Ai Weiwei, jeden z największych krytyków chińskiego rządu nakręcił 'Coronation’, film o przebiegu pandemii w Chinach
Wydarzeniami w chińskim Wuhan żył na początku roku cały świat. To właśnie w liczącym sobie ponad 11 milionów mieszkańców mieście wykryto pierwsze oficjalnie potwierdzone przypadki koronawirusa SARS-CoV-2. Późniejszy błyskawiczny lockdown metropolii i dantejskie sceny udokumentowane na amatorskich przekazach wideo tylko zwiększały skalę globalnej paniki. Wspominamy o tym dlatego, że swoją premierę ma właśnie pełnometrażowy film pt. „Coronation”, pokazujący ten gigantyczny chaos w jednym z największych miast Państwa Środka od, nomen omen, środka. Za reżyserię odpowiada nie byle kto, bo będący już od dawna pod ścisłą obserwacją chińskich władz Ai Weiwei. A właściwie słowa „obserwacja” czy „cenzura” to za mało – przez swoje zaangażowane społecznie produkcje (np. o dziecięcych ofiarach trzęsienia ziemi w prowincji Syczuan) artysta był już wielokrotnie zatrzymywany.
Jakim filmem jest „Coronation”? Pod względem estetycznym sterylny klimat całości sytuuje się gdzieś pomiędzy „Czarnobylem” a „Utopią”, co, przyznacie, stanowi świetną rekomendację.
Jeśli nie wierzycie, zobaczcie ten zwiastun, przypominający bardziej jakiś postapokaliptyczny laboratoryjny horror, a nie kręcony od styczna do kwietnia dokument:
Produkcja z jednej strony przytłacza efektownymi obrazami widmowej, pustej metropolii, w której życie jakby całkowicie zamarło. Z drugiej zaś prezentuje wgląd w trudy aktywności grup społecznych, które nie mogą pozwolić sobie na izolację. Medycy, poczta, służby państwowe, zaopatrzeniowcy – wszyscy, ukryci gdzieś w budzących grozę kombinezonach, uwijają się jak w ukropie, by Wuhan jakoś przetrwało ten trudny czas. Zapadająca w pamięć forma stanowi barwny akompaniament dla treści. Ai Weiwei nie byłby bowiem sobą, gdyby nie pokusił się o polityczny komentarz.
W „Coronation” mocno wybrzmiewa krytyka państwa pozbawionego empatii, zwłaszcza w kontekście osób, które po śmierci bliskich zostały odcięte od możliwości godnego ich pożegnania, a nawet dostępu do informacji.
Dramatyczne historie obywateli pozostawionych w tym rozgardiaszu samym sobie i na szeroką skalę kontrolowanych przez władze przy wszelkich próbach przeciwstawienia się kontrastują tu więc z obrazami bardzo dynamicznego działania ze strony centralnych organów w zakresie koordynowania aktywności mających zapobiegać rozprzestrzenianiu się wirusa. Mowa tu choćby o pamiętnym, błyskawicznym wybudowaniu szpitala czy całym aparacie policyjno-medycznej kontroli na terenie miasta i w obrębie jego granic. Jak pokazuje film ilość pracy do wykonania była często mordercza i znacznie przekraczające możliwości wycieńczonych ludzi. Autor zahacza też między innymi o wątki chaosu informacyjnego i wykorzystywania pasujących akcentów do podbudowywania przez władze propagandowej retoryki, jak i pokazuje od kuchni wiele małych opowieści, które trudno byłoby poznać i podpatrzeć z innych źródeł.
Fakt, że w tak wymagających warunkach udało się to wszystko nagrać jest naprawdę godny podziwu.
Na szczęście Wuhan najgorsze ma już chyba za sobą. Dziś, ekhm, ludzie bawią się tam tak:
„Coronation” możecie za opłatą obejrzeć w całości tutaj.
Tekst: WM