Monument Valley, Los Angeles, Yellowstone, Nowy Jork – Paweł Chełminiak opowiedział nam o swoich podróżach po Stanach Zjednoczonych, cz. 1

'Zróżnicowanie krajobrazu jest w USA tak duże, że mamy tutaj m.in. góry, kaniony, pustynie, lasy deszczowe, oceany, jeziora i wodospady' - opowiada nam anglista i pasjonat USA, Paweł Chełminiak. W pierwszej z dwóch części naszego obszernego wywiadu z nim, przeczytacie o tym, co i dlaczego w Stanach po prostu trzeba zobaczyć, a także znajdziecie wiele insiderskich porad dla osób zainteresowanych pierwszym wyjazdem.

Przed Wami pierwsza z dwóch części naszej rozmowy z Pawłem Chełminiakiem – pasjonatem USA i anglistą, absolwentem Wydziału Anglistyki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Temat? Współczesne Stany Zjednoczone, ich demitologizacja, rekomendacje wartych odwiedzenia miejsc, refleksja nad aktualnymi problemami społecznymi czy praktyczne wskazówki dotyczące wylotu oraz realiów już na miejscu. I oczywiście świetne anegdotki, polecamy!

Nowy Jork, przy swojej zapierającej dech w piersiach architekturze i wysokich drapaczach chmur, jest miastem na wskroś zielonym.

Wojtek Michalski (F5): Cześć! Zacznijmy może od rzeczy najbardziej prozaicznej. Jakie warunki trzeba spełnić oraz jakie kroki należy podjąć, by móc aktualnie, bez martwienia się, że o czymś zapomnieliśmy, pozwiedzać USA?

Paweł Chełminiak: Cześć, dziękuję za zaproszenie do rozmowy. Wyjazd do Stanów Zjednoczonych jest dzisiaj prostszy niż jeszcze kilka lat temu, z powodu zniesienia wiz. Od listopada 2019 roku Polska jest włączona do programu ruchu bezwizowego ze Stanami Zjednoczonymi. Oznacza to, że aby udać się do USA w celach turystycznych, na wakacje, nie musimy ubiegać się o wydanie wizy B2, jak to było do tej pory, ale rejestrujemy się w systemie ESTA (Electronic System Travel Authorization). W tym celu wypełniamy specjalny wniosek w Internecie, aby uzyskać pozwolenie na przekroczenie granicy. Co ważne, taki dokument ważny jest dwa lata i umożliwia jednorazowy wjazd do USA na maksymalnie 90 dni. Jeśli chodzi o inne formalności, o których trzeba pamiętać przed wyjazdem, to będą się one różnić w zależności od celu wyjazdu i naszych potrzeb. Jeśli planujemy podróż samochodem przez USA, przydatne może się okazać Międzynarodowe Prawo Jazdy – tutaj jednak prawo różni się w zależności od stanu i warto sprawdzić, czy stany, do których się udajemy wymagają takiego dokumentu. W wielu stanach wystarczy paszport i dowód osobisty. Częstym tematem poruszanym przez turystów jest kwestia pozwoleń na wejścia na niektóre szlaki w Parkach Narodowych lub innych jednostkach. Dla przykładu, aby udać się na szlak na Angels’ Landing w Parku Narodowym Zion w Utah lub The Wave w Arizonie będziemy potrzebować takiego pozwolenia. W niektórych przypadkach konieczne będzie uczestnictwo w loterii, w której, przy odrobinie szczęścia, uda nam się takie pozwolenie zdobyć. Niektóre Parki Narodowe wprowadziły podobne ograniczenia w czasie pandemii i wiele z nich wciąż obowiązuje. Warto też wcześniej zadbać o ubezpieczenie turystyczne, rezerwację samochodu, noclegów czy pozwolenia na latanie dronem.

Fot. Times Square, Nowy Jork

Banner Image
Park Narodowy Wielkiego Kanionu, Arizona

F5: Ty początkowo brałeś udział w programie Work & Travel, prawda?

