„Cygan z gór we mnie pozostał!” MINIwywiad z Marceliną
Marcelina jest w fajnym momencie kariery. Dużo się dzieje, ale dużo jeszcze wydarzyć się może. Miała za sobą świetny sezon, zagrała na Live Festiwal w Krakowie, na Męskim Graniu, a jej singiel „Karmelove” z Piotrem Roguckim ma już prawie 20 mln odsłon. Nic dziwnego, że kultowa marka MINI wybrała ją na jedną z 7 wyjątkowych, kreatywnych osobowości, z którymi współpracuje w Polsce. Nowa odsłona funkcjonalnego Clubmana, który towarzyszył Marcelinie w ostatnich dniach, jest w stanie nadążyć za tą dziewczyną, która jest ciągle w drodze – w trasie, między Szklarską Porębą a Warszawą, czyli między jednym domem a drugim. Między pośpiechem miasta a spokojem górskich łąk.
Hipiska, która nie może usiedzieć w miejscu na dłużej, opowiedziała nam o swoich ukochanych miejscach w Warszawie, wymarzonych wakacjach i chwilach natchnienia.
Opowiedziała dlaczego samochód jest tak ważną częścią jej życia, o dzieciństwie, o podróżach i jej miejscach na Ziemi. Ta dziewczyna dopiero się rozkręca!
F5: Jak spędzisz swój koniec lata?
Marcelina: Końcówka lata w tym roku jest dla mnie niczym zasłużona wisienka na torcie! Po intensywnych, koncertowych miesiącach, ciągłych zmianach miejsc (w tym również miejsc zamieszkania) i związanych z tym perturbacji, w końcu się zatrzymuję i osiadam… po to, by wyjechać, ale tym razem na wakacje! Kierunek San Francisco!
Surfing, kamper, bliscy ludzie wokół i piękne widoki. I, paradoksalnie, tak się składa, że nawet na wakacjach jestem w drodze, w samochodzie.
Jak wyglądają Twoje wakacje, jak wypoczywasz?
Właśnie taka forma spędzania czasu najbardziej mi odpowiada – podróż swoim czy nawet wypożyczonym samochodem, ale jednak pozwalającym na niezależność. Kocham taką formę podróżowania i odpoczywania – śpię, gdzie chcę, zatrzymuję się, kiedy chcę. Oczywiście momentami doskwiera mi ciasnota i mam ochotę na odrobinę luksusu. Wtedy najzwyczajniej parkujemy i wynajmujemy pokój w hotelu. Chłoniemy tę wygodę i dalej ruszamy w „hippi trip”.
Chyba sporo się przemieszczasz… Mieszkasz jednocześnie w Warszawie i w Szklarskiej Porębie, i w trasie – jak udaje Ci się łączyć w całość to swoje podwójne, nieco nomadyczne życie i jak ono teraz wygląda?
W końcu udało mi się wypracować dwa stałe miejsca. Mamy pół starego domu w Szklarskiej Porębie, który z miłością kończymy remontować. To jest mój dom marzeń i moje miejsce na Ziemi. To daje mi poczucie bezpieczeństwa i pewność, że zawsze mam dokąd wracać. W Warszawie też czuję się dobrze, bo w końcu znalazłam swoje miejsce do pracy, prób koncertowych i tworzenia. To jednak zawsze trochę drugi dom, moja mekka, a czasami również ucieczka, gdy potrzebuję pobyć chwilę sama i skoncentrować się na pracy. Te skrajnie różne miejsca – geograficznie i towarzysko – pozwalają mi na poczucie równowagi. Gdy przytłacza mnie praca, jadę w góry – spędzam czas zupełnie inaczej, jem zdrowo, wstaję wcześniej, obracam się w zupełnie „odklejonym” środowisku ludzi. Potem wracam do Warszawy na próby, koncerty, wywiady, prowadzę też audycję w radio. To wszystko jest wtedy dla mnie takie nowe, jakbym robiła to pierwszy raz. Wszystkim się zachwycam, chłonę spotkania artystyczne.
Pomimo dużej odległości, zmęczenia przejazdami i ciągłym życiem na walizkach, uważam, że to jest dla mnie bardzo zdrowe psychicznie. To mnie uziemia.
Jak każdy czasem czuję przemęczenie i frustrację w momentach, gdy jest zbyt intensywnie. Ale to zazwyczaj zdarza się dwa razy w roku, czyli po trasach koncertowych i po festiwalowych wakacjach 🙂 Czyli teraz! Dlatego jadę odpocząć!
Ulubione miejsca w Warszawie to… A w Szklarskiej?
W Warszawie dotąd mieszkałam na Starej Ochocie, blisko parku przy skwerze Sue Ryder. Tam mam stałe miejsca, gdzie przychodzę coś zjeść, a kelnerka od razu wie, co zamówię. Strasznie lubię takie lokalne społeczności, więzi. Miałam swoją kwiaciarnię, swoja ulubioną włoską knajpę. Teraz zmieniłam miejsce na Stary Mokotów, który już pokochałam. Myślę, że tam podobnie się odnajdę. Mam blisko ukochany Vegan Ramen, czy Nowy Teatr! W Warszawie kocham również Kino Luna, Bar Mleczny Prasowy, a w nim leniwe. Na wieczorne spotkania zwykle wybieram okolice Poznańskiej, kocham drinki w Gembie i krewetki w Bejrucie! Koncertowo chodzę tam, gdzie jest aktualnie dobry koncert. Biegam na Polach Mokotowskich, wschody słońca witam nad Wisłą.
