Wahania kursu bitcoina, a mechanizm bańki spekulacyjnej
Przypomnijmy, 29 listopada, po przekroczeniu przez bitcoina wartości 11 tys. dolarów, kryptowalutę dotknął gwałtowny spadek – w skrajnym momencie sięgnął on aż do 9 300 dolarów. Przez przeciążenie nie działały chwilowo serwery m.in. amerykańskiego oddziału Coinbase, ale i Bitstampa czy Gemini, gdzie można prowadzić swoje elektroniczne portfele. Po upływie kilku godzin wszystko się uspokoiło, bitcoinowi znów stuknęło ponad 10 tysięcy, zaś stan na dziś to 11 314 dolarów.
Tak poważne zawirowania wokół wartości bitcoina, przy jednoczesnej rekordowej i gwałtownie rosnącej liczbie osób podejmujących się inwestycji (ośmiokrotny, w stosunku do czerwcowego, wzrost liczby użytkowników na Coinbase czy 120 tys. nowych kont na Blockchain) spowodowały, że jeszcze bardziej aktualne stało się pytanie, czy mamy do czynienia z przewidywalnym i bezpiecznym fenomenem czy bańką spekulacyjną?
Bańką, czyli sytuacją, w trakcie której następuje bardzo dynamiczny, wręcz irracjonalny, wzrost cen danych aktywów, motywowany… nastrojem powszechnego oczekiwania na taki właśnie stan, co nie ma tak naprawdę nic wspólnego z realiami rynkowymi. Gdy taka abstrakcyjna machina osiąga swój szczyt, następuje niespodziewany krach.
Jak mówi profesor Robert Shiller, specjalista od ekonomii z Uniwersytetu Yale, gwałtowny wzrost wartości każdej bańki jest ściśle powiązany m.in. z nieustannym podgrzewaniem atmosfery przez media, które zachęcają do odważenia się na inwestycję.
A o bitcoinie, oczywiście gdyby po czasie okazał się taką właśnie bańką, trąbi się globalnie na okrągło – w internecie, prasie papierowej, w telewizji. Tym samym cały proces niebezpiecznie się napędza, przypominając odrobinę to, co działo się na rynku mieszkaniowym, gdy w 2008 roku doszło do wielkiego kryzysu.
Jak przebiegał tamten proces? O jego psychologicznej mechanice znakomicie opowiedział w 2010 roku jeden z najsłynniejszych inwestorów i przedsiębiorców, Warren Buffet, zwracając uwagę, że w duże większe tarapaty można popaść inwestując w oparciu nie o fałszywe, a o na pozór rozsądne i logiczne przesłanki.
W przypadku obiecująco brzmiących i wiarygodnych zapowiedzi, jak choćby ta, że ceny mieszkań w niedługim czasie bardzo wzrosną, ludzie kierowani instynktem stadnym błyskawicznie zaczną je kupować i brać na nie kredyty. Tym samym cały proceder się napędza, co nakręcają jeszcze media, w których zachęca się do szybkich inwestycji, gdyż tanio kupione lokale w najbliższej przyszłości będą przecież warte dużo więcej, niż zapłacimy za nie teraz. W pułapkę wpadają też kredytodawcy. Taka sytuacja stanowi znakomite podłoże do bycia bańką, która, w chwili gdy okaże się, że piękne obietnice nie były podparte tak naprawdę żadnymi rynkowymi realiami, pęka z wielkim hukiem, doprowadzając budżety setek tysięcy ludzi do ruiny.
Zagadnienie bardzo barwnie i z domieszką czarnego humoru udało się zilustrować w filmie 'The Big Short’ z 2015 roku.
Reprezentanci austriackiej szkoły ekonomii głoszą, że po 1971 roku każda gwałtowna rynkowa hossa, z jaką mieliśmy do czynienia, była tak naprawdę bańką spekulacyjną.
Czy bitcoin podzieli ten los, czy też, ze względu na swoją specyfikę, okaże się globalnym, łamiącym trend fenomenem, któremu to nie grozi? Zapewne jeszcze się o tym przekonamy.
Źródła: Quartz, Business Insider