Amerykańskie firmy rezygnują z reklam na Facebooku. Bojkotują portal z powodu fake newsów i hejtu
Akcja oznaczona hasztagiem #StopHateForProfit rozpoczęła się 19 czerwca. Wtedy właśnie Donald Trump opublikował na Facebooku i na Twitterze wpis nawiązujący do protestów, które przetoczyły się przez Stany Zjednoczone i resztę świata w związku z zamordowaniem przez policjalnta czarnoskórego George’a Floyda. „Gdy zaczyna się rozboje, można zacząć strzelać” – napisał amerykański prezydent, w innym poście nazywając demonstrantów „bandytami”. Podczas gdy Twitter oflagował wpisy, Facebook nie zareagował w żaden sposób, uznając, że nie naruszają one standardów społeczności portalu – Mark Zuckerberg podsumował potem, że jego zdaniem posty Trumpa nie nawołują do przemocy. W odpowiedzi na niedecyzyjność Facebooka Ligą przeciw Zniesławieniom i piątka innych amerykańskich organizacji, które bronią praw człowieka, założyły #StopHateForProfit – akcję, która namawia wielkie firmy do rezygnacji z reklamowania się na Facebooku. „Czy [Facebook] mógłby chronić i wspierać czarnych użytkowników? Czy mógłby uznać negacjonizm za przejaw nienawiści? Czy mógłby pomóc w umożliwieniu ludziom wzięcia udziału w wyborach? Mógłby. Jednak świadomie decyduje się tego nie robić. 99 proc. z 70 mld dolarów Facebooka pochodzi z reklam. Po czyjej stronie są reklamodawcy? Skierujmy do Facebooka ważny komunikat: twoje zyski nie są warte promowania nienawiści, bigoterii, rasizmu, antysemityzmu i przemocy” – czytamy na stronie akcji.
Firmy prędko przystały na bojkot i zrezygnowały z reklamowania się na Facebooku. Jako pierwszy zrobił to The North Face, następnie Patagonia, REI i Ben&Jerry’s.
W ubiegłym tygodniu do akcji dołączyły m.in. Verizon, Levi Strauss, Hershey’s, a także Coca-Cola i Unilever – obecnie w bojkocie bierze udział łącznie około stu firm. Trzy z nich należą do setki największych reklamodawców portalu Zuckerberga.
Tu jednak sytuacja nieco się komplikuje, bowiem setka największych reklamodawców odpowiada tylko za 6 proc. przychodów Facebooka z reklam – większość pieniędzy generują małe firmy, które póki co portalu nie bojkotują. Niemniej akcja zwróciła już uwagę Facebooka, który odniósł się do niej w ubiegły piątek, zaznaczając, że zajmie się reklamami szerzącymi nienawiść (ale nie postami i grupami, bo jego zdaniem to szerszy problem), wpisy istotnych osób (takich jak Trump), w których wzywają one do przemocy, nadal będą dozwolone, zostaną oznaczone, ale nie usunięte, zostanie przeprowadzony zewnętrzny audyt standardów społecznościowych portalu i rozpocznie współpracę z Global Alliance for Responsible Media oraz Media Ratings Council. „Niestety, żaden z tych kroków nie spowoduje znacznego osłabienia nienawiści i rasizmu, które są tak powszechne na największej platformie społecznościowej na świecie. Dlatego w dalszym ciągu musimy wywierać presję” – komentuje oświadczenie Facebooka #StopHateForProfit. W przeszłości Facebook wielokrotnie obiecywał, że rozwiąże problem fake newsów, jednak póki co nie ma na swym koncie spektakularnych sukcesów – wiele postów, które wprowadzają w błąd nie tylko nie znika z portalu, ale wręcz jest rozpowszechniana dalej. Można wręcz odnieść wrażenie, że Facebook przestaje się zajmować kwestią fake newsów, gdy tylko nikt go do tego nie zmusza. Może więc presja ekonomiczna okaże się dobrym rozwiązaniem i wpłynie na likwidacje problemów, za które portal Zuckerberga nie potrafi (lub nie chce) się zabrać.
Tekst: NS