Indonezja kończy z eksportem oleju palmowego
Sri Mulyani Indrawati, minister finansów Indonezji, ogłosiła w piątek, że kraj do odwołania kończy z eksportem oleju palmowego, co ma związek z gwałtownym wzrostem cen. Przyczyniła się do tego wojna w Ukrainie, niedobory siły roboczej w Malezji, a także susze w Kanadzie i Argentynie, skąd pochodzi najwięcej oleju rzepakowego i sojowego. Z kolei Ukraina odpowiadała do tej pory za aż 40 proc. produkcji oleju słonecznikowego na świecie. Wszystko to sprawia, że w ciągu ostatnich 6 miesięcy ceny olejów spożywczych wzrosły o 50 proc.
Wzrost cen obserwowany jest także w Indonezji, która jest największym producentem oleju palmowego i odpowiada aż za połowę światowej podaży.
Większość tamtejszego oleju trafia do Chin i Indii.
Indonezja zobowiązała tamtejszych producentów oleju palmowego do tworzenia zapasów, co miało zastopować wzrost cen. Tak się jednak nie stało – olej wciąż jest za drogi dla przeciętnego Indonezyjczyka.
Dlatego zdecydowano, że od 28 kwietnia wstrzymany zostanie eksport – władze mają nadzieję, ze ustabilizuje to ceny w kraju.
I być może tak się faktycznie stanie, należy jednak pamiętać o tym, że olej palmowy – choć nie cieszy się dobrą sławą – używany jest w przemyśle spożywczym i kosmetycznym na szeroką skalę i odpowiada za większość globalnych dostaw olejów roślinnych. Decyzja indonezyjskiego rządu niewątpliwie wpłynie więc na ceny olejów na całym świecie – już teraz olej sojowy czy rzepak ustanawiają na światowych giełdach coraz to nowe rekordy cenowe.
Zdjęcie główne: Mayella Organics
Tekst: NS