Dwie godziny rozmowy z nieznajomym – tak Wiedeń integruje społeczność i uczy sztuki konwersacji
To właśnie w stolicy Austrii, w Cafe Ministerium, co miesiąc odbywa się event, którego uczestnicy mają przed sobą jedno zadanie – porozmawiać. Ochotnicy poznają się dopiero, gdy zasiądą twarzą w twarz przy jednym stoliku.
Organizator dobiera rozmawiających tak, aby różniło ich jak najwięcej – płeć, wiek, orientacja seksualna, a przede wszystkim pochodzenie.
Głównym zamysłem całej akcji – oprócz przywrócenia sztuki konwersacji – jest wymiana myśli, idei między między miejscowymi a turystami czy emigrantami.
– Nie chodzi o to, żeby rozmawiający się zgadzali ze sobą we wszystkim. Wręcz przeciwnie – chcemy fajerwerków! – mówi pomysłodawca akcji Eugene Quinn – Liczymy na to, że te rozmowy pozwolą poznać inny świat i tym samym będę powiewem świeżego powietrza w naszym mieście.
Eugene Quinn należy do organizacji non profit o nazwie Space and Place, która – jak głosi ich strona – „eksploruje duszę i osobowość współczesnego Wiednia”.
Quinn zwrócił uwagę na to, że Wiedeńczycy powinni być bardziej otwarci na poznawanie tego, co nowe, obce, inne.
Coffeehouse Conversations mają im to ułatwić, a przyjezdnym pozwolą poznać prawdziwego ducha Wiednia, który zawsze szczycił się swoją kaffeehauskultur, ugruntowaną setkami lat intelektualnych dyskusji i owocnych debat w tradycyjnych kawiarniach.
Quinn uznał, że w dzisiejszych czasach tradycja i kultura rozmów zaczęła zanikać. Ludziom brakuje czasu i umiejętności skupienia uwagi na drugim człowieku. Przez co Wiedeń – tak jak większość wielkich miast – może wydawać się miejscem, gdzie panuje sztywna atmosfera i łatwo poczuć się samotnym czy wyobcowanym. On sam, kiedy przyjechał tu kilka lat temu z Londynu, uznał to miasto za piękne, ale z dość formalnym klimatem.
Tymczasem atmosfera wiedeńskich kawiarni sprzyja poczuciu intymności, co daje z kolei szanse przeniesienia zwykłej, grzecznościowej rozmowy na głębszy poziom. Niektóre znajomości zawarte w Cafe Ministerium przeradzają się podobno w regularną znajomość, a 3 spotkania zakończyły się małżeństwem.
Wszystkim tym, którzy obawiają się, że po 15 minutach tematy się skończą, zwłaszcza że możemy przecież trafić na osobą, z którą nie będziemy nadawać na tych samych falach, organizatorzy przychodzą z pomocą. Na każdym stoliku jest przygotowane tzw. „conversation menu” – zestaw 30 pytań, którymi rozmawiający mogą (ale nie muszą) się posiłkować, gdy zalegnie niezręczna cisza lub poczują, że ich rozmowa toczy się wokół nijakich, miałkich tematów. Quinn uprzedza, że pytania są dość personalne – dotyczą pieniędzy, dzieciństwa, naszych obaw, przyszłości.
Niektórzy nie chcą na nie odpowiadać, a inni potrafią przez dwie godziny rozmawiać o jednym z nich, np. „Co w twojej przeszłości było największą stratą czasu?” czy „Przeciwko czemu kiedyś się buntowałeś i przeciwko czemu buntujesz się teraz?”.
Coffeehouse Conversations to świetna inicjatywa, ale jesteśmy ciekawi, jak sprawdziłaby się w Polsce? Jest tu tyle tematów tabu, tykających bomb, że mogłoby być interesująco… Z drugiej strony – otwieramy się na świat coraz bardziej! Plus wiemy, że warto rozmawiać. 😉
Źródło: The Guardian
Tekst: Kinga Dembińska