5 rzeczy, które jako Białorusinka najbardziej lubię w Poznaniu

Oto 5 powodów, dla których zakochałam się w Poznaniu.
.get_the_title().

Od kilku lat mieszkam w Poznaniu i bardzo dobrze się tu czuję, choć ludzie różnie reagują na wieść o moim pochodzeniu. Mam wrażenie, że niektórzy boją się Białorusi, mimo że wielu twierdzi, że ten kraj niewiele dzieli od Polski. Ale prawdą jest, że jeśli choć raz przekroczycie wschodnią granicę, poczujecie sporo różnic. Czy za tą linią graniczną rzeczywiście czai się jakiś Mordor? Czy faktycznie jest tam tak źle, jak niektórzy sobie wyobrażają? Nie. Jest inaczej.

Wielu osobom moje opowieści na temat rodzinnego kraju przypominają Polskę sprzed 20 lat.

Może dlatego, kiedy 5 lat temu przyjechałem na studia do Poznania, wiele aspektów życia w tym mieście, które dla Polaków wydawały się oczywistością, dla mnie były miłym zaskoczeniem. Które z nich sprawiają mi największą radość? Poniżej wymieniłam 5 takich rzeczy. Oto 5 uroków życia w stolicy Wielkopolski, które doceniam jako Białorusinka.

1. Kamienice z początku XX wieku

Przyjechałam z Brześcia znajdującego się przy granicy z Terespolem. Pierwszą rzeczą, w której się zakochałam po mojej wizycie w Poznaniu, były stare kamienice. Mogłam także wybrać studia w Łodzi, jednak to stolica Wielkopolski zrobiła na mnie większe wrażenie. Tak, zdecydowały względy estetyczne, i okazuje się, że był dobry trop.

Pomieszkiwanie w lokalach, które znajdują się w kamienicach, ma swoje ciemne strony (duże rachunki zimą), ale kiedy pierwszy raz weszłam do takiego mieszkania, zachwycałam się przestrzenią.

Wysokie sufity, duża kuchnia, drewniane okna i podłogi – tego wszystkiego nie doświadczysz w moim kraju. Na Białorusi zazwyczaj dominują szare bloki, a te nie kojarzą mi się zbyt dobrze.

2. Protesty i wydarzenia kulturalne, na które stać studenta

Duże wrażenie robi na mnie także to, że w Poznaniu każdy miłośnik kultury może znaleźć coś dla siebie. Ogromna liczba różnych wystaw i koncertów w dostępnej cenie była dla mnie dużym zaskoczeniem po przeprowadzce. Śledzę wystawy, w niektórych miałam też swój udział, a ten drugi aspekt jest dla mnie równie istotny – tworząc projekty, miałam okazję pokazać je zwiedzającym. Ale życie kulturalne to nie tylko galerie i koncerty: to także akcje charytatywne i przede wszystkim możliwość swobodnego protestowania.

Tak, chciałabym zaznaczyć, że prawo do organizowania społecznego sprzeciwu to rzecz, którą bardzo doceniam. Może dlatego, że w moim kraju trudniej jest wypowiadać się swobodnie na niektóre tematy.

Polacy walczą o to, by było jeszcze lepiej w ich kraju – być może potrzebują większej wolności i otwartości, tak jak państwa Zachodu – i to mnie, jako obcokrajowca, bardzo motywuje.

3. Życie nocne

W Poznaniu jest wiele miejscówek, do których można udać się po ciężkim tygodniu pracy i się odstresować. Każdy tu może znaleźć coś dla siebie. Miejsca, które cieszą się dużą popularnością wśród studentów, zwłaszcza tych pierwszego roku, to m.in. Pijalnia wódki i piwa, Opcja, Kultowa, Pod filarem (tam znajdziemy karaoke, gdzie możemy zaśpiewać 'Kiedy powiem sobie dość’). Tradycyjne puby to Meskalina i Dragon, tam często można trafić na dobre koncerty. To, co mnie bardzo zaskoczyło, to fakt, że ludzie w tych miejscach spędzają czas nie tylko w weekendy, ale też w tygodniu.

Poznań, mam wrażenie, jest miastem, w którym impreza się nigdy nie kończy.

Moim ulubionym miejscem był LAS. Słynął nie tylko z dobrych koncertów, ale i klimatu. Podoba mi się to, że ludzie chcą się tu integrować i poznawać innych. W moim rodzinnym mieście jest jedynie parę miejsc, w których serwują drogie koktajle lub piwo z wyższej półki, a pozostałe miejscówki to głównie imprezownie dla gimnazjalistów.

Jednak życie nocne to nie tylko imprezy, ale też powroty do domu nad ranem. Komunikacja nocna w Poznaniu działa świetnie – z okolic starego miasta (gdzie znajduje się większość lokali) można dojechać autobusem prawie wszędzie o każdej godzinie. A jak to wygląda w Brześciu? W sobotę po godzinie 22. z centrum miasta niczym oprócz taksówki nie można się dostać do domu. Tralejbusy, autobusy i marszrutki po prostu wówczas nie kursują.

4. Świąteczny klimat

W czasie przedświątecznym Poznań jest bajeczny! Wielkie choinki, dużo światełek, jarmarki, grzane wino, christmasowe piosenki w sklepach – to wszystko daje poczucie tego, że całe miasto żyje i świętuje. Poza tym w Polsce święta znaczą więcej niż w moim kraju. W mojej rodzinie nie ma jakichś specjalnych tradycji. Obchodziłam parę razy święta w polskich domach i wiem, że wiąże się z tym cały rytuał – rodziny zbierają się przy wielkim stole, jedzą, gadają i wymieniają się prezentami. Uważam, że to świetna tradycja – taki czas wolny od pracy, podczas którego każdy może odwiedzić rodzinnym dom.

5. Otwarci i pomocni ludzie

Tego punktu nie mogłam pominąć. Odnaleźć się w zupełnie nowym środowisku, to bardzo ważny aspekt przeprowadzki do nowego kraju. Moja sytuacja zmusiła mnie do zapoznania się z obsługą w różnego rodzaju instytucjach. Okazało się jednak, że te doświadczenia wcale nie są straszne. To, że w dziekanacie byłam najczęściej spotykaną osobą (ciągle potrzebowałam różnego rodzaju zaświadczeń), nigdy nie było dla mnie obciążające, zawsze spotykałam się z życzliwością, nawet jeżeli czegoś zapominałam. A wiem, że moim znajomym z Białorusi słowo 'dziekanat’ kojarzy się tylko z czymś nieprzyjemnym.

Paradoksalnie miłe wspomnienia mam nawet z okresem leczenia złamanej nogi w te wakacje. Poznańscy lekarze robili wszystko, abym poczuła się lepiej. Z kolei kiedy na rehabilitację pojechałam na Białoruś, to od każdego lekarza, który sprawdzał historię mojej choroby, słyszałam dokładnie ten sam tekst: 'Tam, gdzie pani nogę złamała, tam powinna pani przechodzić rehabilitację’.

Nie chcę, żebyście z tego tekstu wywnioskowali, że ludzie na Białorusi są źli i wyłącznie niemili. Ale na to, że ktoś będzie się z tobą witał tam w sklepie, czy uprzejmie obsługiwał w urzędzie, musimy niestety poczekać jeszcze kilka lat.

Tekst: Kate Yarema

SURPRISE