Dziesiątki opuszczonych zamków w Turcji. Luksusowe osiedle, które zbankrutowało
W połowie drogi między Stambułem a Ankarą, w prowincji Bolu w północno-zachodniej Turcji leży osiedle Burdż Al Babas. Wygląda naprawdę nietypowo, gdyż składa się z aż 732 identycznych miniaturowych zamków. Jego budowa rozpoczęła się w 2014 roku. Deweloper chciał, aby stało się wizytówką całego regionu – na terenie osiedla miał się znaleźć basen, a także centrum handlowe, łaźnie tureckie, salony piękności, kort, boisko czy meczet. Wszystko, aby przyciągnąć bogatych inwestorów z Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Kataru czy Kuwejtu.
Tak się jednak nie stało, a wszystkiemu winien jest kryzys gospodarczy, który rozpoczął się w Turcji w II połowie ubiegłego roku oraz galopująca inflacja – w październiku ubiegłego roku turecka lira była najdroższa od 15 lat.
Jak donosi Bloomberg, kompleks Burdż Al Babas jest zadłużony na aż 27 mln dolarów. Deweloper złożył więc wniosek o bankructwo. Natychmiast przerwano prace budowlane i choć osiedle miało zostać oddane do użytku jesienią tego roku, nie wiadomo, czy do tego dojdzie.
Każdy zamek ma trzy piętra, okrągłą wieżyczkę i sześcienną wieżę.
Choć szereg jednakowych opuszczonych zamków utrzymanych w stylu francuskim wygląda naprawdę mrocznie, deweloper nie traci nadziei.
– Musimy sprzedać tylko 100 willi, żeby spłacić nasz dług. Uważam, że możemy przezwyciężyć ten kryzys w ciągu czterech, pięciu miesięcy i częściowo zainaugurować projekt – mówił pod koniec zeszłego roku. Problem w tym, że nikt się do tego nie pali. W momencie przerwania budowy ukończone było aż 587 zamków. Koszt każdego z nich wahał się w okolicach od 370 tys. do 570 tys. dolarów, a cała budowla pochłonęła ponad 200 mln dolarów.
Tekst: NS