Jak nas zmienia strach przed koronawirusem?
Koronawirus od kilku tygodni jest zdecydowanie tematem numer jeden – nie tylko w mediach, ale także w naszych głowach. Ciągłe poczucie zagrożenia, które odczuwamy w związku z pandemią, sprawia, że zaczynamy zachowywać się inaczej. Doniesienia o ksenofobicznych i rasistowskich incydentach, które miały miejsce zanim WHO ogłosiło pandemię, mogą być dowodem na to, że strach czyni nas bardziej trybalistycznymi.
W sytuacji zagrożenia zamykamy się – stajemy się niekiedy bardziej konserwatywni i konformistyczni, mniej otwarci na odmienność.
Mark Schaller, profesor psychologii na University of British Columbia w Vancouver, przebadał pod tym kątem swoich studentów. W ramach eksperymentu kazał im najpierw cofnąć się pamięcią do czasu, kiedy byli chorzy, a następnie sprawdził, jak wpłynęło to na tendencję do podejmowania bardziej konformistycznych wyborów. W jednym z testów studenci głosowali za zmianą systemu oceniania, umieszczając monety w jednym z dwóch słoików – na tak i na nie. Okazało się, że badani – niezależnie od poglądów na sprawę – prezentowali myślenie stadne i chętniej dorzucali swoją monetę do słoika, w którym było więcej monet. Z kolei gdy martwiący się chorobą badani pytani byli o ludzi, których lubią, chętniej wskazywali na osoby konserwatywne i tradycyjne niż na kreatywne czy artystyczne jednostki.
Sytuacja zagrożenia składnia nas do posłuszeństwa, przestrzegania z góry przyjętych zasad i reguł społecznych. – Przez większą część historii ludzkości wiele norm i rytuałów spełniało tę funkcję, powstrzymując choroby przed atakiem. Ludzie przestrzegający tych norm przysługiwali się zdrowiu publicznemu, a ci, którzy łamali te normy, nie tylko narażali na ryzyko siebie, ale też wpływali na innych – mówi Schaller. Nic więc dziwnego, że staramy się przestrzegać reguł. Jednocześnie jednak robimy się bardziej wyczuleni, gdy ktoś inny tego nie robi – surowo oceniamy osoby, które nie podporządkowują się konwencji, choćby nawet nie miała ona za dużo wspólnego z sytuacją pandemii.
Jednak łamanie tych zasad możemy wziąć za sygnał, że dana osoba nie chce się zachowywać tak jak reszta, a więc stanowi potencjalne zagrożenie.
Badania przeprowadzone w 2011 roku udowodniły, że nawet bardzo subtelne przypomnienie o chorobie może wpłynąć na naszą postawę. Badani poproszeni zostali, by stanąć obok środka do dezynfekcji rąk. Nieoczekiwanie okazało się, że w efekcie wyrażali bardziej konserwatywne poglądy, surowiej oceniając niekonwencjonalne zachowania seksualne. Kolejny aspekt to rosnąca nieufność wobec obcych. Zdaniem Schallera ma to związek z tym, że w przeszłości osoby z zewnątrz rzadziej przestrzegały norm, które miały chronić społeczność przed infekcją – choćby dlatego, że ich nie znały – a więc mogły narażać innych na choroby. Dziś efektem lęku przed zarazą może być rasizm i ksenofobia. Strach przed chorobą może nawet wpłynąć na nasze poglądy na kwestię imigracji. – To część behawioralnego systemu odpornościowego opartego na podejściu typu „lepiej zapobiegać niż leczyć” – mówi Lene Aarøe z duńskiego Aarhus University. – To błędna interpretacja nieistotnych wskazówek, które pojawiają się, gdy wyewoluowany umysł spotyka współczesną wielokulturowość i wieloetniczność, czego nie mógł doznać przez większą część historii ludzkości. Nieistotne informacje mogą więc wpływać na to, że nasz umysł dochodzi do błędnych wniosków – problem jednak w tym, że jednocześnie wpływa to także na nasze postrzeganie kwestii, które nie mają nic wspólnego z sytuacją bieżącego zagrożenia.
Zdjęcie główne: Engin Akyurt/Unsplash
Tekst: NS