W Szklarskiej mam kilka ukochanych miejsc, ale to nasze tajemne spoty, które trzymamy mocno w tajemnicy, w ukryciu przed „dzikimi tłumami” (których tam akurat nie potrzebuję). Z bardziej mainstreamowych miejsc lubię Wysoki Kamień. To miejsce, do którego prowadzi kręta i stroma, ale dosyć krótka ścieżka.
Dlatego właśnie, gdy chcę powitać lub pożegnać słońce, a czasu mam niewiele, wybieram się właśnie tam.
Tam właścicielka schroniska zawsze uraczy szarlotką i można ogrzać się przy piecu kaflowym. Mam Wysoki Kamień pod domem. W zasadzie chodzę tam z psem na spacer – taki zwykły, codzienny. Zimą kocham Jakuszyce. Na biegówkach robię po 30 km dziennie. Żeby nie wyszło jednak, że jestem taka „fit” – biegnę tam po naleśnika do chatki górzystów. Serio, warto zrobić tyle kilometrów, by go zjeść!
Jak wyglądało Twoje dzieciństwo? Myślisz, że miało wpływ na sposób, w jaki teraz żyjesz?
Myślę, że bardzo miało wpływ na to wszystko! Wychowałam się w Cieszynie, dziadków miałam w Ustroniu i kuzynów w Wiśle. To Beskidy, piękne góry. Na pewno jednak to moi rodzice zaszczepili we mnie miłość do podróżowania.
Jako dzieciaki z moim bratem zawsze spaliśmy gdzieś pod gwiazdami albo w bagażniku. Podróżowaliśmy po świecie od najmłodszych lat.
Nie mam w zwyczaju narzekać, w zasadzie odnajduję się wszędzie, a to zasługa wychowania bez wydziwiania, w prostocie. Zupełnie nie mogę sobie przypomnieć, jak w moim życiu pojawiła się muzyka i takie zdolności artystyczne, bo nikt w rodzinie się tym nie zajmował. Brakowało nawet przykładu kultury słuchania muzyki. Sama sobie to znalazłam, chciałam być blisko sztuki, teatrów, dużego miasta i tego tygla, jaki panuje w stolicy. Wyjechałam i to pokochałam, ale, jak mówią, genu nie wydłubiesz – cygan z gór we mnie pozostał!
Kiedy i jak tworzysz muzykę? Jak wygląda Twoje miejsce pracy, masz miejsce, w którym wena przychodzi częściej?
Wena najczęściej przychodzi w… uwagaaa… PODRÓŻY! Najwięcej piosenek, tekstów napisałam w pociągu czy w samochodzie. Zmieniający się krajobraz bardzo sprzyja swobodnemu przepływowi myśli. Nie wiem, dlaczego, ale bardzo często muszę zatrzymać się, jadąc autem, po to, by szybko zapisać, co pojawia się w mojej głowie. Wszystkie płyty nagrywałam w Warszawie, a gdy zakochałam się w Szklarskiej Porębie, postanowiłam wynająć dom pod lasem, gdzie przez dwa tygodnie totalnie spontanicznie spędziliśmy czas, by stworzyć ostatnią płytę. To, że cała ekipa zmieniła swoje zwykłe miejsce pracy, że mieszkaliśmy ze sobą przez ten czas, zdani tylko na siebie, stworzyło świat, który bardzo pobudzał kreatywność. Żyliśmy tą płytą. Warto zmieniać krajobraz, przemieszczać się, porzucać schematy, wychodzić poza strefę komfortu.
Jak powiedziała Marina Abramovic: gdy będziesz robić tylko to, co lubisz, nigdy się nie zmienisz. Tak wiec #openmoredoors – wszechświat jest piękny i ogromny, a ja lubię wyjść mu naprzeciw!
W muzyczną i nie tylko muzyczną podróż z Marceliną zabrał nas MINI Clubman. Najbardziej wszechstronne i przestronne MINI wszech czasów. MINI Clubman otworzy Ci nowe drzwi i nowe horyzonty. Dzięki pięciu fotelom i sześciorgu drzwiom pozwala zabrać w podróż wszystko, czego potrzebujesz. Przestronny bagażnik można powiększyć aż do 1250 litrów, co zapewnia jeszcze więcej miejsca na wszelkie Twoje plany. Doskonały napęd na cztery koła ALL4 daje Ci pełną kontrolę na wszystkich nawierzchniach – dzięki czemu jest to idealny samochód na każdą porę roku. Charakterystyczne dzielone drzwi tylne otwierają nieograniczone możliwości.
Zdjęcia: Łukasz Jaśniak
Rozmawiała: Marta Jerin
Materiał powstał przy współpracy z MINI