Tak, mój pierwszy wyjazd do Stanów Zjednoczonych to wyjazd na Camp America. Jest to program studenckiej wymiany kulturalnej. Oferuje wyjazd w jednej z trzech kategorii. W każdej z nich otrzymujemy pracę na obozie letnim i w zależności od kategorii do jakiej aplikujemy wykonujemy prace fizyczne w charakterze personelu pomocniczego (Campower), opiekuna grupy, wychowawcy lub instruktora (Counsellor) lub opiekuna grupy i wychowawcy osób z niepełnosprawnościami (Special Needs Counsellor). Innym popularnym programem dla studentów jest Work and Travel USA, który oferuje pracę u amerykańskich pracodawców, jednak niekoniecznie na obozach letnich dla dzieci, ale np. w parkach narodowych, parkach rozrywki, hotelach, restauracjach czy sklepach. Ja składałem aplikację na program Camp America na kategorię Campower i do moich obowiązków należało utrzymanie czystości toalet i jadalni oraz serwowanie posiłków. Dostałem ofertę pracy na obozie letnim dla dzieci w Mountain City w stanie Georgia. Jej czas był określony na dwa miesiące, a w ramach programu i otrzymanej wizy J-1 można było zostać w Stanach jeszcze przez kilka tygodni. Razem ze znajomymi wybraliśmy się w podróż przez amerykańskie Południe do Kalifornii, a następnie do Nowego Jorku. Warunki w miejscach pracy oczywiście się różnią. W moim przypadku pracy na obozie było dużo, czas jej wykonywania w ciągu dnia zdecydowanie przekraczał 8 godzin, i muszę przyznać, że na początku byłem lekko przerażony moją sytuacją. W tygodniu miałem jeden dzień wolny, i traktowałem go jako okazję, aby zorganizować jakieś krótkie wycieczki do pobliskich miast lub parków. Dzisiaj, z perspektywy czasu, uważam, że doświadczyłem dużej lekcji pokory. Był to mój pierwszy wyjazd do Stanów, a podróż po zakończeniu pracy wynagrodziła wszelkie trudy z nawiązką i na zawsze zaszczepiła we mnie głód poznawania tego kraju.

F5: Gdzie, w pierwszej kolejności, poleciłbyś udać się osobie planującej swój debiutancki lot za ocean?

To zależy co nas interesuje i jaki jest nasz ulubiony sposób podróżowania. Dodatkowym czynnikiem jest też odległość. Podróż na wschodnie wybrzeże jest zdecydowanie krótsza niż na zachodnie, co znajduje też odbicie w cenach biletów. Jeśli jednak miałbym coś doradzić, to na początek, dla osób lubiących zwiedzać miasta, polecam wycieczkę do Nowego Jorku. To miasto, którego chyba nie da się nie lubić. Znajdziemy w nim wszystko to, co wielka metropolia powinna posiadać, czyli ogromne wieżowce, labirynty uliczek, siatki wielkich alei, luksusowe sklepy (a także te nieco mniej) no i parki. Nowy Jork, przy swojej zapierającej dech w piersiach architekturze i wysokich drapaczach chmur, jest miastem na wskroś zielonym. Znajdują się tam liczne parki, a najbardziej znane z nich to Central Park, Bryant Park czy Brooklyn Bridge Park. Nowy Jork bardzo wygodnie zwiedza się na piechotę, ale świetnie działa też ogromna sieć metra, podróż którym powinna znaleźć się w planie wycieczki. Ze względu na ogromny ruch i korki, Nowego Jorku nie warto zwiedzać samochodem. Z drugiej strony, moje polecenie na pierwszy wyjazd do USA dla osób nastawionych na przyrodę i bardziej aktywną formę turystyki to wyjazd na południowy zachód USA i odwiedzenie tamtejszych parków. Pamiętajmy jednak, że odległości w Stanach są ogromne i taki roadtrip musi być w miarę dobrze zaplanowany. Przykładowo podróż samochodem z Los Angeles do Las Vegas to ponad cztery godziny. Dalej, chcąc udać się z Las Vegas do Parku Narodowego Wielkiego Kanionu, to znowu ponad cztery godziny. To tylko przykład, bo oczywiście możemy znaleźć wspaniałe parki i pomniki przyrody bliżej Los Angeles czy Las Vegas, ale podałem takie klasyczne rozwiązanie wielu turystów, którzy przylatują na największe lotnisko zachodniego wybrzeża i pragną udać się do jednego z najpopularniejszych miejsc w tym regionie. Myślę, że taka wycieczka po amerykańskim południowym zachodzie powinna trwać nie krócej niż dwa tygodnie.

