Dlaczego większy wybór w sklepie sprawia, że jesteśmy mniej szczęśliwi?

Chcemy, aby nasze wybory były idealne, a potem martwimy się, że takie nie są.
.get_the_title().

Chętniej wybieracie sklepy, w których jest większy wybór, czy raczej kierujecie się do takich, gdzie na półkach jest mniej? Choć wydawać by się mogło, że to pierwsze rozwiązanie jest dla nas lepsze, bo nie dość, że znajdziemy wszystko, to jeszcze w każdej kategorii cenowej, dziesiątkach smaków i rodzajów, okazuje się, że więcej niekoniecznie znaczy lepiej. Zresztą instynktownie przeczuwa to chyba każdy, kto spędził długie godziny w internecie, porównując oferty czajników elektrycznych czy tosterów, by w końcu uświadomić sobie, że tylko marnuje w ten sposób czas.

Neuronauka i ekonomia behawioralna dowodzą, że wybór jest dla nas dobry, ale tylko do pewnego momentu – im więcej opcji do rozważenia, tym mniej jesteśmy szczęśliwi.

A niekiedy nawet rzadziej coś wybieramy. Przeprowadzono kiedyś badanie, podczas którego na jednym ze stoisk na targu jednego dnia wylądowały 24 rodzaje dżemu, a następnego zaledwie 6. Większy wybór przekładał się wprawdzie na większe zainteresowanie, ale już nie na większe zakupy – dżem był aż 10-krotnie częściej kupowany, gdy opcji było mniej.

fot. Viki Mohamad/Unsplash

Dlaczego tak się dzieje? Wszystko to ma oczywiście związek z naszym mózgiem. Pierwsza sprawa to błąd poznawczy nazywany niechęcią do straty, czyli tendencja do unikania strat nad zdobywaniem zysków – wolimy nie wybrać nic, niż gryźć się potem, że mogliśmy podjąć lepszą decyzję.

No dobrze, ale przecież często możemy zwrócić lub wymienić towar, czyli zmienić zdanie. Niby tak, ale i to nas średnio cieszy. Okazuje się, że jesteśmy bardziej szczęśliwi, gdy decyzja o zakupie jest nieodwracalna, a zjawisko, które się z tym wiąże to racjonalizacja zakupu.

Dlatego nawet jeśli mamy wątpliwości, usilnie przekonujemy się, że podjęliśmy dobrą decyzję, skupiając się na pozytywach.

Te tendencje są niezwykle powszechne, ale możemy sobie pomóc i sprawić, by wybór nas nie przytłaczał. Przede wszystkim ułatwimy sobie sprawę, gdy pozbędziemy się chęci maksymalizacji wyboru – nie musimy przejrzeć wszystkich dostępnych opcji, zwłaszcza że zwykle i tak nie jest to możliwe. Pewnie i tak nie znajdziemy w ten sposób czegoś, co jest idealne: piękne, trwałe, a do tego na promocji.

Pomoże nam natomiast szykanie czegoś, co jest wystarczająco dobre – pod względem ceny, funkcji, estetyki.

Gdy już to mamy, kupujmy i nie oglądajmy się na inne produkty, które mogłyby wzbudzić w nas poczucie winy i wątpliwości co do podjętej decyzji. Idealna oferta i tak nie istnieje, a trzytygodniowe poszukiwania ekspresu do kawy mogą okazać się tak samo owocne jak w miarę szybkie podjęcie decyzji. To drugie na pewno nas tak nie wymęczy. Co do codziennych zakupów, wybór jest dobry, ale pod warunkiem, że nie jest za duży. Tak więc jeśli nie macie ochoty wybierać spośród dwunastu rodzajów masła, wybierzcie się do sklepu, w którym jest ich pięć. I każdą decyzję z automatu traktujcie jako ostateczną, chyba że okaże się, że wybrany przez was produkt jest wadliwy – w ten sposób oszczędzicie sobie nerwów i wątpliwości. Wystarczająco dobre zakupy są… no właśnie, wystarczająco dobre. Nie wszystko musi być idealne.

Tekst: NS
Zdjęcie główne: Peter Bond/Unsplash

SURPRISE