6 typów osób, które nie nadają się do wspólnego oglądania Neflixa
Netflix od momentu wejścia na polski rynek stał się naszym narodowym sportem. Nie jesteśmy w tym jednak osamotnieni – w każdym państwie, w którym działa ta platforma, na pewno spadły obroty pubów i innych przybytków socjalizowania się, a wzrosły dochody sklepów z meblami, zwłaszcza dzięki sprzedaży sof, kanap i leżanek.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Pewnie niedługo maratony na Netlixie staną się oficjalną konkurencją olimpijską. A gdyby kiedykolwiek wymyślono jednak jakiś rodzaj netflixowej sztafety czy debla, to startując w jednej drużynie z tymi 6 typami osób, zajęlibyście ostatnie miejsce.
1. Wróżbita Maciej
On wie, co się wydarzy zaraz na ekranie. On najwyraźniej wiedział to zanim powstał scenariusz tego filmu, a może nawet zanim w ogóle wymyślono taśmę filmową.
On już przewiduje, kto zabił, nawet jeśli jeszcze nikt nie umarł.
I niechby sobie był tym samozwańczym Nostradamusem filmów i seriali. Ze wszystkich możliwych ludzkich urojeń to wydaje się naprawdę mało szkodliwe. Ale jego potrzeba artykułowania swoich przewidywań co 10 min naprawdę doprowadza cię do szału! Do tego stopnia, że podświadomie kierujesz w niego stronę pilota i kompulsywnie naciskasz na mute.
Masz ochotę dzwonić po Wołoszańskiego, żeby przez megafon krzyknął mu do ucha „Ale nie uprzedzajmy faktów!”.
2. Captian Obvious
To musi być bliski krewny Wróżbity Macieja, ale – choć nie wierzyłeś, że jest to możliwe – jeszcze bardziej irytujący. Kapitan Oczywisty również ma ogromną potrzebę artykułowania swoich myśli przez cały seans. Problem jednak w tym, że myśli dość wolno, a może nawet wcale.
Wnioskujesz to po tym, że komentuje wszystko, co już zdążyło się wydarzyć. Gilotyna skróciła kogoś o głowę? „Zabili go”. Mężczyzna wczłapał się nago na nagą kobietę? „Będą baraszkować!”. James Bond dostał kulkę w 10 minucie filmu o Jamesie Bondzie? „Przeżyje”.
Zamykasz oczy i bierzesz 3 głębokie wdechy, żeby nie doszło do rękoczynów, ale to nie pomaga. Przed następną netflixową posiadówą udaj się do okulisty i laryngologa z prośbą o zaświadczanie, że z twoimi wzrokiem i słuchem wszystko okej i pokaż je swojemu towarzyszowi na dowód tego, że widzisz i słyszysz, co się dzieje na ekranie. Nic to nie da, ale przynajmniej będziesz miał wewnętrzne poczucie, że zrobiłeś, co mogłeś.
3. Śpiąca Królewna
Przez godzinę wybiera i przebiera, a wręcz awanturuje się o to, co oglądać, żeby potem zasnąć na napisach początkowych. Zaczynasz się zastanawiać, czy ktoś kiedyś poddał ją hipnozie – tylko zamiast na pstryknięcie palcami zaprogramował ją na uderzanie w kimono na widok wciskania play.
Oczywiście zasypia na twojej ręce, do której po jakichś 20 minutach przestaje dopływać krew, ale lepiej jej nie budzić.
Wiesz to, bo kiedyś korzystając z okazji jej uśnięcia wyłączyłeś „Plotkarę”, żeby włączyć „Punishera”. To, co się wtedy zadziało, przerabiacie do tej pory na sesjach z psychoterapeutą, który pomaga ci się zmierzyć z syndromem stresu pourazowego.
4. Troll Scroll
Od 2 godzin scrolluje listę z propozycjami. Piwo już dawno wypite, popcorn wystygł i zastanawiasz się, czy podgrzanie go ponowne będzie skutkowało wybuchami na miarę bomb przeciwpiechotnych. Jeśli tak, to super – może to da radę przegonić go sprzed kompa, a jeśli będziesz miał szczęście, to też z twojego domu, a może nawet życia. Na zawsze.
W innym wypadku nie będzie ci dane nic obejrzeć, bo on widział już WSZYSTKO, więc scrolluje dalej.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Oczywiście do każdego obwieszczenia, że to już oglądał, masz w bonusie dołączony krótki, ale treściwy spoiler.
Myślisz wtedy sobie, że jedyny film, którego jeszcze nie wdział to ten, który nakręcą w przyszłości o was. Będzie to dokument z serii true crime. Spoiler: okazuje się, że to ty jesteś mordercą, zbrodnia w afekcie, sąd cię skazał, ale ludzie doskonale rozumieją.
5. Wyznawca świadków „Netflix and chill”
Wyświetl ten post na Instagramie.
Zdaje się, że wiele osób nadal nie wie, co dokładnie oznacza hasło „Netflix and chill” i traktuje je dość dosłownie. Tymczasem on wie dokładnie, co się w tym wypadku kryje pod pojęciem „chill”. I uśmiecha się na tę myśl lubieżnie. Prasuje na wieczór najlepsze slipki, gotów na figle-migle po netflixowym seansie, a najlepiej już w trakcie.
Jeśli wybierasz się do niego na oglądanie Netflixu, w skrajnych przypadkach może się okazać, że nawet nie ma abonamentu, a jeśli przychodzi do ciebie, to zaczął się rozbierać już na schodach.
Szacunku sąsiadów, którzy znaleźli potem fikuśnie zwisającą z balustrady skarpetę czy kalesonki, nie odzyskasz już nigdy.
Tak jak i straconego wieczoru, na który po seansie kilku odcinków „Przyjaciół” miałaś zaplanowaną grę w Chińczyka lub Scrabble – czyli swoją ulubioną formę chillu.
Nawet jeśli dobrze znasz netflixową terminologię, upewnij się, że twój towarzysz nie jest wyznawcą zasady, że Netflix bez chillu jest jak oglądanie wieczorem tylko jednego odcinka serialu zamiast całego sezonu naraz. Czyli można i tak, ale nie po to Netflix stworzono!
6. Pasożyt Pospolity
Wyświetl ten post na Instagramie.
Ten typ deklaruje chęć oglądania Netflixa, ale jak usiłujesz doprecyzować z nim ten plan na wieczór, okazuje się, że raczej chodzi o oglądanie twojego Netflixa, a nie z tobą. Krótko mówiąc: chce żerować na twoim koncie. Sam nie może opłacić abonamentu – nie ma pieniędzy, bo wydał wszystko na ciuchy.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Obiecuje, że za następny miesiąc płaci on, ale kiedy się z tym przypominasz, to okazuje się, że obejrzał całego Netfilxa (i przepoczwarzył się tym samym w Trolla Scrolla). Ba – nawet nagrał go sobie na VHS, które może ci pożyczyć. Oczywiście za drobną opłatą.
Źródło zdjęcia głównego: film „Głupi i głupszy”
Tekst: Kinga Dembińska