na warsztat nierówności i trudne realia tamtejszego życia, które nie przypomina teledysków do K-popowych piosenek. Zarówno oskarowe 'Parasite’, jak i 'Squid Game’ czy horror 'Train to Busan’, to produkcje do pewnego stopnia zaangażowane społecznie. Czy ich globalna popularność ma szanse przełożyć się także na zmiany w Korei Południowej? Na pewno już teraz przyczyniła się do nagłośnienia toczących kraj problemów.
Tekst: NS