Bikiniarze – pierwsza polska subkultura, która zmieniła oblicze mody PRL-u
Ruchy silnie wpływające na modę rozwijały się głównie w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Jednak i w Polsce pojawiło się środowisko, które radykalnie zmieniło obraz ówczesnego społeczeństwa, czego skutki odczuwamy do dziś. Mowa o bikiniarzach, którzy pokolorowali szare polskie ulice, pogrywając z władzami PRL. Była to pierwsza w Polsce grupa kontestująca – podważająca normy społeczne i obyczajowe. Pierwsi bikiniarze należeli do ruchu elitarnego i związani byli z młodzieżą inteligencką. Z czasem zjawisko to stało się masowe. Nazwa najprawdopodobniej pochodzi od atolu Bikini na Hawajach (ta sama etymologia wiąże się ze skąpym damskim strojem kąpielowym), gdzie w 1946 roku Amerykanie przeprowadzali próby jądrowe.
Ówczesne słowniki opisywały bikiniarza jako 'młodego człowieka ubierającego się ekstrawagancko, w sposób przesadnie modny’.
Subkultura ta wywodzi się z fascynacji obyczajowością i kulturą amerykańską. Niewątpliwy wpływ miało na nią pokolenie beatników, w odróżnieniu od bikiniarzy nie nastawionych jednak na konsumpcjonizm. Stany Zjednoczone, jako mitologizowana kraina, do której nie było dostępu, nęciły młodych ludzi zarówno w Polsce i innych europejskich krajach. W ZSRR bikiniarze funkcjonowali jako styladzy, we Francji i Belgii jako zazous, w Rumunii znani byli jako malagambiści, w Czechosłowacji potapka, w Wielkiej Brytanii natomiast funkcjonował ruch teddy boys. Co ciekawe, bikiniarz miał swoje gwarowe odpowiedniki. W Krakowie był określany dżollerem, we Wrocławiu bigarzem, w Poznaniu natomiast powstał odłam zwany eką. Jednak niemal wszędzie nazywano ich bażantami.
Charakteryzowała ich postawa anarchiczna, hedonistyczna oraz ironiczno-krytyczna, kontrastująca z bezkrytycznym uwielbieniem dla amerykańskiej kultury masowej.
Swój nonkonformizm wyrażali w specyficznym zachowaniu oraz ekscentrycznym sposobie ubierania się. Stawiali przede wszystkim na kolor i ekstrawagancję. Długie, sięgające nawet kolan marynarki zestawiali z przykrótkimi zaprasowanymi w kant spodniami, odsłaniając tym samym element obowiązkowy – jaskrawe skarpetki w paski oraz tzw. zamszaki, czyli buty na grubych, kauczukowych podeszwach, dorabianych u szewca. Zwieńczeniem kreacji bikiniarza był kapelusz o nazwie naleśnik, który przykrywał charakterystyczną fryzurę – tzw. plerezę lub mandolinę, której układanie stanowiło codzienny rytuał. Symbolem polskich bitników stał się krawatto – krawat zdobiony najczęściej własnoręcznie wykonywanymi grafikami, przedstawiającymi motyw atolu lub tzw. girlsy.
Z szarą uniformizacją walczyły również kobiety. Tak zwane kociaki nosiły wzorzyste bluzki i krótkie sweterki oraz spódnice – z koła lub wąskie z rozcięciem. Włosy czesały w koński ogon. Dopełnieniem stroju były nylonowe pończochy – pożądany i trudno dostępny wówczas towar. Kreacje były kobiece, a makijaż wyrazisty. Był to bunt wobec maskulinizacji strojów, które lansował reżim.
Moda, która zapanowała w powojennej Polsce, obejmowała nie tylko sposób ubierania się, ale również słownictwo, a nawet sposób chodzenia. Był to manifest sprzeciwu wobec zastanej rzeczywistości – szarej, nijakiej i uciśnionej. Bikiniarze, wzorem amerykańskiej młodzieży, oglądali w kinach westerny, słuchali jazzu i tańczyli zakazane wówczas boogie-woogie.
Jazz stał się w powojennej Polsce muzyką skażoną ideologicznie, którą szerzyli tacy kompozytorzy jak Krzysztof Komeda czy Andrzej Trzaskowski.
Nazywani byli wrogami Polski Ludowej. Władze komunistyczne zwalczały środowiska bikiniarzy, traktując ich przedstawicieli jak młodocianych przestępców wymagających resocjalizacji. Tak zwani zetempowcy (działacze komunistycznej organizacji Związek Młodzieży Polskiej) zwalczali niepożądaną subkulturę zarówno poprzez propagandę, jak i represje. Aresztowania i pobicia miały zmusić niepokorną młodzież do rezygnacji z antyobywatelskiej postawy, o czym w 'Dzienniku 1954′ pisze ikona polskiego bikiniarstwa, Leopold Tyrmand.
’Ta odmiana chuligana wstręt, odrazę budzi w nas, strój – jak bażant, mózg barana, skończyć z tym najwyższy czas!’ – głosiły plakaty propagandowe PRL.
Subkulturę tę zobrazował Walery Toporowski w rosyjskim musicalu 'Bikiniarze’. Dziś z ruchu bikiniarzy oraz z jego europejskich odpowiedników czerpią światowe wybiegi.
Zdjęcie główne: Cupofsox.com
Tekst: Kaja Kurczuk