Parki narodowe USA to raj dla zmotoryzowanych. Są one dostosowane do stylu życia Amerykanów, które w dużej mierze kręci się wokół samochodów. W parkach mamy drogi, punkty widokowe i parkingi. Tak naprawdę, aby zwiedzić wiele z nich i „zaliczyć” najważniejsze punkty z przewodnika, nie trzeba wychodzić z pojazdu.

Wiele już widziałeś, wiele z pewnością masz dopiero przed sobą. Jakie miejsca, zarówno spośród tych głośnych marketingowo, jak i niszowych, wywarły na Tobie największe wrażenie? Zacznijmy może od przyrody.

Przyroda w USA to zdecydowanie to, co robi wrażenie na każdym. Zróżnicowanie krajobrazu jest w Stanach Zjednoczonych tak duże, że mamy tutaj góry, kaniony, pustynie, lasy deszczowe, oceany, jeziora i wodospady. I pewnie jeszcze o czymś nie wspomniałem. W samej tylko Kalifornii możemy uprawiać wiele sportów wodnych, np. windsurfing, a także, zimą, jeździć na nartach. Kraj słynie z parków narodowych, wśród których znajduje się Park Narodowy Yellowstone, będący pierwszym tego typu miejscem na świecie. Poza parkami narodowymi mamy parki stanowe, często równie spektakularne, parki na terenie rezerwatów Indian oraz inne jednostki, pomniki przyrody, które ze względu na rozmiar lub charakter miejsca nie stanowią parku, ale zachwycają równie mocno. Bardzo popularnymi wśród turystów są miejsca na południowym zachodzie USA, ze względu na swoją unikalną przyrodę. Mam tutaj na myśli stany takie jak Utah, Arizona, Nevada, Kalifornia oraz znane z wielu blogów czy zdjęć lokacje, jak Wielki Kanion Kolorado, Horseshoe Bend, Kanion Antylopy, Park Narodowy Bryce Canyon, Park Narodowy Yosemite czy Park Narodowy Doliny Śmierci. Innym popularnym kierunkiem jest wschodnie wybrzeże USA, które wcale nie wypada gorzej niż zachodnie. Poza miastami mamy tutaj góry Appalachy, wszystkim znany wodospad Niagara oraz całe pasmo parków narodowych, takich jak Great Smoky Mountains, Acadia czy Everglades na Florydzie. Jeśli jednak miałbym wskazać miejsca, które zrobiły na mnie największe wrażenie to wybiorę Monument Valley, która leży na terenie rezerwatu Indian Navajo i imponuje majestatycznymi formacjami skalnymi, które kojarzymy z westernów, a także z innych filmów, np. 'Forrest Gump’. Ten krajobraz, w swojej pomarańczowo-czerwonej kolorystyce pozwala poczuć się jakbyśmy byli na innej planecie, a świadomość, że jest to miejsce ogromnie ważne w kulturze Navajo, i to, że samych członków tego plemienia wciąż można tam spotkać, jeszcze dodaje wyjątkowości. To bardzo trudne zadanie wskazać coś „naj” w sytuacji, gdy tyle miejsc zapiera dech w piersiach, ale spróbujmy. Duże wrażenie, pod względem obszaru i zróżnicowania terenu, zrobił na mnie Park Narodowy Olympic, położony w północno-zachodniej części stanu Waszyngton na Półwyspie Olimpijskim. Na jego terenie możemy podziwiać wybrzeże Pacyfiku, lasy deszczowe oraz góry. Ciekawostką jest, że blisko parku, ale już na terenie rezerwatu Indian Makah w miejscowości Neah Bay, znajduje się wysunięty najdalej na północny-zachód punkt kontynentalnych Stanów Zjednoczonych. Miejsce urzeka wystającymi z wody ogromnymi skałami i przy odpowiedniej widoczności widać z niego Kanadę. Nie mogę nie wspomnieć o Parku Narodowym Yellowstone. Takie nagromadzenie gejzerów, gorących źródeł, wodospadów i wulkanów błotnych stwarza nieziemsko piękny krajobraz, a kanion rzeki Yellowstone należy do najpiękniejszych miejsc, jakie widziałem. Generalnie, połączenie wody i skał ma w sobie coś urzekającego. Warto wyróżnić też wybrzeże Pacyfiku, w szczególności odcinek Big Sur z gigantycznymi skałami na wybrzeżu, o które rozbijają się oceaniczne fale. Innym miejscem wartym odwiedzenia, a często pomijanym, jest położony blisko Las Vegas park stanowy Valley of Fire. Swoją nazwę zawdzięcza on czerwonym jak ogień skałom, które w zależności od pory dnia przybierają trochę inne kolory. Na terenie parku mamy szlaki turystyczne, ale jeśli nie mamy czasu lub ochoty, poruszanie się po parku samochodem i zatrzymywanie na punktach widokowych dostarczy równie zachwycających widoków. Tutaj chciałbym powiedzieć kilka słów o organizacji miejsc turystycznych, a w szczególności amerykańskich parków narodowych. Parki narodowe USA to raj dla zmotoryzowanych. Są one dostosowane do stylu życia Amerykanów, które w dużej mierze kręci się wokół samochodów. W parkach mamy drogi, punkty widokowe i parkingi. Tak naprawdę, aby zwiedzić wiele z nich i „zaliczyć” najważniejsze punkty z przewodnika, nie trzeba wychodzić z pojazdu. Dodatkowo, niektóre parki narodowe oferują transport specjalnymi autobusami, które kursują pomiędzy kluczowymi destynacjami oraz początkami szlaków turystycznych. Ponadto, w parkach narodowych znajdują się restauracje, bary i sklepy. Jest to naprawdę bardzo wygodne no i pokazuje mistrzowskie podejście Amerykanów do promowania własnego kraju przez przyrodę.

