W czasie pandemii wystartowały z własną marką modową The Mar. Bo warto robić swoje!
Pandemia sprawiła, że więcej czasu spędzamy w domu. Przyglądamy się baczniej rzeczywistości, rozglądamy się uważniej wokół siebie. Często też stwierdzamy, że musimy wreszcie coś zmienić, pomyśleć o sobie i swojej przyszłości. Czy zmiany są stresujące? No jasne! Ale warto spróbować i robić swoje, niezależnie od okoliczności.
Marysia i Marcelina doskonale o tym wiedzą – w czasie pierwszego lockdownu dwie przyjaciółki postanowiły zawalczyć o siebie i stworzyć eco-aware markę torebek www.themarstore.com. Dziewczyny zdradzają nam, jak to jest przejść na swoje, jaka była ich historia i wyzwania, co daje im niezależność i jakie są korzyści związane z budowaniem czegoś swojego, jak się inwestuje oszczędności w niepewnych czasach i jak ich szukać w dzisiejszym świecie. THE MAR unika nadprodukcji, torebki są szyte ręcznie w krótkich, numerowanych seriach, a założycielki stawiają na naukę krok po kroku oraz systematyczność.
F5: Kto stoi za The Mar? I jak to się właściwie stało, że założyłyście własną markę?
The Mar to marka zbudowana od podstaw przez dwie przyjaciółki. Poznałyśmy się lata temu, nad morzem, gdzie chodziłyśmy razem do liceum. Jedna z nas to raczej humanistka, druga – umysł ścisły, dlatego nasze kariery poszły w zupełnie różne strony. Od zawsze kibicowałyśmy sobie przy różnych wyzwaniach zawodowych, a w chwilach zwątpienia jedna przypominała drugiej na co ją stać, dodając odwagi i wiary we własne umiejętności.
Z czasem zdałyśmy sobie sprawę, że mamy bardzo mocny pakiet startowy do rozpoczęcia wspólnej pracy: uzupełniające się kompetencje i pełne zaufanie!
No i oczywiście idealnie zgrany przez lata team. Obie preferujemy świadome zakupy, a brakowało nam w Polsce marki luksusowych torebek, która jasno komunikowałaby wsparcie dla takich wartości. Tak powstało The Mar. Produkujemy torebki, które same chciałybyśmy nosić: kolorowe, jednocześnie eleganckie i cool, ale też powstające w odpowiedzialny, możliwie przyjazny planecie sposób.
Nie bałyście się zostawić za sobą pracy i wystartować z własnym biznesem podczas pandemii? Własny biznes to w końcu zawsze ryzyko, a teraz wszystko wydaje się dość nieprzewidywalne. Co Wam pomogło w podjęciu ostatecznej decyzji?
Bałyśmy się bardzo! Dlatego właśnie robimy to razem – to, że w chwilach kryzysu jedna dodaje drugiej odwagi, nie zmieniło się. Póki co łączymy pracę zawodową z rozkręcaniem naszego biznesu. Założenie go od zera, po godzinach, zajęło nam bardzo dużo czasu. Nasze wolne dni i wieczory (czasami wręcz zarwane noce) poświęcałyśmy na prace koncepcyjne, poszukiwanie odpowiednich dostawców i wytwórców, dokształcanie się z kaletnictwa czy rachunkowości.
Wszystkie oszczędności wkładałyśmy z drżeniem serca w inwestycje. Kiedy już prawie byłyśmy gotowe, zaczęła się pandemia… Uznałyśmy, że nie ma odwrotu i że będziemy obserwować rozwój sytuacji na rynku nie stojąc z boku, a będąc już w grze.
Jeszcze się nie zniechęcamy, a pozytywny odbiór naszych projektów dodaje nam otuchy.
Jestem ciekawa, co Wam daje niezależność. Własny biznes to mnóstwo pracy. Warto było?
Wolne wieczory i weekendy to wciąż pieśń przyszłości, zwłaszcza, że jedna z nas w międzyczasie została mamą. Ale było warto, na pewno.
