Nieustanne słuchanie piosenek świątecznych może być szkodliwe dla naszego zdrowia psychicznego
„You better watch out” głoszą słowa jednego z najpopularniejszych świątecznych hitów. Piosenka uprzedza, że święty Mikołaj zbliża się do miasta, a tymczasem eksperci ostrzegają przed zmasowanym atakiem świątecznych piosenek. I musielibyśmy zamknąć się na najbliższe dwa miesiące w domu – bez dostępu do radia, tv i internetu, żeby nie usłyszeć przedwcześnie i za dużo razy żadnych jingle bells. Prawda jest taka, że nawet jeśli na co dzień nie rozstajemy się ze słuchawkami, to chcąc normalnie funkcjonować w społeczeństwie, musimy je od czasu do czasu zdjąć. A tam – czy to w sklepie, czy w pracy – już się będzie czaić Mariah Carey, deklarująca, że na święta chce nas i tylko nas. Możemy uronić łezkę wzruszenia nad tym wyznaniem, zwłaszcza jeśli myśleliśmy, że tylko nasz kot żywi do nas jakieś głębsze uczucie.
Powstrzymajmy się jednak od słuchania potem tego utworu w zapętleniu, bo może mieć to marne skutki.
Na początku – owszem – świąteczne hity mogą wywołać uśmiech na naszych twarzach, powodowany uczuciem nostalgii. Jednak z czasem pojawia się znudzenie i poirytowanie. Nie ma w tym jeszcze nic dziwnego, bo przecież przedawkowanie każdej piosenki zazwyczaj przynosi takie skutki.
To zjawisko znane w psychologii jako efekt czystej ekspozycji. Polega na zmianie ustosunkowania afektywnego wobec danego obiektu na skutek zwiększenia liczby kontaktów z nim.
Może się to odbywać podprogowo, bez konieczności świadomego rozpoznania bodźca.
W przypadku piosenek świątecznych zaobserwowano jednak jeszcze jedną rzecz. Obok znudzenia i irytacji często pojawia się też uczucie realnego zaniepokojenia. Dzieje się tak dlatego, że w przeładowanym melodiami na nutę „fa la la la” mózgu intensyfikuje się uczucie zdenerwowania czy wręcz przerażenia… Świętami. Dla wielu ten magiczny czas jest przecież źródłem niemałego stresu. Może on być związany z ilością pieniędzy, które trzeba wydać, zabieganiem przedświątecznym lub spotkaniami rodzinnymi, które nas czekają.
Świąteczny soundtrack zaczyna kojarzyć się negatywnie i każdorazowo uruchamia poczucie zaniepokojenia.
Według Lindy Blair, psycholożki klinicznej, najbardziej cierpią pracownicy sklepów, w których tego typu muzyka puszczana jest non-stop, od otwarcia do zamknięcia. – Obsługa sklepu w pewnym momencie czuje potrzebę wyłączenia lub przynajmniej przyciszenia muzyki, bo nie jest w stanie normalnie pracować. Cała ich energia i uwaga skupia się na tym, żeby nie słuchać tego, co właśnie leci w tle – mówi Blair.
Chcielibyśmy na koniec poratować naszych czytelników jakąś poradą, która uchroni ich przed możliwymi szkodami wyrządzonymi przez Wham! i spółkę. Jedyne, co przychodzi nam jednak do głowy, to każdorazowe pokazywanie tego artykułu obsłudze sklepu czy współpracownikom. Powodzenia!
Tekst: Kinga Dembińska