Przyszłość pracy zdalnej przypomina życie w grze wideo
Forma wideokonferencji na dłuższą metę okazuje się rozwiązaniem, któremu daleko do ideału. Do mainstreamu weszło pojęcie 'zoom fatigue’, które oznacza zmęczenie rozmowami na Zoomie. Ale praca zdalna wcale nie zniknie z naszego życia, wręcz przeciwnie – zostanie z nami na długo. Szacuje się, że do 2025 roku 70 proc. siły roboczej będzie pracować zdalnie przez co najmniej 5 dni w miesiącu. Jednak znane aplikacje umożliwiające przeprowadzanie wideorozmów mogą odejść do lamusa. W końcu gdy kilka rozmawiających głów łączy się razem w wirtualnym środowisku, interakcja jest ograniczona. Nie możemy niczego zobaczyć ani dotknąć, nie możemy nigdzie iść razem jako grupa i nie możemy wchodzić w interakcje w sposób, który wydaje się autentyczny. Kiedy twój szef przeprowadza z tobą rozmowę na Zoomie, tak naprawdę niewiele różni się to od rozmowy telefonicznej.
Wideokonferencje oferują około 10 proc. wartości rzeczywistego spotkania twarzą w twarz.
Wirtualna rzeczywistość może to zmienić – umożliwia stworzenie wirtualnej przestrzeni do eksploracji, przekazywanie sobie nawzajem dokumentów, pracowanie nad projektem wykorzystującym wirtualne narzędzia, spacerowanie po nowym budynku i sprawdzanie projektu lub wchodzenie w interakcje w inny sposób. VR może być jedyną rzeczą, która sprawi, że praca zdalna i związane z nią interakcje będą łatwiejsze do zniesienia.
Mnożą się firmy pracujące nad innowacyjnymi rozwiązaniami. Spatial z siedzibami w Nowym Jorku i San Francisco chce modyfikować charakter pracy, wprowadzając rzeczywistość mieszaną. W ramach bezpłatnego oprogramowania można podczas pracy przebywać w AR. Konto Pro, które obejmuje nieograniczone miejsce na dane i tłumaczenie mowy na żywo, kosztuje 20 dolarów miesięcznie i opcja Enterprise dla klientów korporacyjnych.
Po założeniu zestawu VR można odwiedzać różne miejsca spotkań, wchodzić w interakcje z awatarami współpracowników, otwierać przeglądarki internetowe, przeglądać filmy, wyszukiwać i przypinać obrazy, bawić się różnymi obiektami, robić notatki głosowe. Opcji jest mnóstwo.
Całość jest dość dystopijnym konceptem: porzuć swoje prawdziwe ciało i podłącz do maszyny.
Awatary w takiej rzeczywistości wyglądają dość realistycznie. Oczy co prawda są pozbawione wyrazu, ale możliwa jest pełna mowa ciała – można zwrócić się do osoby, gestykulować i poruszać się. Pracownicy testujący te rozwiązania twierdzą, że taka interakcja przynosi znacznie lepsze efekty i jest owocniejsza niż uczestniczenie w dwuwymiarowym spotkaniu wideo, a jej przebieg jest wartościową odmianą w stosunku do nudnych i dość rutynowych czynności związanych z wideokonferencjami.
Dzięki wzorowanym na przesłanych zdjęciach pracownika awatarom 3D takie interakcje nabierają 'prawdziwego’ charakteru.
– To jak bycie częścią jakiegoś sekretnego świata (i klubu), w którym masz supermoce i nie musisz się martwić o mycie lub czesanie włosów lub noszenie góry stroju odpowiedniej dla Zooma (ponieważ i tak wszyscy niżej mamy spodnie dresowe). Byliśmy wolni od wymagań naszych fizycznych ciał i to było odprężające – tak doświadczenie podsumowuje Joseph Volpe z Mashable.com. Czy takie rozwiązania VR to zapowiedź tego, jak ostatecznie będzie wyglądać praca zdalna? Bardzo możliwe, chociaż w tej chwili wirtualna rzeczywistość to przeważnie doświadczenie, które zarezerwowane jest dla graczy.Coraz więcej osób dostrzega w nim również potencjał do pracy zdalnej – zestawy słuchawkowe VR dla biznesu są już dostępne, a ich producenci przeprowadzają prezentacje i wizualizacje, żeby przekonać pracodawców do zalet takiego rozwiązania.
Zdjęcie główne: Fauxels (Pexels)
Tekst: Marta Zinkiewicz