Propozycja na Halloween, czyli 5 powodów, dla których warto obejrzeć „Nawiedzony dom na wzgórzu”

Jeśli lubicie się bać, a nie macie jeszcze pomysłu, co obejrzeć w czasie najbliższych dni, które upłyną nam pod znakiem wydrążonych dyń i przebieranek, to mamy dla was propozycję. "Nawiedzony dom na wzgórzu" nie dość, że spełnia kryterium doprowadzania widowni do zawału serca, to jeszcze jest świetnym dramatem psychologicznym opartym na literackiej klasyce.
.get_the_title().

„Nawiedzony dom na wzgórzu” to propozycja dla tych, którzy nie są fanami klasycznych horrorów, ale lubią czasem porządnie się wystraszyć pod warunkiem, że idzie za tym coś więcej. Oto pięć powodów, dla których warto obejrzeć nowy serial Netflixa:

1. „Nawiedzony dom na wzgórzu” powstał na podstawie kultowej książki Shirley Jackson

„Nawiedzony dom na wzgórzu” już wcześniej doczekał się filmowych adaptacji, ale ta jest szczególna, ponieważ nie odzwierciedla dokładnie literackiego pierwowzoru, ale sięga po to, co w nim potencjalnie najlepsze i tworzy opowieść o rodzinie, której problemy wybuchają z całą mocą, gdy zamieszkuje ona w pewnym starym domostwie.

Craine’owie przyjeżdżają do domu na wzgórzu tylko na wakacje, podczas których dom ma zostać wyremontowany i wystawiony na sprzedaż.

Olivia i Hugh Craine wraz z piątką dzieci (Steven, Shirley, Theodora, Luke i Nell) pozornie stanowią wzór amerykańskiej rodziny. Wydaje się, że wszystko układa się im idealnie. Dom w remoncie, dzieci wesoło biegają po tajemniczej okolicy, a rodzice są bliscy realizacji planu budowy własnych czterech ścian. Okazuje się jednak, że problemy, emocje, niezrozumienie, a nawet osamotnienie w tak licznej rodzinie sprawia, że zaczynają się dziać rzeczy niepokojące.

2. Gdy emocje i psychika stają się naszym największym wrogiem

W serialu nie brak jump scare’ów, ale tak naprawdę najbardziej przerażające jest to, co dzieje się z psychiką poszczególnych postaci. Pierwsze pięć odcinków przedstawia punkt widzenia każdego z rodzeństwa próbującego zrozumieć, co zdarzyło się ostatniej nocy w domu na wzgórzu 20 lat temu. Dzięki temu nasza wiedza na temat tego wydarzenia ciągle się poszerza, poznajemy kolejne spojrzenia, oceny wydarzeń dopełniające cały obraz. Rozumiemy motywacje postaci, zaczynamy dostrzegać, co dokładnie wydarzyło się w scenie, której znaczenia dotychczas nie rozumieliśmy.

„Nawiedzony dom na wzgórzu” straszy nas dosłownie przeszłością ludzi, którzy mieszkali w domu Craine’ów przed nimi, ale również wyzwala i ujawnia problemy samych Craine’ów.

Serial nie unika tematyki chorób psychicznych, depresji, nałogów, ataków paniki i wszystkich innych stanów, w które możemy popaść, a które są dużo bardziej przerażające niż najstraszniejszy horror.

3. Dwie osie czasowe, pięć punktów widzenia, szósty odcinek i finałowy twist

Serial na przestrzeni 10 odcinków bawi się narracją i chronologią. Mamy dwie płaszczyzny czasowe – końcówkę lat 90. i czasy współczesne, a także kilku narratorów mających swoje racje.

Najlepszym odcinkiem całego sezonu jest niewątpliwie szósty pt. „Two Storms”, nakręcony prawie bez cięć. Składa się z kilku ujęć, spośród których najdłuższe trwa aż 17 minut. Dowodzi to nie tylko kunsztu twórcy, ale i umiejętności warsztatowych obsady (zagrać bez pomyłek 18 stron scenariusza to nie lada wyczyn) – a ta jest znakomita.

W serialu występują m.in. Carla Gugino, Henry Thomas, Michiel Huisman, Kate Siegel, Timothy Hutton. Warto wspomnieć, że w związku z dwoma osiami czasu, bohaterowie grani są przez dwóch aktorów (wersja młodsza i starsza).

4. Relacja z nieobecną matką. Problemy dorosłych dzieci

W serialu nie brakuje także krajobrazu po bitwie, czyli tego, jak dorosłe dzieci radzą sobie z traumą okresu dzieciństwa. Kwestia ta została pokazana w sposób daleki od taniej zagrywki rodem z horroru i w takich momentach „Nawiedzony dom na wzgórzu” staje się świetnym dramatem psychologicznym. Najmłodsi bohaterowie, bliźnięta Luke i Nill przeżyli coś, o czym wiedzą tylko oni i ich ojciec. Z tego powodu reszta rodzeństwa nie rozumie i ma dosyć ich problemów z uzależnieniami, napadami paniki, depresji i innych zaburzeń psychicznych. A te dzieciaki mając pięć lat przeżyły coś strasznego, czego nie mogły zrozumieć przez długie lata.

Mocną stroną produkcji Netflixa jest pokazywanie, jak trudno poradzić sobie z traumą i że czasami nie jest to możliwe. Takie momenty w serialu są zdecydowanie najbardziej przerażające. Wydaje się bowiem, że przed cierpieniem nie ma żadnej ucieczki.

5. Mike Flanagan – mistrz horrorów tworzy serial szkatułkowy

Nie można nie wspomnieć nazwiska twórcy „Nawiedzonego domu na wzgórzu”. Netflix wiedział, że chcąc zrobić najlepszy horror 2018 roku, musi zaprosić najlepszego twórcę gatunku czyli Mike’a Flanagana, który sam wyreżyserował wszystkie odcinki (napisał też scenariusze do kilku z nich). Z tego powodu serial jest spójny, konsekwentny i wyjątkowy w swoich ramach.

Historie rodzeństwa i rodziców tworzą misterną szkatułkę domykającą wszystkie wątki. Podobnie jak dom, który okazuje się mieć wyjątkowe miejsce dla każdego z członków rodziny.

Serial łączy w sobie nie tylko niezwykle aktualną problematykę chorób psychicznych, które w obrębie rodziny bywają dziedziczone jako wyjątkowo okrutny dar, ale i stanów psychicznych, w które wpędza sam fakt funkcjonowania w nuklearnej rodzinie. Dokłada do tego problem bycia dziecięcą ofiarą przestępstw i nadużyć ze strony dorosłych, a także pokazuje jak trudno żyć w rodzinie niezależnie od tego, jak bardzo wydaje się ona zgodna i szczęśliwa.

Ożywienie klasycznego dzieła Shirley Jackson to jedna z najlepszych decyzji Netfixa w tym roku. Oglądaliście już serial? Co o nim sądzicie?

TU I TERAZ