Lewica Wolnościowa: Czy programiści to korwiniści? Zapytałem koleżanki i kolegów z korpo
Panuje dość powszechna opinia na temat dominującego wśród pracowników IT korwinizmu i seksistowskich postaw. Jako że sam zarobkowo jestem obecny w szeroko rozumianej branży, spróbowałem przyjrzeć się bliżej problemowi. Zapytałem kilku znajomych osób pracujących w korporacjach, jak to wygląda z ich perspektywy. Wybrałem najciekawsze odpowiedzi.
Wyłania się z tego obraz nie tak jednoznaczny, ponieważ przytłaczająca większość osób pracujących nie tylko w IT, ale generalnie w zawodach technicznych raczej mało interesuje się polityką (chyba że polityka wkracza im bardzo bezpośrednio do ogródka). Z drugiej strony jest całkiem pokaźna grupa informatyków i osób z pokrewnych branż pracujących „w nowych technologiach”, którzy mają całkiem radykalne lewicowe poglądy. Sam działam z takimi osobami w różnych organizacjach. Nie są to masy członkowskie, ale spośród różnych sektorów polskiej gospodarki to właśnie z branży IT rekrutuje się spora część mojego środowiska, także aktywistycznego. Nie jest więc całkiem tragicznie i nie do końca obraz stereotypowy pokrywa się z faktycznym.
Z drugiej strony jest sporo osób o korwinistycznych, czy ultraliberalnych gospodarczo poglądach. Niewątpliwie dominują w tym środowisku nad osobami o lewicowym światopoglądzie. Dlaczego tak jest?
– Głównie wynika to z tego, że w młodości brak innej pracy niż dobrze płatna prowadzi do przeświadczenia, że inni są winni swojego losu. Oraz to, że Korwin wszystko stara się pokazać „na chłopski rozum”, spłaszczając ekonomiczne i socjologiczne problemy do postaci równania/algorytmu, gdzie jak się podstawi odpowiednie dane, to gospodarka odżyje. Do inżyniera taka forma trafia, bo ją rozumie. No i polska mentalność – skoro wziąłem kredyt na 30 lat i go spłacam, zaciskając pasa, to nie chcę słyszeć o tym, ze ktoś w tym kraju dostaje coś za darmo – mówi Rafał, pracownik dużej skandynawskiej korporacji.
Potwierdza jego słowa Wiktoria. Wcześniej pracowała jako programistka, obecnie poświęciła się pracy naukowej na Politechnice:
– W sporej większości są to prawdziwe pączki w maśle. Zdrowi kolesie z rodzin, których stać na wysłanie dziecka na, jednak kosztowne, studia. Jeśli już muszą pracować na studiach, to dobrze płatną pracę jest im znaleźć bardzo łatwo. Po studiach o pracę też super łatwo, zarobki często niewspółmiernie wysokie do trudności pracy i wymagań. Nawet jeśli nie jesteś asem intelektu, ssanie na rynku jest tak duże, że stawki rzędu 5000 zł netto na dzień dobry nie dziwią. I dodaje: Generalnie zwycięzcy loterii życiowej. Ja bardzo to odczułam przy kontaktach i ze studentami i potem z pracownikami. Im się po prostu krzywda nie dzieje.
Konkluzja nie jest optymistyczna: – Większość jest od dzieciństwa klasyfikowana jako „ścisłowcy”, za czym idzie kompletny brak zainteresowania historią, polityką zagraniczną, społeczeństwem, literaturą – generalnie czymkolwiek, pomijając technologie, samochody i remonty w mieszkaniach. Powoduje to, że spektrum poruszanych tematów w typowym korpo IT jest strasznie wąskie i po prostu wieje nudą, jak się tam pracuje, bo nie ma za bardzo o czym gadać. Jest to trochę smutne, bo nawet łebscy kolesie bez żenady lubią się przyznawać, że nie mają nawet podstawowej wiedzy o społeczeństwie. No i spora część z nich w momencie, w którym ze studenta awansują społecznie na młodego salariusza, zyskuje gigantyczną samoocenę. Więc łatwo przychodzi im pogarda dla prostych zawodów czy migrantów – i na polibudzie wysłuchuję tego sporo.
Rozmówcy wskazują także, że Wykop w środowisku wciąż jest popularny, ponieważ trafia w gusta typowego „polibudziarza”.
Odpowiednik Pani Domu dla dwudziestoletnich kolesi – jak określa to Wiktoria. Samochody, remonty, żarcie, sport, telewizja, prymitywny internetowy humor. – Nigdy nie zapomnę jak na uczelni kolega pokazywał wszystkim nagrany gwałt, który znalazł na Wykopie właśnie. Uważał, że to bardzo zabawne. Administracja w końcu go skasowała, ale nagranie wisiało kilka godzin, co jest znaczące – opowiada Wiktoria.
Czyli wyłania się stereotyp typowego nerda. Zapytałem więc, jak ich zdaniem trafić do umysłów tych ludzi. Rafał poradził, żeby dawać w memach więcej diagramów i wykresów, z czym generalnie się zgadzam. Sam lubię wykresy i twarde dane. Moim zdaniem nie jest to środowisko stracone dla społeczeństwa, a niektóre generalizacje mogą być krzywdzące dla sporej części osób. Ostatecznie nie wszystko jest tutaj winą „polibudziarzy”. Jasne, część z nich jest zbyt leniwa, żeby zainteresować się czymś więcej niż czubek własnego nosa. Ale jest sporo osób, których też w końcu nudzi gadanie w kółko o „żarciu i samochodach”. Nie jest też ich winą, że na politechnice za mało przykłada się uwagi do kształcenia ogólnohumanistycznego. Bez tego Politechnika staje się przedłużeniem technikum (którego jestem zresztą sam absolwentem, więc to nie zarzut), a nie studia wyższe, które mają rozwijać człowieka jako świadomą jednostkę.
Ale żeby ten fakt zmienić, potrzeba odpowiedniej formy. Swego czasu na Politechnice Wrocławskiej popularny był Ruch Zeitgeist, który ewoluował potem w dość radykalnie społecznie i wcale nie prawicowo zorientowane rejony. O samych koncepcjach prezentowanych przez ten ruch mam mieszane zdanie, ale widocznie sama forma ich prezentacji była pociągająca dla środowiska przyszłych inżynierów.
Generalnie mam apel do środowiska – poza monitorem jest życie! Wasze umiejętności i inteligencja mogą się przydać społeczeństwu bardzo konkretnie. Pieniądze to nie wszystko.