Szkocja chce tworzyć 20-minutowe sąsiedztwa
Idea 15-minutowego miasta została spopularyzowana na początku pandemii. To właśnie wtedy większość z nas na własnej skórze przekonała się o tym, jak ważne jest to, aby wszystkie nasze potrzeby – zarówno zakupy, jak i rozrywkę, pracę oraz naukę – dało się zaspokoić, wyruszając na krótki spacer lub nieforsowną przejażdżkę rowerem. Wcześniej jednostką, o której zwykliśmy myśleć było miasto i wystarczyło nam, że do ważnych dla nas punktów da się dojechać autobusem czy tramwajem – pandemia ukazała nam natomiast korzyści, które można czerpać z funkcjonowania w obrębie dzielnicy (szerzej o idei i rozwoju 15-minutowych miast pisaliśmy tutaj).
Szkocja wzięła sobie do serca tę naukę i postanowiła stawiać na 20-minutowe sąsiedztwa, które od tej pory staną się tam centralną ideą planowania przestrzennego.
A chodzi o to, by podstawowe usługi – sklepy, siłownie, restauracje, szkoły – znajdowały się w odległości zaledwie 20-minutowego spaceru od dowolnego mieszkania. Dzięki temu mieszkańcy nie musieliby korzystać z samochodów i opuszczać swojej okolicy.
To pionierska inicjatywa, w centrum której znalazła się walka z kryzysem klimatycznym. Minister planowania przestrzennego Tom Arthur mówi, że dzięki temu Szkocji może się udać osiągnięcie zerowych emisji netto. Tylko jak to zrobić? Po pierwsze Szkocja zamierza skończyć z budowaniem ogromnych centrów handlowych poza obrębem miast, restauracji typu fast food dla zmotoryzowanych i innych przestrzeni, do których dostać się można tylko samochodem. Ministrowie mówią, że tego typu projekty będą dozwolone tylko wtedy, gdy 'nie wpłyną negatywnie na zasady lokalnego życia lub zrównoważone podróżowanie’. Priorytetowo będą traktowane natomiast wnioski dotyczące programów energii odnawialnej, takich jak farmy wiatrowe. W miastach będzie mniej parkingów, a więcej ścieżek rowerowych i połączeń transportu publicznego, aby zachęcać ludzi do zrezygnowania z aut.
Szkocja ma nadzieję, że dzięki temu do 2030 roku będzie się tam odbywać aż o 20 proc. mniej podróży samochodem niż teraz.
– Planowanie w zakresie zrównoważonego rozwoju i życia skoncentrowanego na społeczności jest kluczem do poprawy dobrostanu mieszkańców w całym kraju – zapewnia minister Arthur. Wskazuje też, że dzięki 20-minutowym sąsiedztwom pojawią się lokalne miejsca pracy, a ludzie nie będą stać w korkach, zyskując jednocześnie więcej czasu do spędzenia z przyjaciółmi czy rodziną. Same korzyści, prawda? Nic więc dziwnego, że tego rodzaju idee cieszą się na świecie coraz większą popularnością, a podobne plany ma także Paryż czy Melbourne. Ale oczywiście nie zawsze konieczne są zmiany, bo jeśli rozejrzymy się dookoła, możemy zauważyć, że niekiedy już żyjemy w takich okolicach. Wystarczy tylko z tego korzystać.
Tekst: NS
Zdjęcie główne: Jonathan Ricci