Fot. Park Narodowy Yosemite, Kalifornia

Banner Image
Monument Valley, Arizona
Banner Image
Cape Flattery, Neah Bay, Waszyngton
San Francisco jest relatywnie małym miastem, które można i naprawdę warto zwiedzać na piechotę.

F5: A jeśli chodzi o same miasta i ich koloryt?

P: Będąc w Kalifornii kilkukrotnie odwiedziłem Los Angeles i San Francisco. Są to oczywiście najbardziej znane miasta Kalifornii i pewnie jedne z najpopularniejszych w całym kraju, ale również, pierwsze z nich, Los Angeles, robi na mnie ogromne wrażenie za każdym razem. Zdaję sobie sprawę, że nie jest ono specjalnie lubianym miastem wśród turystów odwiedzających zachodnie wybrzeże, i wiem z czego wynika ta niechęć, jednak, gdy na chwilę zapomnimy o zakorkowanych drogach, bezdomnych zajmujących chodniki największych alei czy o ogromnych odległościach, Miasto Aniołów ma do zaoferowania naprawdę wiele, zarówno turystom spragnionym rozrywki jak i tym bardziej wymagającym. Po pierwsze – położenie. W Los Angeles mamy tereny górzyste, zupełnie płaskie, no i oczywiście ocean oraz plaże. Śródziemnomorski klimat sprawia, że przez większość roku w Los Angeles świeci słońce, ale bliskość oceanu sprawia, że nie prowadzi to do zbyt uciążliwych upałów. Miasto oferuje cały ogrom atrakcji turystycznych, takich jak parki rozrywki (Universal Studios Hollywood, Disneyland czy Warner Bros), Venice Beach z ogromną plażą i promenadą, wzdłuż której znajdziemy sklepy z pamiątkami, bary i słynny skatepark. Kawałek dalej od plaży znajduje się Venice Canal Historic District, czyli sieć kanałów inspirowanych tymi we włoskiej Wenecji. Naprawdę warto odwiedzić to miejsce, domy wzdłuż kanałów, otoczone bujną zielenią, wyglądają pięknie. Dla mnie Los Angeles to również, a może przede wszystkim, miasto kina – istna kopalnia lokacji znanych z filmów. Jako fan Davida Lyncha od zawsze marzyłem, żeby na własne oczy zobaczyć miejsca znane z jego filmów, których akcja dzieje się właśnie w Los Angeles, czyli 'Mulholland Drive’, 'Zagubiona autostrada’ i 'Inland Empire’. Poza tym, Los Angeles to światowe centrum biznesu, handlu, nauki, technologii, kultury i rozrywki. Oprócz przemysłu filmowego, stanowi serce przemysłu muzycznego i modowego.

