Według naukowców z Harvardu mężczyzn uznaje się za pięciokrotnie bardziej wiarygodnych niż kobiety
Rozwijamy swoją inteligencję emocjonalną, zdolności komunikacyjne i na każdym kroku przypominamy o konieczności równouprawnienia płci. Robimy to wszystko po to, by lepiej się między sobą dogadywać i stworzyć lepszy świat, w którym nam wszystkim będzie się dobrze mieszkało nam wszystkim. Tymczasem badacze z Harvardu znienacka wsadzają kij w mrowisko, prezentując wyniki swoich badań. Tym razem twierdzą bowiem, że panowie są pięciokrotnie bardziej wiarygodni niż panie. I już na wstępie jakoś nam z tymi doniesieniami niewygodnie.
W odpowiedzi na pytanie: „Komu najłatwiej nam zaufać?” wymienilibyśmy pewnie osoby, które mają dużą wiedzę na dany temat, ewentualnie charyzmę, dar przekonywania.
Chyba nie przyszłoby nam do głowy powiedzieć po prostu – mężczyznom. To tak niepoprawne politycznie, że aż boli. Szczególnie przykre, że wiarygodność panów wyżej oceniły również panie – drepczemy w miejscu z tym równouprawnieniem!
Naukowcy po kilku dekadach latach badań opublikowali liczące kilkadziesiąt stron wyniki, które można zamknąć w jednym słowie: stereotypy.
Te dotyczące płci zdają się mieć naprawdę dobrze, co jest naprawdę złą wiadomością. Badania opierały się o obserwacje, zbieranie danych, ale również eksperymenty, w których uczestnicy mieli np. oceniać rzekomych kandydatów do pracy na podstawie bądź nagrania, na którym się prezentują albo jego transkrypcji, gdzie nie była podawana do wiadomości płeć zatrudnianej osoby. W tym drugim wypadku oceny rozkładały się podobnie, w pierwszym – lepsze zbierali panowie. Mało tego – te same cechy, które u nich odczytywano na plus, w przypadku kobiet brano za wadę.
Czyli gdy mężczyźni byli uznawani za charyzmatycznych i pewnych siebie, kobiety często brano za niemiłe i bezpodstawnie ubiegające się o dane stanowisko.
Przenosząc to na realia firm, w których pracujemy czy z których usług korzystamy na co dzień, można te sytuacje zobrazować przypadkiem, z jakim zetknęła się w swojej pracy Heather Wilde, CTO w ROCeteer. Kobieta badając poziom jakości obsługi klientów, zauważyła, że panie muszą przeprowadzać znacznie bardziej rozbudowane konwersacje, niż ich koledzy po fachu, którzy rozwiązują te same problemy.
Innymi słowy: częściej są dopytywane o szczegóły proponowanych rozwiązań, a nawet o swoje kwalifikacje, mimo że odpowiedzi, których używają są takie same jak mężczyzn – bo pochodzą z tego samego manuala.
Wilde, znając wysoki poziom kompetencji swojej kadry, od razu wpadła na to, że to powodem może być seksizm. W ramach eksperymentu poprosiła więc kobiety o chwilową zmianę imienia na takie, które nie będzie sugerowało, że są płci pięknej. W efekcie ilość otrzymywanych przez nie dodatkowych maili spadła diametralnie i to dosłownie z dnia na dzień.
Chciałoby się zakończyć ten tekst jakimś pozytywnym akcentem, ale mamy poczucie, że to nie udało się nawet mądrym głowom z Harvardu. W konkluzji badań czytamy, że trzeba dalej trzymać rękę na pulsie, zgłębiając temat, a jednocześnie edukując pracowników firm na temat wagi równouprawnienia. Przyznajmy więc, że jeszcze długa droga przed nami.
Zdjęcie główne: Headway/Unsplash
Tekst: KD