Amerykańskie miasteczko zakazało wjazdu influencerom
Pomfret w Vermount to niewielkie miasteczko, w którym mieszka zaledwie 900 osób. Jednak gdy nadciąga jesień, zaczyna się tam robić tłoczno. Powód? O tej porze roku jest tam szczególnie malowniczo. Masa ludzi ściąga tam, by fotografować się na tle jesiennych liści i malowniczych domków.
Szczególną popularnością cieszy się malownicza Sleepy Hollow Farm, na terenie której stoi chatka z końcówki XVII wieku. Miejsce to obwołane zostało jednym z najczęściej fotografowanych w kraju.
Natłok influencerów, którzy chcą zrobić sobie zdjęcie na Instagrama lub nakręcić TikToka nie podoba się jednak mieszkańcom miasta.
Wyświetl ten post na Instagramie
Na początku września ponad połowa samochodów zatrzymujących się w miasteczku miała tablice rejestracyjne spoza stanu. A przyjezdni, delikatnie mówiąc, nie zachowywali się wzorowo.
Mieszkańców Pomfret denerwowały wszechobecne drony, zablokowane drogi i to, że auta utrudniają przejazd pojazdom uprzywilejowanym.
Dodatkowo skarżyli się na to, że przyjezdni zadeptują teren, parkują na cudzych posesjach i śmiecą. Nie podobało im się też, że influencerzy zarabiają na swoich materiałach, jednocześnie niszcząc cudzą własność. Co ciekawe, niektórzy z przyjezdnych przywieźli ze sobą ogromną ilość ubrań, żeby w swoich materiałach udawać, że byli w Pomfret więcej niż raz. W każdym razie lokalni mieszkańcy mieli już serdecznie dość i zamknęli drogi dojazdowe do miasteczka dla wszystkich, którzy nie mają statusu rezydenta. Nie można było do niego wjechać od 23 września do 15 października, czyli wtedy, kiedy jesienne liście były najpiękniejsze – Sleepy Hollow Farm także była w tym okresie nieczynna. Oczywiście to nie jest to tanie – drogi należało oznakować i oddelegować odpowiednie służby do sprawdzania wjeżdżających do miasteczka aut. Aby to sfinansować, mieszkańcy założyli zbiórkę w internecie.
Tekst: NS