Czy wszechobecny w sieci nadmiar marketingowych treści negatywnie odbije się na influencerach?
Szum informacyjny bijący z Instagrama czy Facebooka jest dziś przytłaczający. Jak pokazują badania firmy InfluencerDB jego ofiarami zaczynają być także ci, którzy go generują, a zwłaszcza influencerzy. Gdy prawie każdy uważa się za „opiniotwórczego”, jednocześnie prawie nikt takim przecież nie jest.
Szczególnie widać to na wspomnianym Instagramie, gdzie w tej chwili znajdziemy ponad… 500 tys. aktywnych kont influencerskich.
Problem tkwi również w strukturze samej platformy – scrollując wyświetlający się regularnie feed, łatwo o totalne zobojętnienie co do kolejnych przewijanych treści. A tych przybywa.
W 2018 roku influencerzy opublikowali na Instagramie 15 razy więcej postów oraz 8 razy więcej sponsorowanych materiałów niż dwa lata wcześniej.
Wciąż jest to najbardziej wydajna forma docierania do followersów czy klientów. Z badań wykonanych na 307 tys. kont z 70 krajów i opartych na współczynniku liczby lajków do liczby odbiorców wynika jednak, że wskaźnik zaangażowania wyraźnie spada. Wśród osób zajmujących się podróżami zmalał on z 8 punktów procentowych jeszcze w 2018 roku do 4,5 w 2019. Z kolei jeśli chodzi o wszystkie sponsorowane posty, aktywność zmniejszyła się z 4 punktów proc. w 2016 roku do 2,4 w 2019.
Od drugiego kwartału 2016 roku to materiały sponsorowane na kontach influencerskich wciąż jednak cieszą się większą popularnością od tych „regularnych”. Dzięki nim ich właściciele są w stanie zarobić nawet do 10 tys. dolarów za post (choć zazwyczaj są to oczywiście niższe stawki). Nie ma się więc co dziwić, ze w efekcie łatwo o wrażenie, że ktoś nieustannie usiłuje nam coś sprzedać, a feed zamienia się w jeden wielki „produktowy chaos”. Jak myślicie, czy zniżkowa tendencja w aktywności odbiorców będzie postępować?
Tekst: WM