Z oszczędności, ale i z potrzeby poczucia kontroli nad całym procesem, nauczyłyśmy się np. podstaw programowania, projektowania graficznego, marketingu, prowadzenia negocjacji z kontrahentami i urzędnikami.
Niesamowicie rozwijamy swoje ukryte potencjały i nakręca nas to do dalszego działania. Bez dwóch zdań, robienie tego w pojedynkę byłoby znacznie trudniejsze – nasza marka czerpie z siły naszej przyjaźni.
Obie jesteście znad morza. Ale nazwa jest podpuchą, co właściwie oznacza? Jakie wartości stoją za The Mar?
W nazwie chciałyśmy pomieścić DNA naszej marki – skrót można rozszyfrować jako Modern Artisans’ Responsibility (ang. odpowiedzialność współczesnych rzemieślników).
Jesteśmy przekonane, że wytwórcy mody w obecnej sytuacji muszą wykazywać się odpowiedzialnością na każdym etapie produkcji, od rozsądnego gospodarowania materiałami, przez poszukiwanie ekologicznie odpowiedzialnych dostawców, po uczciwie wynagradzaną pracę wytwórców.
Naszym klientkom chcemy dostarczyć najwyższej jakości produkt, który powstał w zrównoważonych warunkach i który będzie im służył przez lata – to nasza definicja luksusu. Ale morskie nuty pobrzmiewające w nazwie marki to oczywiście nie przypadek, tak samo jak to, że założycielki mają na imię Marcelina i Maria.
Jak powstają Wasze torebki?
Skór do produkcji toreb poszukujemy we włoskich garbarniach, które mogą poszczycić się najważniejszymi ekologicznymi certyfikatami (np. Der Blauer Engel), stosują maksymalnie przyjazne środowisku rozwiązania, odzyskują wodę czy używają energii z odnawialnych źródeł. Podszewka jest wykonana z unikalnej tkaniny składającej się w 65 proc. z recyklingowanych butelek PET. A torebki szyte są ręcznie w rodzinnym zakładzie rzemieślniczym niedaleko Warszawy. Współpracujemy z kaletnikami z wieloletnim doświadczeniem i – nie ma co ukrywać – dużo się od nich uczymy! Dzięki temu wiemy, że torebki są wykonane przez niezwykle kompetentne i staranne osoby. My dostarczamy im materiały powstające w zgodzie z najnowocześniejszymi proekologicznymi rozwiązaniami, no i oczywiście nasze modowe wizje!
Jakie macie plany na przyszłość?
Nasza kolekcja portfeli już jest w produkcji, nie możemy się doczekać, aż będziemy je mogły pokazać! Rozwijamy też projekty większych toreb, ale nie chcemy jeszcze za dużo zdradzać. W każdym razie z kolejnych propozycji powinny być zadowolone i panie, i panowie. A poza tym oczywiście nie przestajemy trzymać ręki na pulsie ekologicznych rozwiązań na świecie i poszukiwać sposobów dalszego doskonalenia naszych produktów, chcemy być liderkami innowacyjności!
Zdjęcia: F5, Kinga Hołub, observatorium.pl
Takich osób jak Marysia i Marcelina jest coraz więcej wokół nas – sprawczych, świadomych otaczającego ich świata. Do tego potrzebna jest niezależność, także finansowa, którą daje nam oszczędzanie. Dzięki temu możemy robić swoje, to w co wierzymy i co jest dla nas ważne. W robieniu swojego może pomóc przyjazna aplikacja Moje ING, która aktywnie wspiera w zarządzaniu finansami – podpowiada, przypomina, proponuje najlepsze rozwiązania, a także pomaga systematycznie oszczędzać na wybrany cel.
Cele oszczędnościowe w aplikacji Moje ING wspomagają automatyczne odkładanie na mniejsze i większe potrzeby. Wystarczy ustalić ważny dla siebie cel, kwotę i czas. Aplikacja przypomina, na jakim etapie dążenia do celu jesteśmy. Cele można też zwizualizować, korzystając z galerii zdjęć. To idealne rozwiązanie dla osób, które potrzebują dodatkowego wsparcia w odkładaniu pieniędzy i chcą wyrobić w sobie nawyk systematycznego oszczędzania.