Odbijanie obecności kartą lub godzenie się ze śledzącymi naszą aktywność programami zainstalowanymi na firmowym komputerze? Już nie tylko. Coraz intensywniej rozwija się rynek nowoczesnych technologii przeznaczonych do pełnej zawodowej inwigilacji. Twórcy i pracodawcy twierdzą, że przeznaczonych do poprawy jakości oraz warunków pracy personelu, a także wspomagania wydajności, co zbiorczo doczekało się nawet nazwy bossware. Pracownicy obawiają się zaś, że służących raczej głównie do kontroli i pogłębiania nadzoru.

Przykładowo izraelska firma InnerEye zaprojektowała specjalny zestaw słuchawkowy mający na celu wyeliminowanie ludzkiego braku zdecydowania i wahań oraz wsparcie w znacznie szybszym wykonywaniu obowiązków.

Sprzęt bazuje na wykorzystaniu uczenia maszynowego w połączeniu z mocą ludzkiego umysłu i poprzez dostrojenie się do niego ma zoptymalizować tempo realizacji zadań.

Przedstawiciele amerykańskiego startupu Emotiv twierdzą z kolei, że ich produkt jest w stanie skutecznie śledzić samopoczucie pracowników za pomocą bezprzewodowego headsetu EEG. Taka informacja ma być fundamentem do właściwego przydziału zadań.

Choć brzmi to mocno orwellowsko i dystopijnie różne raporty, chociażby IEEE Spectrum, wskazują że rozwiązania podobne powyższym już niedługo mogą wejść do mainstreamu i kształtować trendy.

Szczególnie problematyczna wydaje się tu kwestia prywatności – tego, jak duży wgląd w organizm pracownika będzie mógł mieć przełożony.

Obok wielu niesamowitych możliwości (z poprawą efektywności pracy na czele) i pięknie brzmiących haseł pojawia się tu niestety jednocześnie pole do ogromnych nadużyć. By odpowiednio zabezpieczyć przed nimi osoby zatrudnione z pewnością konieczne będą zmiany w prawie. Pozwolilibyście swoim szefom na taką ingerencję w prywatność, gdyby wiązało się to z ułatwieniami w pracy?

Tekst: WM
Źródło zdjęcia głównego: The Ladders