San Francisco jest zupełnie innym miastem. No, może niezupełnie, też mamy wzgórza, schody w mieście i ocean. Jednak architektonicznie przywołuje ono na myśl mieszankę stylów, takich jak wiktoriański i postmodernistyczny. Poza tym, San Francisco jest relatywnie małym miastem, które można i naprawdę warto zwiedzać na piechotę. W ten sposób nie umkną nam żadne warte odwiedzenia miejsca, których nie zauważylibyśmy z samochodu. Dodatkowo parkowanie auta może być utrudnione z uwagi na ogromny ruch i niewystarczającą ilość miejsc parkingowych oraz bardzo strome ulice. Stanowi to niemałą atrakcję turystyczną, musi jednak być nie lada wyczynem dla kierowców muszących zaparkować w takich warunkach samochód. Jedną z najbardziej znanych ulic w San Francisco jest Lombard Street, której fragment zasłynął jako „najbardziej poskręcana ulica świata”. Po jej bokach znajdują się chodniki ze schodami, co sprawia, że jest to miejsce perfekcyjne na spacer i podziwianie manewrujących po ulicy pojazdów. Nie sposób nie wspomnieć o mostach, takich jak Golden Gate Bridge – znany ze swojego czerwono-pomarańczowego koloru, oraz Bay Bridge, który tak naprawdę składa się z dwóch mostów, i łączy San Francisco z pobliskim Oakland. Po drugiej stronie mostu Golden Gate znajduje się niezwykle urokliwe miasteczko Susalito, z dużą ilością restauracji i kawiarni oraz z widokiem na zatokę. Innym ważnym dla historii San Francisco miejscem jest dzielnica Haight-Ashbury, która w latach 60. XX wieku była centrum ruchu hippisowskiego w USA. Teraz znajdują się tam rozmaite sklepy, w których znajdziemy pamiątki związane z kulturą hippisów, bary, kluby oraz punkty z używaną odzieżą. Za każdym razem, gdy odwiedzam San Francisco, podobnie jak Los Angeles, udaję się do sklepu muzycznego Amoeba Music. W USA znajdują się trzy sklepy tej sieci, pierwszy, najstarszy, w Berkeley, drugi, w San Francisco, właśnie w dzielnicy Haight-Ashbury, i trzeci, w Los Angeles, w Hollywood. Do kwietnia 2020 roku (przez 19 lat) sklep mieścił się na Sunset Boulevard, zaś aktualnie znajduje się nieopodal, na Hollywood Boulevard. Sądząc po tłumach ludzi przeszukujących imponujące zbiory płyt CD, winylowych, DVD, Blu-ray, książek, plakatów i innych gadżetów jest to ważne miejsce dla wielu pasjonatów muzyki. Ale wracając do San Francisco. W pobliżu sklepu Amoeba Music usytuowane jest jedno z wejść do parku Golden Gate. To duży park miejski, w którym znajdziemy liczne łąki, jeziora, lasy, alejki spacerowe, ogrody botaniczne, muzea, ogród japoński i wiele innych. Jest to trzeci najbardziej popularny park tego typu w USA, po Central Parku w Nowym Jorku i Mauzoleum Abrahama Lincolna w Waszyngtonie.

