Podczas wojny firmy obsługujące satelity zbierające dane znajdują się w niezręcznej sytuacji. Dlaczego?
Nad Ukrainą znajduje się obecnie około 50 pracujących satelitów. Są kluczowym elementem strategii Ukrainy, która prowadzić ma do odparcia rosyjskiej inwazji. Tamtejszy rząd prosił prywatne firmy o zdjęcia satelitarne, by móc ustalić, gdzie w danym momencie mogą się kierować rosyjskie wojska. Nad Ukrainą latają też drony tureckiej firmy Bayraktar, która umożliwia zdalne sterowanie niektórymi modelami za pośrednictwem łącza satelitarnego.
Jednak zależność Ukrainy od komercyjnych satelitów budzi obawy o władzę, jaką mają firmy, które je kontrolują, a także stwarza ryzyko wciągnięcia firm satelitarnych w konflikt.
Oznacza to również, że komercyjne satelity mogą stać się celem. Jeszcze przed inwazją Rosji Amerykanie zajmujący się przestrzenią kosmiczną ostrzegali firmy satelitarne, że konflikt może rozszerzyć się również na kosmos. Agresja może przybierać formę cyberataków lub spoofingu, który polega na atakach na systemy teleinformatyczne w celu podszywania się pod ich element. Rosja była jednym z nielicznych krajów, który otwarcie zademonstrował możliwości spoofingu. Kraj ten jednak nie tylko hakuje satelity – ćwiczył także wysadzanie ich w powietrze. W listopadzie przeprowadził test rakietowy na jednym ze swoich satelitów, dowodząc, że mogą one stać się fizycznymi celami.
W czwartek 24 lutego, na kilka godzin przed doniesieniami o pierwszym ataku Rosji na Ukrainę, Jeffrey Lewis, profesor z Middlebury Institute of International Studies, zauważył coś podejrzanego. Lewis analizował obraz radarowy uzyskany przez komercyjną firmę satelitarną o nazwie Capella Space, która pokazała rosyjskie wojska ustawione wzdłuż drogi w pobliżu Biełgorodu. Kiedy planują one dłuższy pobyt w danym miejscu, parkują czołgi i rozbijają namioty. Jednak to zdjęcie satelitarne ukazywało żołnierzy w zupełnie innej pozycji. Nie było namiotów, czyli żołnierze byli gotowi do zmiany swojego położenia.
Kiedy jeden z kolegów Lewisa zaczął szukać dróg, którymi ta kolumna mogłaby jechać do Ukrainy, zobaczył korek. Mapy Google oznaczyły odcinek drogi od rosyjskiego miasta Biełgorod do granicy z Ukrainą na czerwono i pomarańczowo. Był to 40-kilometrowy konwój rosyjskiego wojska.
Korek była dla Ukraińców znakiem, że Rosjanie gromadzą się w pobliżu granicy z ich państwem.
28 lutego Google oświadczyło, że po konsultacji z wieloma źródłami w terenie, w tym władzami lokalnymi, tymczasowo wyłączy aktualne informacje o ruchu na Ukrainie. Firma nie wyjaśniła jednak, dlaczego się na to zdecydowała. Naukowcy spekulują, że Google obawia się, że dane o ruchu drogowym, które ujawniają lokalizację żołnierzy lub uchodźców, mogą zostać wykorzystane przez wojskowych.
Russia is continuing to surge military equipment and personnel near its border with Ukraine, and recent satellite imagery reveals increased activity from Russia’s 144th Guards Motorized Rifle Division and the 41st Combined Arms Army.
Learn more: https://t.co/WiAHnZjy8D pic.twitter.com/j9bOup65Ki
— CSIS (@CSIS) November 17, 2021
Można się domyślać, że Google nie chce być platformą dostarczającą danych którejkolwiek ze stron.
1 marca wicepremier Ukrainy Mychajło Fiodorow napisał na Twitterze: ‘Bardzo potrzebujemy możliwości obserwowania ruchu wojsk rosyjskich, zwłaszcza w nocy, kiedy nasze technologie ich nie widzą’. Fiodorow wezwał osiem komercyjnych firm satelitarnych do wysyłania danych ukraińskim siłom zbrojnym, by mogły zobaczyć, gdzie i jak porusza się rosyjskie wojsko. Jedną z firm, które odpowiedziały, była Capella. Jej założyciel i dyrektor generalny, Payam Banazadeh, mówi, że firma dostarcza zdjęcia satelitarne Ukrainy zarówno rządowi ukraińskiemu, jak i amerykańskiemu. Banazadeh zbywa pytania o zachowanie neutralności w czasie wojny.
To nie jest pierwsza na świecie ‘wojna satelitarna’. Ten tytuł nadano wojnie w Zatoce Perskiej trzy dekady temu.
Od tego czasu przestrzeń kosmiczna stała się normalną częścią współczesnego konfliktu. W ostatnich latach pojawiła się tendencja do zlecania wielu zadań prywatnym firmom, ponieważ posiadają one specjalistyczną wiedzę i często są w stanie lepiej rozwijać i wdrażać określone rozwiązania technologiczne. To one mają ostatnie słowo w kwestii tego, czy chcą dzielić się informacjami, czy też nie. Powstaje pytanie, czy wierzymy, że te firmy zachowają neutralność w każdym konflikcie.
Zdjęcie główne: Capella Space
Tekst: MZ