Dark stores przyspieszają rozpad życia społecznego
’Dark store’ to termin, którym określa się minimagazyny, zajmujące zwykle powierzchnię przeciętnego sklepu spożywczego. Zamawiane przez aplikację zakupy spożywcze dostarczane są z nich w 15 minut. Wewnątrz wszystko wygląda jak w osiedlowej Żabce. I choć regały zapełnione są popularnymi produktami spożywczymi, towar zazwyczaj ledwo widać zza ciemnej folii pokrywającej witryny lokalu. Brak też wejścia dla klientów. Liczba takich ciemnych sklepów w europejskich i amerykańskich miastach wzrosła gwałtownie w ostatnim roku. W Warszawie istnieje już kilkanaście takich obiektów, które prowadzi przez polski oddział amerykańskiej firmy JOKR.
– Dostawa w piętnaście minut zmienia sposób robienia zakupów – mówi Zachary Dennett z JOKR. – Klienci najpierw trafiają do nas, bo zapomnieli jakiegoś składnika. Następnym razem zamawiają już u nas wszystkie składniki do przygotowania kolacji. Jest w tym sporo prawdy – niskie, a nawet zerowe opłaty za dostawę zakupów i wygoda wynikająca z takiej opcji kupowania to coś, do czego łatwo się przyzwyczaić.
Jednak nasze zakupowe nawyki coraz bardziej wpływają na wygląd miast i prowadzą do zanikania miejskiego życia społecznego.
Na pierwszy rzut oka idea 15-minutowej dostawy ma wiele wspólnego z innym modelem miejskiego handlu, który ostatnio zyskał na popularności – 15-minutowym miastem, w którym podstawowe usługi są łatwo dostępne pieszo lub rowerem. Obie wizje przybliżają towary i usługi do miejsca zamieszkania, ale podczas gdy jedna z nich wykorzystuje konsumpcję do wzmacniania społeczności, drugie ma całkiem odwrotny efekt.
Oczywiście trudno obarczać całą winą za dążenie do wygody wyłącznie klientów. Coraz częściej mówi się więc o konieczności interwencji władz i wprowadzeniu odpowiednich regulacji, które wyznaczą sensowne kompromisy. Rozwój dark stores zagraża bowiem różnym aspektom miejskiego życia, wpływając na aktywność gospodarczą lokalnych sklepów i usługodawców, zatłoczenie ulic i nierówności ekonomiczne.
Znaczne ograniczenie osobistych wizyt w sklepach sprawia, że handlowe ulice podupadają, wywołując efekt domina – zamyka się jeden sklep za drugim, ludzie tracą pracę, a przy tym wszystkim osłabieniu ulegają więzi społeczne, bo coraz rzadziej zdarza nam się wchodzić w interakcje z lokalnymi sprzedawcami. Jednocześnie ulice i chodniki (w szczególności bezpośrednio przed dark stores) zapełniają się skuterami i samochodami dostawczymi, zwiększając natężenie ruchu i przyczyniając się do zanieczyszczenia powietrza.
Powstanie ciemnych sklepów rozszerza również gospodarkę dostaw. Osoby, które wcześniej pracowały w niezależnych sklepach, coraz częściej są zmuszone do zasilenia szeregów dostawców. W wielu przypadkach oznacza to pracę dla gigantycznych korporacji, w których nagminnie łamane są podstawowe prawa pracownicze.
Web Smith, konsultant i inwestor w dziedzinie e-commerce, nazywa obserwowane zjawisko nowym podziałem klasowym, w którym istnieją dwie grupy ludzi: ci, którzy mogą pozwolić sobie na zamawianie zakupów i jedzenia z ekspresową dostawą oraz ci, którzy muszą dostarczyć zamówienie pod wskazany adres w 15 minut.
W ciągu ostatnich dwóch lat powracające lockdowny i ryzyko zarażenia się wirusem COVID-19 przyspieszyły rozwój zarówno dark stores, jak i dark kitchens, o których pisaliśmy tutaj. Nawet jeśli dzięki stęsknieni częstszym osobistym wizytom w sklepach uratujemy handlowe ulice przed totalnym wymarciem, ciemne sklepy pozostaną z nami na dłużej i stanowić będą ważny punkt debaty publicznej.
Zdjęcie główne: Maria Lin Kim / Unsplash
Tekst: AD