A co jeśli działania Trumpa to nie ruchy szaleńca, ale misterny plan na osłabienie pozycji Chin? Wchodzimy w rolę adwokata diabła

Ostatnie działania administracji Donalda Trumpa, w szczególności wprowadzenie ceł wobec Chin, są często interpretowane jako chaotyczne lub wręcz szalone. Jednak po dokładniejszej analizie można zauważyć, że działania te wpisują się w logiczny, choć radykalny plan mający na celu odwrócenie niekorzystnych trendów gospodarczych dla USA, narosłych w wyniku globalizacji ostatnich dekad. Globalizacja gospodarcza po II wojnie światowej oparta była głównie na idei wolnego handlu, wspieranej przez potęgę militarną Stanów Zjednoczonych.
Pax Americana – czyli amerykański pokój – zapewniała stabilność na globalnych szlakach handlowych poprzez obecność amerykańskiej floty wojennej w kluczowych punktach morskich, jak cieśniny, kanały czy ważne porty. To dzięki niemu tak szybko urosły Chiny.
Chiny, które od końca lat 70. XX wieku realizowały strategię opartą na eksporcie, skorzystały z amerykańskiego parasola bezpieczeństwa, unikając przy tym dużych kosztów związanych z ochroną szlaków handlowych. Rosnąca chińska potęga gospodarcza opierała się na eksporcie tanich produktów przemysłowych, elektroniki, tekstyliów oraz innych dóbr konsumpcyjnych. Dzięki taniej sile roboczej, niskim kosztom produkcji i dostępowi do globalnych rynków, Chiny zdominowały wiele branż, powodując ogromny deficyt handlowy po stronie USA.
Długoterminowym efektem globalizacji była utrata wielu miejsc pracy w amerykańskim przemyśle oraz przeniesienie produkcji do krajów o niższych kosztach, głównie do Chin. Ten sam problem dotyczy wielu krajów Europy, przede wszystkim Niemiec.
Z czasem, konsekwencje tego trendu stały się coraz bardziej odczuwalne dla amerykańskiego społeczeństwa i gospodarki. Produkcja przemysłowa zaczęła słabnąć, pogłębiły się nierówności społeczne, a średnia klasa w USA zaczęła się kurczyć. Równocześnie Chiny zdobywały coraz większą przewagę technologiczną, korzystając z transferu technologii od zachodnich firm, które inwestowały w Państwie Środka. Trump, wprowadzając cła na import z Chin, podjął próbę odwrócenia tych niekorzystnych trendów. Głównym celem tej polityki było zwiększenie kosztów chińskich produktów na amerykańskim rynku, co miało poprawić konkurencyjność krajowego przemysłu i skłonić firmy do przeniesienia produkcji z powrotem do USA lub innych krajów, nieobjętych cłami. Taki ruch może, choć to nie takie łatwe rzeczywiście przyczynić się do odbudowy amerykańskiego sektora produkcyjnego, wzrostu zatrudnienia oraz zmniejszenia deficytu handlowego z Chinami.
Z punktu widzenia Chin, działania USA są niezwykle problematyczne. Chiny nie zrealizowały jeszcze swojej ambitnej strategii 'Jednego Pasa, Jednego Szlaku’ (Belt and Road Initiative – BRI), która miała stworzyć alternatywną sieć handlową niezależną od szlaków kontrolowanych przez Stany Zjednoczone.
Strategia BRI wymaga ogromnych inwestycji w infrastrukturę, w tym porty, linie kolejowe, drogi oraz logistykę. Do tej pory Chiny wciąż zależne są od amerykańskiej ochrony szlaków morskich, co powoduje ich podatność na działania Stanów Zjednoczonych, takie jak wprowadzenie ceł czy ograniczenia dostępu do amerykańskiego rynku. Działania administracji Trumpa stawiają Chiny przed ogromnym wyzwaniem gospodarczym. Wzrost kosztów eksportu na rynek amerykański może znacznie spowolnić chiński rozwój gospodarczy, którego motorem był eksport i inwestycje zagraniczne. Może to również zmusić Chiny do rewizji ich polityki gospodarczej, w tym większego otwarcia rynku wewnętrznego oraz rozwoju konsumpcji krajowej jako alternatywy dla wspierania eksportu. Chiny mogą także ucierpieć z powodu zmniejszonego dostępu do technologii z Zachodu, które są niezbędne dla dalszego rozwoju gospodarczego i technologicznego tego kraju. Ograniczenia technologiczne, wprowadzane przez USA, stanowią kolejne zagrożenie dla Chin, szczególnie w strategicznych sektorach, takich jak półprzewodniki, telekomunikacja czy sztuczna inteligencja. Na arenie międzynarodowej, USA próbują zbudować szeroką koalicję państw, które ograniczą współpracę handlową z Chinami. Dla Chin, które wciąż nie stworzyły alternatywy wobec Pax Americana, oznacza to poważne zagrożenie izolacją gospodarczą i polityczną.
Warto w tym miejscu zauważyć, że pod wieloma względami zagrożenia ze strony Chin dla europejskich gospodarek są podobne do tych, jakie odczuwają Stany Zjednoczone.
Podobieństwa te wynikają przede wszystkim z dynamicznej ekspansji gospodarczej Chin, opartej na agresywnej polityce eksportowej, nieuczciwej konkurencji technologicznej oraz strategicznych inwestycjach mających na celu przejęcie kluczowych sektorów gospodarki w Europie. Szczególnie dotyczy to Niemiec, które są największą gospodarką w Europie i jednym z kluczowych partnerów handlowych Chin. Niemieckie firmy, szczególnie z branży motoryzacyjnej, maszynowej czy chemicznej, od lat rozwijały swoją obecność w Chinach, korzystając z dynamicznego wzrostu chińskiej gospodarki. W efekcie Niemcy stały się w dużym stopniu uzależnione od dostępu do tego rynku, co daje Chinom silny instrument nacisku politycznego i gospodarczego. Chiny dążą do dominacji w strategicznych sektorach technologicznych, takich jak sztuczna inteligencja, telekomunikacja (5G) czy półprzewodniki. Przejęcie kontroli nad kluczowymi technologiami przez Chiny może ograniczyć innowacyjność europejskich firm oraz ich konkurencyjność na globalnych rynkach. Podobnie jak USA, Europa musi wypracować strategię obrony przed chińskimi praktykami gospodarczymi, wzmacniając regulacje chroniące kluczowe sektory przed niepożądanymi inwestycjami oraz zwiększając presję na Chiny, aby otworzyły swój rynek dla europejskich firm. Na razie takiej strategii nie ma, a okno czasowe dla nowej europejskiej doktryny powoli się zamyka.