Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Kto zaprojektował ten kultowy polski śmietnik?

W czasach, gdy design coraz częściej ulega spektaklowi, ten ciężki, szorstki cylinder przypomina, że trwałość też może być formą estetyki.
.get_the_title().

W polskim pejzażu miejskim są obiekty, które stały się tak oczywiste, że przestaliśmy je zauważać. Stoją cierpliwie na rogach ulic, w parkach, przy przystankach. Ciężkie, szorstkie, odporne na wszystko. Betonowy kosz na śmieci z metalowym wkładem. To jeden z najbardziej anonimowych, a zarazem najbardziej trwałych projektów polskiego designu komunalnego XX wieku. Choć nikt nie zna jego nazwiska, jego twórca a raczej zespół projektantów z państwowych biur projektowych dokonał czegoś, co można nazwać małym cudem inżynierii codzienności. Kosz, który przetrwał dekady, upadek systemu, zmiany estetyczne i polityczne, a nawet modę na małą architekturę z katalogów deweloperskich. Zrodził się w epoce, w której design nie miał być efektowny, lecz skuteczny. W latach 60. i 70. XX wieku w Polsce działały instytucje takie jak Instytut Gospodarki Komunalnej czy Biura Projektów Budownictwa Komunalnego. To właśnie tam powstawały wzory przedmiotów, które miały kształtować wspólną przestrzeń: ławki, latarnie, kosze, pachołki. Projektanci, często bezimienni, myśleli kategoriami trwałości i modułowości.

Betonowy kosz był ich dziełem totalnym prostym, tanim, odpornym na warunki atmosferyczne i wandalizm.

Forma była konsekwencją funkcji: sześciokąt lub ośmiokąt z fakturą z kruszywa, ciężar gwarantujący stabilność, stalowy wkład, który łatwo wyjąć i opróżnić. Zero zbędnych ozdób, żadnej próby udawania luksusu. Surowa szczerość materiału miała w sobie coś z etosu modernizmu, w końcu to był design dla społeczeństwa, nie dla jednostki. Z dzisiejszej perspektywy ten kosz to paradoksalny symbol. Z jednej strony relikt PRL-u, z drugiej przykład wzornictwa, które intuicyjnie wpisywało się w idee zrównoważonego rozwoju. Nie plastik, nie moda, lecz beton z lokalnej wytwórni i stal z huty.

Obiekt, który nie starzeje się w rytmie sezonów katalogowych, lecz po prostu trwa.

Gdy spojrzeć na te kosze dziś, stojące wśród jesiennych liści, obok współczesnych ławek z egzotycznego drewna i designerskich lamp solarnych, widać w nich rodzaj miejskiej archeologii. Są świadectwem innego myślenia o przestrzeni publicznej, wspólnej, a nie prywatnej. Nie były projektowane po to, by zachwycać, lecz po to, by służyć. I może właśnie dlatego przetrwały.

DESIGN