Pax Americana upadł. Co teraz?

W lipcu pisaliśmy o tym, że światowy porządek gospodarczy, gwarantowany przez USA powoli się kończy. Pax Americana, czyli „pokój amerykański”, to określenie na globalny porządek geopolityczny i gospodarczy ustanowiony po II wojnie światowej, w którym Stany Zjednoczone odgrywały rolę dominującego gwaranta bezpieczeństwa, stabilności i wolnego handlu. Przez dekady USA nie tylko zapewniały militarną ochronę swoim sojusznikom, ale również gwarantowały otwartość rynków, przepływ kapitału, stabilność walut oraz dostęp do zasobów strategicznych. Ten porządek umożliwił dynamiczny rozwój gospodarki światowej, ekspansję globalizacji i powstanie złożonych, międzynarodowych łańcuchów dostaw.
Jednak 2 kwietnia 2025 roku, wraz z symbolicznym „dniem wyzwolenia”, Donald Trump ogłosił wprowadzenie nowej fali ceł, która jest początkiem końca tej epoki.
Aby zrozumieć wagę tego wydarzenia, trzeba cofnąć się do genezy Pax Americana. Po 1945 roku, świat zrujnowany wojną szukał nowego ładu. USA jako jedyne państwo, które wyszło z konfliktu nie tylko zwycięsko, ale też ekonomicznie wzmocnione, przejęły odpowiedzialność za kształtowanie nowego systemu. Powstały instytucje takie jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy czy GATT (późniejsze WTO), których celem było wspieranie wolnego handlu, stabilizacji finansowej i redukcji barier ekonomicznych.Bretton Woods ugruntował rolę dolara jako głównej waluty rezerwowej, a amerykańskie siły zbrojne stały się tarczą dla demokratycznych państw Zachodu.
Pax Americana to nie tylko projekt ekonomiczny, ale również kulturowo-polityczny. Promował model liberalnej demokracji, rynkowego kapitalizmu i integracji międzynarodowej.
Kraje takie jak Niemcy, Japonia czy Korea Południowa zyskały nie tylko odbudowę gospodarczą dzięki amerykańskiej pomocy, ale również parasol bezpieczeństwa, który pozwolił im skoncentrować się na rozwoju. USA zyskały w zamian przewagę technologiczną, dominację dolara i wpływy w każdej części globu. Wraz z końcem zimnej wojny i upadkiem ZSRR w 1991 roku, wydawało się, że Pax Americana osiągnął apogeum. USA były jedynym supermocarstwem, a globalizacja przyspieszyła jak nigdy wcześniej. Jednak sukces tego ładu zaczął też rodzić napięcia. Chiny wykorzystały wolny handel, by stać się drugą gospodarką świata. Międzynarodowe korporacje zaczęły outsourcować produkcję poza granice USA, co osłabiło przemysł i klasę średnią w samych Stanach. Rosły nierówności, a polityka amerykańska coraz częściej skręcała w stronę protekcjonizmu.
Kiedy Donald Trump po raz pierwszy objął urząd w 2017 roku, rozpoczął demontaż wielu elementów porządku, który przez dekady budowali jego poprzednicy.
Wycofanie się z umów handlowych, spór z WTO, wojna celna z Chinami – to były pierwsze symptomy odwrotu od globalizmu. Jednak to, co wydarzyło się 2 kwietnia 2025 roku – ogłoszenie drastycznych ceł na samochody, półprzewodniki, farmaceutyki i surowce strategiczne – stanowi jakościową zmianę. To już nie korekta kursu, ale rewolucja. Tego dnia, nazwanym przez Trumpa „Dniem Wyzwolenia”, USA jednoznacznie zadeklarowały koniec dotychczasowego paradygmatu. 25-procentowe cła na importowane pojazdy i szeroka gama innych produktów oznaczają koniec epoki wolnego handlu, który Amerykanie przez dekady wspierali. Symboliczny wymiar tego kroku jest równie ważny jak jego wymiar praktyczny. USA, które przez dziesięciolecia uczyły świat otwartości gospodarczej, teraz same zamykają się w protekcjonistycznym kokonie.
Konsekwencje tej zmiany będą ogromne. Po pierwsze, uderzy to w globalne łańcuchy dostaw. Samochody, elektronika, leki – wszystkie te branże opierają się na złożonych systemach produkcji rozciągniętych na wiele krajów.
Nowe cła rozrywają te połączenia, zmuszając firmy do lokalizacji produkcji, co zwiększy koszty i ograniczy dostępność wielu produktów. Po drugie, reakcja partnerów handlowych będzie nieunikniona. Unia Europejska, Chiny, Japonia i Korea Południowa już zapowiadają środki odwetowe. Możemy spodziewać się nowej wojny celnej, która ograniczy handel, podniesie ceny i osłabi wzrost gospodarczy. W dłuższej perspektywie doprowadzi to do deglobalizacji – świata podzielonego na bloki gospodarcze, gdzie każda strefa buduje własne zaplecze produkcyjne i system walutowy.
Po trzecie, osłabienie roli dolara jako waluty światowej. Jeśli USA nie będą już gwarantem wolnego handlu, inne kraje zaczną szukać alternatyw – juan, euro, a może nawet kryptowaluty zyskają na znaczeniu.
Wpłynie to nie tylko na finanse międzynarodowe, ale również na polityczne wpływy USA. Po czwarte, może dojść do redefinicji bezpieczeństwa międzynarodowego. Pax Americana opierał się na przekonaniu, że USA zapewniają bezpieczeństwo w zamian za lojalność i dostęp do rynku. Jeśli ten dostęp znika, pojawia się pytanie – dlaczego sojusznicy mieliby dalej polegać na amerykańskiej ochronie? To może doprowadzić do wzrostu zbrojeń, regionalnych napięć, a nawet nowych konfliktów. Upadek Pax Americana nie nastąpi w jednej chwili – to proces, który już trwa. Jednak 2 kwietnia 2025 może przejść do historii jako moment, w którym dominacja USA zaczęła się nieodwracalnie cofać. Nie tylko jako lidera gospodarczego, ale jako architekta ładu światowego.
W jego miejsce nie pojawi się jeden nowy hegemon – świat stanie się bardziej chaotyczny, wielobiegunowy i nieprzewidywalny.
Co więcej, sam kierunek wyznaczony przez USA może zainspirować inne kraje do podobnych działań. Jeśli najpotężniejsze państwo świata rezygnuje z wolnego handlu na rzecz interesów narodowych, dlaczego inne miałyby się tego trzymać? Jesteśmy świadkami końca ery liberalnego porządku międzynarodowego i powrotu do świata realpolitik, w którym liczy się tylko siła, wpływy i surowce.