Louis Wain i jego antropomorficzne koty to najlepsze, co zobaczycie dziś w internecie

W trakcie śmiertelnej choroby młodej żony artysty to głównie kot wnosił do smutnej codzienności pary pozytywne emocje. Te traumatyczne przeżycia na zawsze związały życie Waina z sympatycznymi futrzakami.
.get_the_title().

Panteon waszych ulubionych malarzy, rysowników i grafików uważaliście za zamknięty? Jeśli tak, żyjący w latach 1860-1939 Louis Wain może w nim nieźle namieszać. Zwłaszcza jeśli lubicie koty i dotychczas nie trafiliście na jego twórczość. Wain dorastał w Anglii, miał aż pięć sióstr (był najstarszy z rodzeństwa), a zajęcza warga od dzieciństwa utrudniała mu kontakty z rówieśnikami. Dodatkowo jego artystyczna dusza powodowała, że chodził raczej swoimi ścieżkami, zupełnie tak jak czworonogi, które już niedługo miały się okazać leitmotivem jego twórczości. Po współpracy z kilkoma czasopismami i dziennikami oraz krótkiej karierze akademickiej punktem zwrotnym w jego życiu okazała się choroba żony (rak piersi), która sprawiła że po trzech latach małżeństwa stracił ukochaną.

W trakcie postępującego nowotworu Emily jednym z niewielu pozytywnych i dających uśmiech bodźców w życiu pary był kot Peter, którego zakochani przygarnęli pewnego deszczowego dnia, gdy głośno miauczał na zewnątrz.

Ogrom prywatnych emocji, które w oczach Waina skumulowały się w zwierzęciu, sprawił, że wręcz obsesyjnie ukierunkował się na rysowanie kotów. Jego szkice bardzo często ukazują je w wyprostowanych, humanoidalnych pozach, z dużymi oczami oraz charakterystyczną mimiką i zamykają w futrzastych bohaterach przeróżne łagodne scenki rodzajowe z codzienności ludzi, ale i przywary oraz społeczne absurdy.

fot. the8percent.com

Obok gigantycznej liczby rysunków – wiele z nich możecie obejrzeć tutaj – w swoim dorobku Wain ma też m.in. ilustracje do mniej więcej stu książek dla dzieci.

Po latach, w wyniku ekscentrycznych zachowań, zaczęto dopatrywać się u niego choroby psychicznej, co w 1924 roku doprowadziło do odizolowania go od społeczeństwa. Finalnie trafił do placówki Napsberry w St Albans, gdzie przez 15 lat, aż do śmierci, mógł cieszyć się również terenem zielonym, po którym spacerowały… a jakże – koty. Co ciekawe wraz z rzekomymi postępami choroby – wówczas uznawano że to schizofrenia, dziś specjaliści przychylają się raczej do hipotezy o zespole Aspergera – ewoluował styl jego dzieł, coraz mocniej skręcając ku surrealizmowi. Dobrze widać to na poniższym przykładzie:

fot. wikipedia.org

Jaką rolę odegrał Louis Wain dla „sztuki kociej” najlepiej ujął chyba Herbert George Wells: „Wynalazł koci styl, kocie społeczeństwo, cały koci świat. Angielskie koty, które nie wyglądają i nie żyją tak jak te Louisa Waina, wstydzą się samych siebie”.

Poniżej załączamy kilka naszym zdaniem najciekawszych rysunków artysty. A jakie są wasze?

fot. digitalartsonline.co.uk
fot. etsy.com
fot. museu.ms
fot. flashbak.com
fot. posterco.co.uk
fot. johnnytimes.com
fot. etsy.com
fot. etsy.com
fot. peacefulwoodenpuzzles.com
fot. fineartamerica.com

Tekst: WM

KULTURA I SZTUKA