Fot. Golden Gate Bridge, San Francisco

Banner Image
Sunset Cliffs Natural Park, San Diego

Do tych dwóch kalifornijskich miast dorzucę jeszcze jedno – San Diego. Jest to drugie co do wielkości miasto w Kalifornii, znane z rozlicznych plaż, pięknego skalistego wybrzeża i niezwykle zamożnej części społeczności. Wydaje mi się, że często niepotrzebnie San Diego jest pomijane, gdy planuje się wycieczkę po zachodnim wybrzeżu. Warto odwiedzić tu Balboa Park, w którym zachwycimy się XIX- i XX-wieczną kolonialna zabudową hiszpańską i ogrodami. Na terenie parku znajduje się ogromny ogród zoologiczny, na którego zwiedzenie może nie wystarczyć dnia. Ale to co zrobiło na mnie największe wrażenie to wybrzeże i ocean. W zachodniej części miasta znajduje się półwysep Point Loma, na którym sytuuje się zamożna dzielnica Sunset Cliffs. Przepiękne domy wychodzące wprost na ocean robią oszałamiające wrażenie. W okolicy znajduje się też park naturalny Sunset Cliffs, w którym możemy podziwiać ciągnące się kilometrami klify i bezkresny ocean. Wzdłuż klifowego wybrzeża rozrzucone są liczne plaże, a także naturalnie rzeźbione jaskinie i zatoczki.

Aby nie skupiać się wyłącznie na Kalifornii, powiem może jeszcze kilka słów o Nowym Jorku, czyli chyba najbardziej znanym w powszechnej opinii mieście USA. Nowy Jork jest bardzo turystycznym miastem w tym sensie, że, jak już mówiłem, łatwo je 'schodzić’. Poza tym za każdym rogiem czai się jakieś znane, zapierające dech w piersiach miejsce. Madison Square Garden, Grand Central Station, Times Square, Radio City Hall, Carnegie Hall, Rockefeller Center, Chrysler Building czy Empire State Building – wszystko do przejścia w dwie godziny. A przy okazji podziwiamy piękne witryny sklepów na Piątej Alei. Nowy Jork ma oczywiście o wiele więcej do zaoferowania, ale to taka krótka lista popularnych miejsc, do których udaje się większość zwiedzających, a pokazuje, że odległości są bardzo dogodne. Co, oprócz wielu walorów, łączy wymienione przeze mnie miasta, ale i inne, o których nie wspomniałem? Z pewnością – bezdomni. Myślę, że warto być tego świadomym, wybierając się do wielkich miast Stanów Zjednoczonych.

Jeśli miałbym podać poziom angielskiego niezbędny do odczuwania względnego komfortu przy wyjeździe do USA, to myślę, że podstawowy, komunikatywny poziom A2 będzie wystarczający.

F5: Jako wykwalifikowany anglista nie miałeś zapewne specjalnych problemów z komunikacją. Jaki poziom języka, tak w praktyce, wypadałoby mieć, by nie czuć się w USA zagubionym i przytłoczonym?

To pytanie jest dla mnie trudniejsze, niż by się mogło wydawać. Przez to, że sam uczę się angielskiego od najmłodszych lat i mówię w tym języku płynnie, ciężko jest mi sobie wyobrazić brak tej umiejętności i jakie ewentualne trudności mogłoby to stworzyć. Ale spójrzmy na kwestię języka w taki bardzo uniwersalny sposób. Gdy spotykamy cudzoziemców próbujących mówić lub mówiących już po polsku, jesteśmy dla nich pełni podziwu, a w sytuacjach bardziej problematycznych staramy się z entuzjazmem wspomóc ich brakującym słowem czy zwrotem. Dokładnie tak samo (a może jeszcze bardziej) zachowują się Amerykanie. Są bardzo otwarci i świadomi tego, że rozmawiają z kimś, dla kogo angielski jest językiem obcym. A przy tym, jaki by nie był nasz angielski, są zachwyceni jak dobry jest (śmiech). Jeśli miałbym podać poziom angielskiego to myślę, że podstawowy, komunikatywny poziom A2 będzie wystarczający.

Już niebawem spodziewajcie się części drugiej. A wypatrywać jej warto tym bardziej, że Paweł podzieli się w niej swoimi obserwacjami i refleksjami na tematy społeczno-kulturowe dotyczące współczesnych Stanów Zjednoczonych.

Autorzy zdjęć: Paweł Chełminiak i Maciej Chełminiak
Rozmawiał: Wojciech Michalski
fot. Big Sur, Kalifornia
Zdjęcie główne: Park Narodowy Zion, Utah